Starzy ludzie giną na drogach w Warszawie. Liczba wypadków spada, a zabitych – rośnie
Zapoznałem się ze statystykami policji opisującymi wypadki drogowe w Warszawie i powiatach ościennych za okres od stycznia do listopada 2020 r. Jest i dobrze, i źle.
Pełnych statystyk na stronie policji jeszcze nie ma, ale wstępne już ma TVN Warszawa. Jest dobrze, bo liczba wypadków spadła, a w sumie o to przecież chodzi. Według statystyk na stronie policji w okresie 01-11.2020 zdarzyło się 616 wypadków, podczas gdy w 2019 r. – 830. To kolejny rok, w którym liczba wypadków spadła.
Spadła też liczba rannych
I to znacząco, z 951 do 677 osób. Ta wartość spada zresztą najszybciej w ujęciu rok do roku, czyli coraz częściej uczestnicy kolizji wychodzą z nich bez szwanku, czyli nie jest to wtedy wypadek, a jedynie kolizja. Może to mieć coś wspólnego z tym, że nowoczesne samochody są o wiele bezpieczniejsze niż stare. Kocham graty, ale muszę to przyznać nawet zaślepiony miłością do złomu.
Jest źle, bo wzrosła liczba zabitych
Z 35 do 43 osób (mówimy cały czas o okresie 1-11.20). To bardzo duży wzrost. Dlaczego przy tak małej liczbie wypadków zginęło tak dużo osób? Czy kierowcy gnietli jak wariaci? Nie, bo wtedy byłoby więcej wypadków ogólnie i więcej rannych. W tym celu zacząłem studiować te statystyki. Są bardzo szczegółowe, a ta szczegółowość pozwoliła wysnuć jakieś wnioski. Może fałszywe, bo w sumie co ja się tam znam? Ale posłuchajcie dalej.
Sprawcami wypadków są w ogromnej większości kierowcy. Nie ma tu żadnej sensacji ani nowości, ponad 90% wypadków to wina kierującego pojazdem. Gdy mowa o wypadkach z rannymi, przewaga kierujących jest jeszcze wyraźniejsza. Jednak wśród 43 zabitych, aż 10 przypadków śmierci powstało z winy pieszych.
To idźmy dalej: kierujący pojazdami przyczynili się do śmierci (celowo nie piszę „zabili”, bo najczęściej zabijali się sami) 33 osób. Wśród tych 33 osób, osiem wypadków śmiertelnych jest szczególnie bulwersujących, ponieważ chodzi o nieustąpienie pieszemu na przejściu. Natomiast 10 osób zginęło z powodu niedostosowania prędkości do panujących warunków, a to oznacza że przeważnie zginął sam kierowca, w 2 przypadkach kierowca i pasażer. Jeśli chodzi o wypadki śmiertelne z winy pieszych, to kończyły się one śmiercią ich samych: 2 osoby zginęły przez wbiegnięcie przed nadjeżdżający pojazd, 5 z powodu przekraczania jezdni w nieprawidłowym miejscu.
Z 43 ofiar, 22 jechały pojazdami, a 21 było pieszymi
Czyli mamy podział pół na pół. Ale to wciąż nie jest najbardziej ciekawe. Wśród kierujących i pasażerów aż połowa była w wieku 25-39 lat, czyli ginęli młodzi ludzie, którzy dawali gaz do dechy i tracili panowanie nad pojazdem. A ofiary wśród 21 pieszych? To jest dopiero ciekawe: 2/3 miało ponad 60 lat. W Warszawie na ulicach giną starzy ludzie. A w jaki sposób giną? Na przejściach dla pieszych, gdzie potrącają ich samochody – to jedna przyczyna. Druga wymaga podparcia się linkiem: piesi w Warszawie wchodzą pod tramwaje. Z 21 zabitych pieszych, 8 osób zginęło w/pod pojazdami komunikacji zbiorowej, z tego 6 pod tramwajami. Prawie zawsze były to osoby starsze, tzw. seniorzy i seniorki.
Poza oczywistymi wnioskami że trzeba jeździć wolniej i bezpieczniej, kierowanymi do kierowców (słabo to brzmi, ale wiecie o co chodzi), dodałbym jeszcze, że warto porozmawiać z babcią i dziadkiem na temat tego, że dziś pojazdów jeździ więcej, jeżdżą szybko i są cichsze. Dotyczy to także tramwajów. Bardzo łatwo wejść pod tramwaj, one naprawdę nadjeżdżają niezauważone i to nawet bardziej w dzień niż w nocy.
Ciekawostki
Pięć wypadków zdarzyło się z winy kierującego pojazdem mającego mniej niż 14 lat. Czym kierował? Zapewne rowerem i wjechał nim w przeszkodę lub zderzył się z innym pojazdem. Zdarzyły się tylko 3 wypadki, których powodem było nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu przy skręcaniu w drogę poprzeczną, wszystkie z winy kierujących pojazdami. W przypadku jednej ofiary nie udało się ustalić jej wieku.
Ktoś powie: mniej wypadków było mniej, bo i ruch był mniejszy z powodu pandemii. Zapewne będzie w tym jakaś prawda. Ale liczba zabitych w wypadkach nie jest zależna od natężenia ruchu, a nawet powiem tak: im większy korek, tym mniejsza szansa na śmiertelne wypadki.