REKLAMA

Problem z EGR w dieslach BMW – pożary zdarzają się nawet w autach po akcji serwisowej

Wczoraj znowu na Facebooku pojawiła się informacja o BMW, które spłonęło podczas jazdy. Chodzi o serię 1 z dwulitrowym dieslem. Zapewne to kolejna „ofiara” wadliwego układu recyrkulacji spalin. O co chodzi? Wyjaśniam.

bmw egr problem
REKLAMA
REKLAMA

W nowoczesnych silnikach recyrkulacja spalin jest kluczem do uzyskania odpowiedniego poziomu emisji szkodliwych substancji. Obrazowo mówiąc, spaliny po opuszczeniu cylindra wędrują z powrotem w układ i są dopalane i dopalane, aż nie zostanie w nich prawie nic szkodliwego. Cyrkulacją spalin kieruje właśnie układ EGR (Exhaust Gas Recirculation).

Taki system ma też oczywiście BMW. Obecnie, żeby zmniejszyć ilość wydalanych tlenków azotu, układ recyrkulacji spalin musi dodatkowo te spaliny ochładzać – ochłodzone spaliny lepiej się dopalają i redukują do nieszkodliwej postaci. Po to istnieje chłodnica EGR. Spaliny wpadają do chłodnicy mającej postać komory z płytkami optymalizującymi przepływ i zapobiegającymi zbieraniu się nagarów. Wokół komory chłodzącej znajduje się płaszcz z płynu chłodzącego, co pozwala zmniejszyć temperaturę gazów. Chłodnica EGR ma oczywiście zawór obejściowy, dzięki czemu silnik szybciej się nagrzewa.

Na razie wszystko jest dobrze

Wyobraźmy sobie jednak, że w komorze chłodzącej mimo wszystko zebrało się już trochę nagaru w postaci sadzy i niedopalonego paliwa, a w płaszczu wodnym pojawia się mikropęknięcie i do chłodnicy EGR przedostają się opary glikolu, czyli płynu chłodzącego. Spaliny wpadające do komory są tak gorące, że glikol po prostu się zapala, a jeśli „złapie” choć trochę tlenu… Najczęściej w pierwszej kolejności topi się plastikowy kolektor ssący – dobrze jeśli skończy się tylko na tym, bo przy wysokich temperaturach zdarza się, że buchnie płomień, jak w przypadku opisanym poniżej.

Taki właśnie problem dotyka diesle BMW. W przypadku wersji 6-cylindrowej N57 mowa o silnikach produkowanych od wakacji 2012 do końca wakacji 2015 r. W przypadku jednostek 4-cylindrowych, tj. N47 i B47, okres produkcji wadliwej chłodnicy EGR to kwiecień 2015 - wrzesień 2016. Jednak nieoficjalnie mówi się, że nawet silniki z lat 2010-2012 mogą już być obciążone tą wadą.

Czy producent o tym wie?

Oczywiście że wie, akcję serwisową prowadzono w wielu krajach. W Korei podobno spłonęło ponad 20 samochodów, co mając na uwadze małą popularność BMW (zwłaszcza z dieslem) jest wyjątkowo znaczącym wynikiem. Już w październiku zeszłego roku BMW rozszerzyło akcję serwisową na wadliwą chłodnicę EGR do 1,6 mln samochodów na całym świecie. Problem w tym, że akcja jest prowadzona chaotycznie. W Polsce niektórzy właściciele są wzywani, inni dowiadują się o akcji przy okazji serwisu okresowego. W wielu samochodach sprawdzono EGR i wydano właścicielom jako sprawne, w innych wgrano aktualizację sterownika (to na pewno pomoże na wyciek).

Co robić?

Właściciele radzą różnie. Jeśli nasz diesel pochodzi z wadliwych roczników, a producent i tak mówi że wszystko jest dobrze, to może się zdarzyć, że nie będziemy w stanie wytrzymać nerwowo za kierownicą, cały czas wąchając, czy to już, czy jeszcze nie. Problem jest wyczuwalny w postaci zapachu palącego się płynu chłodniczego. Możemy wymienić sobie EGR na nowy, wraz z chłodnicą (część kosztuje 3000-3200 zł w ASO). Można po prostu wyczyścić komorę chłodzenia EGR, przez co prawdopodobieństwo pożaru znacznie spadnie, bo to złogi starego oleju i sadzy są najbardziej palne. Można też – choć brzmi to już dość „rasowo” zmienić płyn chłodniczy z glikolu na mieszankę glikolu z wodą destylowaną.

REKLAMA

Dlaczego o tym piszę, skoro wszyscy o tym wiedzą?

Bo jest problem, i to inny niż się spodziewałem. Sądziłem, że po akcji serwisowej samochody będą po prostu naprawione i już, problem rozwiązany. Tymczasem pojawiają się przypadki dymienia, smrodu lub nawet pożarów samochodów teoretycznie już poprawionych – właściciel 120d wspomnianego na początku dwukrotnie odwiedzał serwis w celu naprawy EGR, ostatecznie samochód i tak spłonął. I to już jest trochę przerażające, bo jeśli nie można wierzyć producentowi, że umie usunąć ewidentną fabryczną usterkę, to serio pozostaje tylko wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować zabezpieczyć się przed skutkami awarii na wszelkie możliwe sposoby. Ewentualnie odżałować 3000 zł na nową część, żeby mieć tę pewność albo… pozbyć się diesla na rzecz wersji benzynowej. Zapewne innej marki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA