Nowy, terenowy Hyundai zagrozi Toyocie Land Cruiser. Tymczasem Land Rover zapowiada przednionapędowego SUV-a
Planowany, terenowy Hyundai rzuci Toyocie rękawice. Ma być wytrzymałą konstrukcją na „trudne” rynki. Land Cruiser powinien się już zacząć bać.

Kiedyś w Afryce rządziły Peugeoty. Nieśmiertelne 404-ki czy 505-tki pamięta każdy, kto był kiedyś na wakacjach w Egipcie, Tunezji czy Maroko – albo i dalej na południe, na przykład w Senegalu. Później nadeszła era Toyoty. Są zakątki w Sudanie, Ghanie czy Nigerii, w których większość aut w zasięgu wzroku to Camry, Corolle, Cariny czy Hiace. Wozy tej marki są cenione za swoją niezawodność. Niestety, nie są tanie. Dlatego coraz częściej wypiera je Hyundai: jak się okazało, równie trwały, a tańszy.
Podobną karierę Hyundai zrobił w innych krajach
Kambodża, Tajlandia, Rosja, a przede wszystkim Bliski Wschód: wszędzie tam koreańskie auta coraz częściej zastępują japońskie w wypożyczalniach, korporacjach taksówkowych czy po prostu u osób szukających zwykłego, solidnego auta.
Są tylko dwa modele Toyoty, które – jak na razie – mogą się czuć niezagrożone. To najtwardsze modele używane do pracy: Hilux i Land Cruiser.
Land Cruisera kocha prawie cały świat
My, mieszkańcy wyłożonej równym asfaltem Europy, możemy sobie kręcić nosem, że Toyota Land Cruiser przechyla się na zakrętach, a takie Audi Q8 prowadzi się bardziej sportowo. Ale w większości świata to nie ma znaczenia. Liczy się wytrzymałość na trudne warunki, a także dzielność w terenie, a 23-calowe felgi z niskoprofilowymi oponami mogą tam budzić co najwyżej śmiech.
Land Cruisera kochają bogaci Rosjanie, Kazachowie czy Gruzini, którzy masowo przyciemniają szyby w swoich „Kruzakach” tak, że zastanawiam się, czy jeszcze cokolwiek przez nie widzą. Ten model lubią też Australijczycy i mieszkańcy RPA. Terenowa Toyota jest chętnie kupowana w Arabii Saudyjskiej i ZEA. Lubią ją też w Azji Południowo-Wschodniej i w głębokiej Afryce, gdzie stanowi oczywisty wybór i jako samochód służbowy premiera i jako wóz na safari. W każdym z tych miejsc jest uważana za legendę i coś niezniszczalnego. Klienci na Land Cruisera raczej nie rozważają zakupu Hyundaia Santa Fe.
Ale nowy terenowy Hyundai ma być konkurentem LC-ka
Gama SUV-ów Hyundaia jest już całkiem spora, ale czegoś roboczo-terenowego faktycznie w niej nie ma. Do czasu.
W wywiadzie dla portalu Carsguide, dyrektor ds. produktu w firmie Hyundai Australia, pan Andrew Tuitahi zdradził, że jego marka może rzucić wyzwanie Toyocie w segmencie, który określił jako „off-road SUV”. Podkreślił, że Hyundai nie boi się wyzwań, bo przecież całkiem niedawno odważnie wkroczył modelem i30 N na terytorium aut ze znaczkiem GTI czy RS. Teraz pora na terenówkę, prawdopodobnie zbudowaną na ramie.
To nie pierwsza taka próba w historii Hyundaia, bo za dalekiego konkurenta Land Cruisera można uznać np. modele Galloper i Terracan, produkowane w latach 90. i na początku XXI wieku. Ale wtedy Hyundai mógł przedstawiać się co najwyżej jako „tańsza alternatywa” dla drogiej Toyoty. Dziś mogą powalczyć jak równy z równym.
Na tej samej platformie może zostać zbudowany także pickup
Jeśli czegoś jeszcze brakuje w koreańskiej gamie, to właśnie pickupa. Kia ani Hyundai nie mają ani konkurenta dla Hiluxa czy L200 ani dla Forda F-150. Z doniesień wynika, że na „terenowej” platformie może powstać zarówno taki wóz, jak i wspomniany konkurent Toyoty. Być może także ze znaczkiem Kii.
Czy Koreańczycy ożywią powoli kurczący się segment aut, które faktycznie są wytrzymałe, a nie tylko takie udają? Bardzo możliwe. Na Europejczyków chyba nie ma już co liczyć. Land Rover zapowiada, że w 2022 roku wprowadzi na rynek bazowego SUV-a za około 25 tysięcy euro. Ma wyglądać jak mały Defender, ale będzie mieć napęd na przód. Koreo, ratuj!