Oto program kosmiczny BMW. Niemcy wygrali z Muskiem wyścig na Marsa. No prawie
BMW chce, żebyś uskuteczniał drift na Marsie mając specjalne okulary. Oglądam filmik i przecieram oczy ze zdumienia, bo najwidoczniej ktoś im dosypał czegoś mocnego do kawy.
BMW od zawsze kojarzy się z driftem, jazdą bokiem, uśmiechem na twarzy, krótko mówiąc - tym, co najlepsze w motoryzacji. Od pewnego czasu marka musi balansować pomiędzy dawaniem takich doznań, a wizerunkiem bezpiecznego kierowcy, który jest wręcz wpychany wszędzie, gdzie się da. Nawet zwykła reklama M Town wywołała oburzenie, bo jak to tak, samochód ma pierwszeństwo przed pociągiem, przecież od takich obrazów zginą ludzie. Abstrahując od tego, że trzeba być wyjątkowo głupim, żeby powtarzać rzeczy zobaczone w humorystycznej reklamie, to widać niepokojący trend - jazda dająca frajdę jest stygmatyzowana. Niemiecki producent postanowił pokazać alternatywę.
BMW pokazuje, że drift będzie możliwy tylko na Marsie, ale tylko wtedy, gdy na nosie będą okulary
Tak naprawdę to nie, bo to reklama rozszerzonej/wirtualnej rzeczywistości, nad którą pracuje bawarski producent. W założeniu BMW M Mixed Reality ma być połączeniem świata wirtualnego z naszym, a rolę kontrolera ma pełnić samochód. Kierowca zakłada na oczy okulary VR/AR i trafia do innego miejsca - tor, Mars, krakowskie ulice. Nie ma to znaczenia. W przyszłości kierowca BMW założy okulary, pojedzie na Nurburgring, a tam będzie widział optymalny tor jazdy, punkty hamowania itd. Dla mnie to trochę mrzonka, bo nadal jeździmy samochodem po jakimś wydzielonym obszarze. Te okulary mają nas przenieść w inne miejsce, ale powiedzcie mi, dlaczego miałbym chcieć przenosić się z fajnego samochodu na torze wprost na powierzchnię Marsa?
Ale idźmy dalej
Kupujesz nowe BMW M3 lub M4, do tego dokupujesz okulary AR/VR, znajdujesz odpowiednio duży tor lub płytę poślizgową, żeby tam bezpiecznie driftować z okularami na nosie. To nic, że to nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. Jest hajp, jest coś nowego, wpisującego się w trendy. Tymczasem przeciętny użytkownik BMW osiąga te same efekty za cenę samych okularów do AR/VR. Kupuje gruza za 3500 zł, 200 zł za spawanie dyfra, hydrołapa za 300 zł i już - można się ślizgać jakby miało nie być jutra. Miałem kiedyś okazje być przewieziony takim gruzem, zabawa była przednia i równie bezpieczna co jazda z okularami na nosie.
Czasem mam wrażenie, że koncerny samochodowe nie mają co robić z pieniędzmi, więc wydają miliony euro na takie filmiki promocyjne i zagadnienia, które nie są potrzebne. Nikt nie chce jeździć po Marsie, bo wie, że to mrzonka. Chcemy przystępnych cenowo samochodów, które powodują szeroki uśmiech na twarzy kierowcy. Może lepiej byłoby popracować nad rozwojem takiej technologii. Prawda?
Czytaj również: