Jeśli jest konkurs na najmniej czytelny znak, to zgłaszam swojego mocnego kandydata
Jaki powinien być dobry znak drogowy? Taki, na widok którego od razu wiadomo, o co chodzi. Jeśli na jego widok ludzie zaczynają tworzyć memy - coś poszło nie tak.
Szczególnie nie tak poszło coś przy okazji projektowania mojego kandydata do tytułu najmniej czytelnego znaku, który można dość powszechnie spotkać w Polsce - zwłaszcza w nadmorskich miejscowościach. Właściwie to jest to kombinacja dwóch znaków i prezentuje się tak:
Tak, nie jest to nowość, ale podobne zdjęcia regularnie pojawiają się w internecie, przeważnie z jakimś humorystycznym komentarzem, a ostatnio też trafiły na naszego służbowego Slacka, z prostym dopiskiem WTF. W końcu gdyby potraktować taki znak na logikę, to oznaczałby on, że jest tutaj chodnik/ciąg pieszy/droga dla pieszych/trasa dla pieszych, ale nie dotyczy to rowerów. Czyli co? Rowery nie mogą po niej jeździć? Rowery nie mają traktować jej jako chodnika? Rowery muszą po niej jeździć?
Żeby nie było, że zmyślam powszechność tego tematu:
Odpowiedź jest na szczęście dość prosta - tak samo jak powód, dla którego takie znaki są stawiane - ale niestety w żaden sposób nie jest logiczna i trzeba po prostu wiedzieć.
W rzeczywistości ta konstrukcja jak najbardziej ma sens.
Mamy tutaj bowiem do czynienia z dwoma uzupełniającymi się znakami. Pierwszy od góry (C-16) informuje nas, że jest to droga dla pieszych. Jeśli pieszy widzi taki znak, musi iść wyznaczoną przez niego trasą - nie może zamiast tego wybrać np. pobocza czy czegoś jeszcze innego. Proste, choć dość rzadko spotykane - w końcu kto oznacza chodnik znakiem.
Z drugiej strony ten znak oznacza, że inni uczestnicy ruchu drogowego nie mają na ten fragment wstępu. Nie można tutaj wjechać rowerem, nie można samochodem (to akurat powinno być oczywiste), podobno nie można też wjechać tutaj konno. Tutaj można poruszać się wyłącznie pieszo - albo przynajmniej pieszo w rozumieniu prawa.
Dołożenie do tego znaku tabliczki „Nie dotyczy” i symbolu roweru dopuszcza w tym miejscu po prostu jazdę na rowerze - to tyle. Czyli można C-16 traktować jednocześnie jako nakaz dla pieszych i zakaz dla rowerzystów - stąd na pierwszy rzut oka niepasujące „nie dotyczy”.
Ale to jeszcze nie koniec zagmatwania.
A dlaczego nie może tu być po prostu C-13 + C-16?
Czyli międzynarodowy znak nienawiści w stosunku do pieszych i rowerzystów, tj. symbol drogi dla pieszych i rowerów z mieszanym ruchem jednych i drugich? W końcu i tak piesi mają na takiej drodze pierwszeństwo, więc pozornie można by sobie było oszczędzić produkcji dodatkowych blach i zużywania farby. Niestety nie jest tak łatwo i między tymi oznakowaniami jest sporo kluczowych różnic.
Po pierwsze - symbol drogi dla rowerów, nawet umieszczony w parze z C-16, zobowiązuje rowerzystę do jazdy wskazanym odcinkiem. W przypadku "Nie dotyczy" tego obowiązku nie ma - można jechać ulicą, można jechać chodnikiem. Wolny wybór.
Po drugie - i tu zaczyna się dość ciekawie. Do 2015 r. ta tabliczka „Nie dotyczy” z rysunkiem roweru miała swój jasno określony wzór, opisany pod oznaczeniem T-22. Od 2015 r. nie ma już tego wzoru, ale tabliczka z napisem „Nie dotyczy” i symbolem roweru jest równoznaczna z tym, czym było T-22. Czyli wzoru nie ma, ale znak czy też oznaczenie w takiej formie jak najbardziej może funkcjonować i ma takie samo znaczenie.
Jakie to znaczenie? Takie, że na tak oznakowany fragment można wjechać tylko i wyłącznie rowerem jednośladowym. Żadnych wielokołowców, żadnych riksz, żadnych podobnych sprzętów. Tylko klasyczny rower.
Czyli w skrócie: widząc znak drogi dla pieszych z dodatkową tabliczką z symbolem roweru dostajemy drogę dla pieszych, po której można jeździć rowerem, ale nie trzeba - jeśli chcemy jechać razem z samochodami, to możemy to zrobić. I dobrze, żeby kierowcy też o tym wiedzieli.
Ale po co to? Dlaczego?
Nie, niekoniecznie po to, żeby rowerzyści mogli jeździć rowerami po ulicy, jeśli im tak się podoba. Powód stosowania tego znaku wynika z różnicy między tym, na co pozwala C-13, a na co pozwala „Nie dotyczy”.
Według aktualnego stanu prawnego wygląda to tak:
§ 37.21) 1. Znak C-13 „droga dla rowerów” oznacza drogę przeznaczoną dla kierujących rowerami, którzy są obowiązani do korzystania z tej drogi, jeżeli jest ona wyznaczona dla kierunku, w którym oni poruszają się lub zamierzają skręcić.
A według definicji, rower to:
pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h;
I teoretycznie nakaz jazdy dla rowerów jednośladowych (czyli ta omawiana tabliczka) nie byłby konieczny, gdyby nie to, że w definicję roweru może się zmieścić... riksza albo podobny sprzęt. Tutaj zrzut ekranu ze specyfikacji takiej rikszy od losowego producenta. Jak widać, szerokość wcale nie jest przypadkowa.
Przepisy definiujące ogólnie rower w żaden sposób nie określają tego, ile ma mieć kół. Więc zgodnie z nimi taka riksza, z kanapą z przodu, jak najbardziej jest rowerem. I zgodnie z prawem może wjechać na ścieżkę rowerową i ciąg pieszo-rowerowy. Dopiero gdyby przekroczyła 90 cm, stałaby się wózkiem rowerowym, który obowiązują zupełnie inne przepisy.
I co z tego?
Właśnie to, że była tabliczka T-22 jest tożsama z poprzednim T-22, a więc dopuszcza tylko rowery jednośladowe. Na fragment chodnika oznaczony znakiem z początku artykułu można więc wjechać na góralu, szosie czy czymś podobnym, ale nie można tam się wpakować z rikszą. A że te ostatnie są dość popularne w miastach turystycznych, nie powinno dziwić, że gdzie tylko się da, stawia się właśnie takie oznaczenia. Zresztą często łączone z innymi znakami - przykładowo z zakazem wjazdu:
Co oznacza, że samochody, motocykle i właśnie riksze oraz podobny sprzęt muszą zatrzymać się przed tym znakiem i najlepiej zawrócić, bo dalej jechać nie mogą. Ale zwykłe rowery jak najbardziej są już dopuszczone za ten znak.
Zresztą ta jednośladowość była już wykorzystywana wielokrotnie, często w sposób, który prawnie był prawidłowy, ale postronnego obserwatora przyprawiał mógł mocno zamieszać. Przykładowo zakaz wjazdu rowerów, połączony z oznaczeniem Nie dotyczy? Tak, tutaj również chodziło o wykluczenie - według współczesnej definicji - wózków rowerowych, ale to prawdopodobnie rozumiał tylko ten, kto zatwierdzał te wzory znaków. Tabliczka "dopuszczony ruch rowerowy", która jest też stosowana, spełnia swoje zadanie chyba lepiej i jest trochę bardziej czytelna. O ile wyklucza ruch wózków rowerowych, bo w tym miejscu już sam czuję się trochę zagubiony.
Wychodzi więc na to, że znak C-16 stosuje się - w przypadku z początku tego tekstu - właściwie wyłącznie po to, żeby móc pod nim dostawić tabliczkę byłe T-22.
Zagmatwane to, ale... powinno być takich znaków więcej.
Czytelniejszych, może właśnie jako dopuszczony ruch rowerowy, ale tak - powinno być tego więcej i powinny zastąpić część łączonych poziomo znaków C-13 i C-16. Szczególnie tych, które zostały po prostu postawione przy standardowych chodnikach, z wysokimi krawężnikami i minimalnym przekrojem oraz barierkami, latarniami i słupami, które jeszcze bardziej ograniczają szerokość takiej drogi. Chcesz jechać ulicą? Proszę bardzo, twój wybór. Chcesz jechać chodnikiem? Jasne, też jest to dopuszczone.
Swego czasu takie rozwiązanie chwalono w raporcie dla GDDiK, wskazując na to, że szczególnie w Polsce, przy naszym stanie infrastruktury pieszo-rowerowej, takie rozwiązanie na większą skalę ma sens. Przy czym było to 10 lat temu i nie wiem, czy od tego czasu cokolwiek się w tym temacie ruszyło, więc nie jestem nastrojony przesadnie optymistycznie...