Sprawdziłem: samochody z 2019 roku kosztują tyle, ile kosztowały w salonie. Świat stanął na głowie
Problemy z dostępnością nowych aut spowodowały, że ceny samochodów używanych wystrzeliły w kosmos. Czy może się zdarzyć, że ktoś pojeździł wozem trzy lata i teraz sprzeda go za tyle, ile zapłacił wtedy w salonie? Sprawdziłem to.
„Nie kupię nowego samochodu, bo straci na wartości połowę zaraz po wyjeździe z salonu” – słyszałem kilka razy od osób, którym podobny zakup w nieodległej przyszłości i tak raczej nie grozi. To zawsze była bujda, bo nawet Tata nie traciła na wartości aż tyle. Ale w dzisiejszych czasach, to już bujda na miechach zawieszenia pneumatycznego.
Spadek wartości samochodów używanych niemal zupełnie się zatrzymał
Skoro na egzemplarze z salonu czeka się dziś nawet i po 12 miesięcy, a na końcu okazuje się, że kilku elementów wyposażenia i tak nie ma, wielu klientów stwierdza „to ja dziękuję” i szuka auta na rynku wtórnym. Młode, dwu- i trzyletnie kosztują mniej więcej tyle, ile kosztowały jako nowe – oczywiście jeśli nie są zajechanym wspomnieniem po samochodzie. A przez dwa lata naprawdę da się zamordować nawet najlepszy wóz.
Oczywiście, nie jest tak, że auta nowe i używane kosztują tyle samo. Nowe w ostatnim czasie bardzo podrożały, a to jeszcze nie koniec podwyżek. Jeszcze kilka lat temu, sensowne auto segmentu B dało się kupić za ok. 50-60 tysięcy. Dziś ten sam model tej samej generacji kosztuje już raczej 80.
Ile kosztują samochody z 2019 r? I ile kosztowały jako nowe?
Sprawdziłem to, wybierając sześć modeli z niższej i średniej półki cenowej. Porównam ceny z cenników – oczywiście bez uwzględnienia rabatów – z tym, za ile auta są wystawione na popularnym portalu aukcyjnym. Wybieram auta używane pochodzące z Polski, a nie sprowadzone. Zapraszam. Zaczniemy od ulubionego samochodu komentatorów Autobloga.
Dacia Duster
Duster w nieoferowanej już dziś – a co za tym idzie, wyjątkowo atrakcyjnej dla nabywców, bo wolnossącej – wersji benzynowej 1.6 kosztował co najmniej 39 900 zł. To cena odmiany bazowej, pozbawionej nawet klimatyzacji. Co ciekawe, teraz najtańszy Duster to już wydatek ponad 52 tysięcy.
Sensownie wyposażona wersja Comfort z napędem 4x4 kosztowała w 2019 roku 60 100 zł. Ile dziś trzeba zapłacić za takie wozy? Biały samochód z Krakowa, sprzedawany przez znaną firmę, przejechał 59 950 km. Wyceniono go na… 56 001 zł do negocjacji. Gdyby ktoś wszedł i po prostu położył pieniądze na stół, zapłaciłby prawdopodobnie tyle, ile pierwszy właściciel dał po uwzględnieniu rabatów.
Jest też inny, biały egzemplarz. Nie ma napędu na cztery koła, ale za to przejechał zaledwie nieco ponad 18 tysięcy kilometrów. Cena? 54 900 zł. Jeśli ktoś wolałby diesla, za Dustera w wersji Comfort 4WD (cena nowego w 2019 r. – 72 400 zł) zapłaci… 75 300 zł. Auto przejechało 56 798 km.
Szaleństwo. Ale Duster zawsze dobrze trzymał cenę. Jak będzie w innych markach?
Fiat Tipo
43 900 zł – od takiej kwoty startował w 2019 roku cennik Tipo z silnikiem 1.4 o mocy 95 KM. Większość samochodów z ogłoszeń to egzemplarze w nieco lepiej wyposażonych wersjach – każda z nich oznaczała dopłatę w wysokości kolejnych ok. 5000 zł. Sedan był najtańszy, a hatchback i kombi wymagały dopłaty kolejnych kilku tysięcy.
Można więc założyć, że cena nowego egzemplarza takiego Tipo, jak w tym ogłoszeniu, wynosiła w 2019 r. ok. 55 000 zł. Ile kosztuje teraz? 54 900 zł. Ma mały przebieg (15 tysięcy kilometrów), a ile trzeba zapłacić za wozy, które przejechały więcej? Wóz z 54 tysiącami kilometrów na liczniku wyceniono na… 53 000 zł, a za białego sedana (niecałe 27 tysięcy km) trzeba zapłacić 49 990 zł. Tutaj też ceny aut używanych niebezpiecznie zbliżają się do dawnych cen salonowych.
Toyota Yaris
Zamiast nowego Tipo, za podobną cenę (43 500 zł) można było w 2019 roku kupić bazową Toyotę Yaris z motorem 1.0 o mocy 69 KM. Tipo to oczywiście większy i trochę mocniejszy samochód, ale do Toyoty niektórych przekonywała magia japońskiego znaczka. „Yaris będzie lepiej trzymał wartość” – tłumaczyli. Jak jest naprawdę?
Yaris 1.0 w drugiej od dołu wersji Active (bazowa była Life) z 2019 r. i z przebiegiem 49 tysięcy kilometrów, kosztuje 46 900 zł. To bardzo blisko ceny cennikowej nowego egzemplarza. Wersja benzynowa 1.5 111 KM (jako nowy: od 47 500 zł – dobra cena!) to dziś wydatek co najmniej… 47 500 zł za odmianę Active (aż 80 tysięcy przebiegu, a do tego LPG - pachnie Uberem). Wóz w tej samej wersji, ale z mniejszym przebiegiem (59 tysięcy km) i również z instalacją LPG został wyceniony na 58 900 zł. Inne egzemplarze – w wersjach Premium czy Dynamic – też kosztują między 55-62 000 zł. Rzeczywiście trzyma wartość.
Seat Ibiza
Ibiza piątej generacji była na rynku aut nowych niezłym wyborem, bo miała rozsądne ceny i dobre finansowanie, a to naprawdę udany i przestronny wóz. Wiem, bo czasami takim jeżdżę. W 2017 roku kosztował – za wersję 115 KM z dużym ekranem, alufelgami i kilkoma innymi dodatkami – 58 tysięcy złotych. W 2019 r. wersja 1.0 TSI (czyli nie bazowa, bo z turbo) w odmianie 95 KM kosztowała od 56 900 zł, a 115 KM – 60 500 zł. Opłacało się wziąć tą mocniejszą, bo miała nie tylko więcej koni mechanicznych, ale i sześć biegów i hamulce tarczowe zamiast bębnowych z tyłu.
Egzemplarze z drugiej ręki kosztują podobnie – choć oczywiście cennikowo były jako nowe nieco droższe od kwot z tabelki, bo w Ibizie dało się dokupić sporo pojedynczych opcji. Biała wersja 95-konna to wydatek 59 990 zł (zaledwie 16 tysięcy przebiegu), niebieska (przebieg: 50 tysięcy) kosztuje 53 800 zł, a ładna, bordowa – znowu 59 900 zł. Za 115-tkę z przebiegiem 27 tysięcy kilometrów trzeba dać aż 65 200 zł, ale to topowa odmiana Xcellence – choć i tak nie ma dużego ekranu multimediów.
Skoda Fabia
Czy nieco „gorzej urodzony” model z podobną techniką, co w Ibizie, będzie tańszy? Jako nowy kosztował rzeczywiście trochę mniej. Wersja MPI 1.0 75 KM startowała od 41 250 zł, a odmiany z turbo – od 48 100 zł w przypadku odmiany 95 KM i 53 300 zł za wersję 110 KM (o pięć koni mniej niż w Seacie). To oczywiście ceny wersji podstawowych. Nieźle wyposażona Fabia kosztowała ok. 60 tysięcy.
Na rynku używanych widać wyraźnie, że Fabie mają większe przebiegi od Seatów. Skody były często kupowane po prostu do pracy – czyli albo do wożenia ludzi albo dla przedstawicieli handlowych. Dlatego niebieski egzemplarz w wersji Ambition z 75-konnym motorem ma na liczniku aż 105 000 km. Dealer Skody wystawia go za 45 000 zł.
95-konna wersja z przebiegiem niższym o połowę oznacza wydatek 54 900 zł. 110-konny wóz (75 000 km na liczniku) kosztuje 52 900 zł. Ale są też egzemplarze za niemal 58 tysięcy…
Opel Astra
Zajrzyjmy na chwilę do klasy kompaktów. Zakup lekko używanej Astry to jedyna szansa na jeżdżenie tym modelem w wersji z czterocylindrowymi silnikami, np. z udanym 1.4 turbo. Jeżeli na placach dealerskich zostały jeszcze jakieś nowe egzemplarze schodzącej generacji, mają już tylko motory z trzema cylindrami.
Nowa Astra 1.0 turbo (to akurat trzy cylindry) kosztowała co najmniej 66 700 zł. Wersja 1.4 turbo występowała w dwóch wariantach – 125 KM (od 72 800 zł) i 150 KM (o 2500 zł więcej). Rewelacyjną cenę miała odmiana 1.6T 200 KM. W 2019 r. można było kupić nowy, dwustukonny samochód kompaktowy za 82 300 złotych…
Ceny egzemplarzy używanych w przypadku tego akurat modelu trochę spadły. Większość Astr z ogłoszeń jako nowa kosztowała więcej niż napisałem wyżej – mają lepsze wyposażenie. Całe szczęście. Jechałem kiedyś takim Oplem na taksówce w wersji „full bieda”, bardzo współczułem kierowcy.
Egzemplarz z 2019 r. z silnikiem 1.0 (105 KM i 105 tysięcy kilometrów przebiegu) kosztuje 52 900 zł. Ceny 125-konnych 1.4 turbo wahają się mniej więcej od 58 900 zł do 62 500 zł. 150 KM z małym przebiegiem – za 66 900 zł.
Jak widać, używane Ople są trochę tańsze niż kosztowały jako nowe. Nie zmienia to jednak faktu, że ceny samochodów używanych stanęły na głowie. Napisałbym, że kto ma kilkuletni, zadbany samochód, powinien go czym prędzej sprzedać, bo może wyjść na to, że od czasu wyjazdu z salonu jeździł nim prawie za darmo. Ale następcy albo nie kupi wcale, albo zapłaci o wiele więcej. Kiepski interes.