1 stłuczka, 2 uszkodzone auta, 3 opinie. Kto ma rację?
Od rana próbujemy rozstrzygnąć, kto odpowiada za ten wypadek na skrzyżowaniu. Trzech kierowców, trzy opinie. Dorzucicie swoje?

Być może to nawet nie wypadek na skrzyżowaniu, a zaledwie kolizja, ale nie będę narzucał narracji, przejdę do konkretów, chodzi o tę scenę:
Trzeba rozstrzygnąć: kto jest winny?
Ja na miejscu kierowcy Toyoty mandatu bym nie przyjął. Zacznijmy od tego, że bym się tam nie znalazł, czekając grzecznie, aż skrzyżowanie się rozładuje. Ale jakbym się znalazł i dostał takiego strzała, nie przyznałbym się do winy, przyjmując jako linię obrony, że w chwili kolizji omijałem przeszkodę, a to jadący za mną nie zachował ostrożności i uderzył w poprzedzający (mój) samochód. Według mnie winny jest więc nagrywający.
Grzegorz uważa, że odpowiedzialni za zdarzenie są obaj jego uczestnicy:
„Kierowca Toyoty jest winny, bo chciał wymusić pierwszeństwo przed nagrywającym, ale nie tylko on tu zawinił. Nagrywający zasłużył na mandat, gdyż zmieniał pas ruchu, przekraczając linię ciągłą. Mandat nie oznacza od razu jego winy, ale są inne przesłanki. Tempo, w jakim się porusza, pozwala sądzić, że mógł zahamować przed wjeżdżającą przed niego Toyotą. Można odnieść wrażenie, że nie zrobił wszystkiego, żeby uniknąć zderzenia. A tak nakazuje Prawo o ruchu drogowym.
Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie. Ewentualne tłumaczenie, że nagrywający akurat patrzył w lusterko, nie powinno być wystarczające. Samochód już praktycznie zakończył zmianę pasa, należało więc obserwować drogę przed sobą. A przy tej prędkości dało się zauważyć Toyotę i przed nią wyhamować. Na filmie próby hamowania nie widać w ogóle.”
Natomiast Tymon jest jeszcze innego zdania:
„Uważam, że nagrywający nie jest winny spowodowania kolizji, ani nie zasługuje też na mandat, a jeśli już nawet, to tylko na mandat za przejechanie przez ciągłą linię, niemający nic wspólnego z kolizją. Po pierwsze, kierowca Toyoty nie sygnalizował zamiaru zmiany pasa, tylko po prostu „przycwaniakował” i chciał się brutalnie wepchnąć, nie używając nawet kierunkowskazu. Wjechał na lewy pas bezpośrednio przed jadący po nim pojazd. Zapewne kierowca z auta z kamerą patrzył w lusterko, żeby móc bezpiecznie zmienić pas i objechać auta tarasujące skrzyżowanie, więc przez moment mógł nie spojrzeć, że właśnie ktoś wjeżdża mu przed maskę. Moim zdaniem kierowca Corolli ponosi całkowitą winę za to zdarzenie, ponieważ włączał się do ruchu i powinien był ustąpić innym, którzy już w tym ruchu byli – a zasada jazdy na suwak nie ma w tym momencie zastosowania, ponieważ w momencie, gdy kierujący Corollą wpychał się na nie swój pas, „przeszkoda”, którą chciał ominąć, już ustępowała, czyli strumień pojazdów zjeżdżał ze skrzyżowania. Widać to zresztą na filmie. Tylko jeśli występuje stała przeszkoda uniemożliwiająca kontynuację jazdy danym pasem, można mówić o konieczności zachowania jazdy na suwak. W tym przypadku należało po prostu nie wjeżdżać na skrzyżowanie, jeśli nie ma możliwości zjazdu z niego.”
To kto nam wytłumaczy, jak to jest naprawdę?