Mało mocy, mało kilogramów, dużo frajdy. Oto najlżejszy w historii Caterham - model Seven 170
Tylko 660 centymetrów sześciennych, tylko 85 koni mechanicznych, ale i tylko 440 kilogramów. Oto nowy Caterham Seven 170.
Istnienie pewnych rzeczy jest na tym świecie niezmienne. Śmierć, podatki, Caterham Seven... O ile jednak dwie pierwsze nastrajają raczej średnio pozytywnie, tak Caterham Seven to już zupełnie inna sprawa. Od czasu, gdy Caterham odkupił od Lotusa licencję na pamiętającą lata 50. XX w. konstrukcję, nadal regularnie ją modernizuje i wprowadza do sprzedaży kolejne wersje. Dzięki temu każdy zainteresowany pojazdem tego typu (np. do udziału w track dayach) może znaleźć coś dla siebie - obojętnie czy chce mieć pod maską 150 KM czy może dwukrotnie więcej.
Jedno w Caterhamach się nie zmieniało - poza wyjątkową wersją V8 Levante, wszystkie pozostałe modele korzystały z rzędowych silników 4-cylindrowych (kiedyś m.in. z Vauxhalli, obecnie fordowskich). Wyjątek pojawił się w ofercie kilka lat temu pod postacią Sevena 160 - ważącego tylko 490 kg wariantu napędzanego 80-konnym, 3-cylindrowym silnikiem Suzuki o pojemności 660 cm3. Uważacie, że to niezbyt godne uwagi parametry? To ja wam powiem, że ten model - najsłabszy w gamie - osiągał 100 km/h w 7,5 s.
Teraz zaprezentowano nowy wariant. To Caterham Seven 170
Korzysta on z tej samej jednostki napędowej, ale wzmocnionej o 5 KM (maksymalny moment obrotowy sięga 116 Nm). Co więcej, auto jest jeszcze lżejsze - i to nie o 5 czy 10 kg, a o 50 (!). Tym samym każdy koń mechaniczny musi się tu uporać z masą zaledwie 5,18 kg.
Opony mają szerokość 155 mm - to najwidoczniej wartość zupełnie wystarczająca dla zachowania odpowiedniej trakcji, bo Caterham Seven 170 jest w stanie rozpędzić się do 100 km/h w 6,9 s, o ile tylko odpowiednio sprawnie będzie się korzystać z 5-biegowej skrzyni. Prędkość maksymalna sięga 169 km/h - to o 9 km/h więcej niż w starszym Sevenie 160.
Dostępne są dwie wersje: 170S oraz 170R, należy się spodziewać, że wyżej wspomniana masa 440 kg dotyczy tej drugiej, jeszcze bardziej spartańskiej (niewyposażonej m.in. w przednią szybę - zamiast tego jest owiewka). Źródło napędu oczywiście się nie zmienia, więc w obu przypadkach możemy być spokojni o spełnianie normy Euro 6 (tak jakby w takim aucie to kogoś obchodziło). Auto będzie też sprzedawane w kontynentalnej Europie, ale obawiam się, że ta uwaga nie dotyczy rynku polskiego.
Inna rzecz, że chyba nie spodziewałbym się dużej popularności 85-konnego autka kosztującego bez żadnych opcji co najmniej 29 495 euro, czyli z grubsza 136 tys. zł. Tyle kosztuje model 170S - R jest o jakieś 1500 euro droższy.