Wsiadasz do samochodu, przekręcasz kluczyk w stacyjce lub wciskasz przycisk, a silnik nie odpala? Zdarza się. Nie panikuj, a przynajmniej nie od razu - być może uda się coś na to zaradzić.
Pech motoryzacyjny przybiera różne formy - czasem zrzuci na samochód konar pobliskiego drzewa, a czasem okaże się, że problem tkwi w samym aucie i jego silniku, którego nie będzie się dało uruchomić. Co wtedy robić?
Silnik nie odpala - od czego zacząć? Od próby samodzielnego postawienia diagnozy
Podstawowym pytaniem jest, czy w aucie jest prąd i jak pojazd zachowuje się przy próbie uruchomienia. Podzielimy to sobie zatem na różne warianty i sprawdzimy, co w każdej sytuacji można zrobić.
Opcja pierwsza: brak prądu
Wariant najszybszy do wychwycenia, jako że w większości aut na polskich drogach jest układ centralnego zamka, zwykle sterowanego pilotem. Jeśli samochód się nie otworzył - pewnie coś jest nie tak.
Jeśli jednak dostałeś się do środka, a nie ma żadnej reakcji na przekręcenie kluczyka w stacyjce, radioodtwarzacz się nie uruchamia a reflektory nie zaświecają - nie licz, że bez źródła zewnętrznego zasilania coś wskórasz. Zanim zaczniesz szukać tego źródła zasilania, sprawdź czy oświetlenie wnętrza nie jest w pozycji ON (włączone) zamiast DOOR (włączone po otwarciu drzwi) lub OFF (wyłączone) - to bardzo często spotykane niedopatrzenie, a nawet tak słabe źródło światła może wystarczyć, aby w ciągu kilku, kilkunastu godzin całkowicie wydrenować akumulator z energii. Mogło też się zdarzyć, że zostawiłeś/aś włączony kierunkowskaz i po wyłączeniu stacyjki świeciło się jedno światło pozycyjne (typowa funkcja aut z grupy VW).
Kolejnym krokiem jest sprawdzenie, czy mamy jakiś dostęp do drugiego samochodu i kabli rozruchowych - jeśli nie pomoże z tym sąsiad czy ktoś z rodziny, często można o to poprosić straż miejską - szczególnie w warunkach zimowych - lub taksówkarza, choć w tym ostatnim przypadku pomoc może być płatna. Jeśli oba samochody mają akumulatory pod maską, należy je ustawić przodami do siebie, natomiast jeśli któryś ma akumulator w bagażniku - lepiej zajrzeć do instrukcji obsługi, ale prawdopodobnie producent pojazdu przewidział sytuację z „pożyczaniem” prądu i pod maską wyprowadził odpowiednie miejsca do podpięcia krokodylków kabli rozruchowych. Najpierw należy się upewnić, że w obu autach nie jest włączony zapłon i że odbiorniki prądu są wyłączone. Kable podłączamy według następującej kolejności:
- najpierw łączymy dodatnie bieguny akumulatorów przewodem czerwonym - najpierw podłączamy kabel do rozładowanego akumulatora (biorcy), potem do akumulatora naładowanego (dawcy);
- przewód czarny łączymy najpierw z ujemnym biegunem sprawnego akumulatora, a potem do tzw. masy biorcy - czyli do metalowego, nielakierowanego elementu niesprawnego auta, np. wystającego elementu jednostki napędowej. Podpięcie się do bieguna ujemnego niesprawnej baterii w skrajnym przypadku może grozić wybuchem, zwłaszcza w słabo wentylowanym pomieszczeniu. Powodem tego jest wodór, który wydziela się podczas ładowania akumulatora - a zdjęcie lub choćby poprawianie zacisków przewodów może skutkować przeskakiwaniem iskry. A iskra plus mieszanka wodoru z powietrzem... wiadomo.
Potem można uruchomić silnik dawcy prądu. Po minucie czy dwóch można zerknąć, czy w biorcy pojawił się już jakiś prąd (czy zaświeciły się jakieś kontrolki, np. od otwartych drzwi) - jeśli nie, możliwe że coś nie styka i trzeba będzie poprawić mocowanie kabli rozruchowych. Jeśli tak - czekamy dalej. Dobrze byłoby odczekać łącznie co najmniej 5 minut przed pierwszą próbą uruchomienia silnika niesprawnego auta. Jeśli się uda - super, można się zabrać za zdejmowanie kabli rozruchowych (w odwrotnej kolejności niż były zakładane). Jeśli nie - czekamy kolejne 5 minut i próbujemy ponownie. Warto pamiętać, że akumulatory obu aut powinny mieć zbliżoną pojemność i prąd rozruchowy - jeśli różnica będzie znacznie na niekorzyść dawcy (np. gdy przy pomocy małolitrażowego auta miejskiego próbujemy uruchomić 3-litrowego diesla), to ryzykujemy unieruchomieniem drugiego auta, przez pozbawienie go prądu.
Alternatywą dla powyższej opcji jest podmiana akumulatora na inny i sprawdzenie, czy to zadziała. Niezależnie od wybranej drogi, trzeba zwrócić uwagę czy po uruchomieniu silnika świeci się kontrolka akumulatora - jeśli tak, to prawdopodobnie jest problem z alternatorem i w wyniku tego akumulator nie jest doładowywany. Wtedy trzeba się możliwie szybko udać do serwisu w celu diagnozy i naprawy usterki.
Silnik nie odpala? Druga opcja: prąd jest, ale rozrusznik nie kręci
Taka sytuacja oznacza zwykle często niesprawność rozrusznika - zwłaszcza jeśli słychać charakterystyczne cyknięcie (choć nie jest to regułą), ale poza tym nic się nie dzieje. Czasem może tu doraźnie pomóc... uderzenie w rozrusznik czymś długim i w miarę solidnym, np. drewnianym trzonkiem do łopaty czy miotły. Nawet jeśli to pomoże, trzeba sobie jednak zaplanować wizytę u mechanika, albo wręcz pojechać prosto do niego - nie ma bowiem pewności, że przy następnej okazji auto uda się uruchomić. Przeważnie rozrusznik przestaje działać na ciepło, bo „puchnie” i się zaciera.
Jeśli silnik nie odpala mimo naszej solidnej zachęty opisanej powyżej a samochód wyposażono w manualną skrzynię biegów, można spróbować uruchamiania „na pych” lub poprzez pociągnięcie pojazdu na lince holowniczej za sprawnym autem. Jest to jednak metoda dość ryzykowna, szczególnie jeśli silnik niesprawnego samochodu ma pasek rozrządu - istnieje ryzyko jego przeskoczenia.
Niezależnie czy samochód będziemy pchać czy ciągnąć, to potrzebna jest prędkość rzędu 10-15 km/h. Jeśli wybraliśmy pchanie, to w pojedynkę jest raczej wątpliwe, byśmy tak rozpędzili coś większego i cięższego od Malucha - trzeba zapewnić sobie pomoc co najmniej jednej dodatkowej osoby. Musi być włączony zapłon (co jednocześnie załatwia kwestię odblokowania kierownicy), a napęd musi być rozłączony - czyli jeśli sami bierzemy czynny udział w pchaniu, to samochód musi być na luzie, a jeśli mamy ten komfort, że musimy się tylko skupiać na próbach uruchomienia, to może być już na biegu, o ile będziemy trzymać wciśnięty pedał sprzęgła.
Po osiągnięciu wspomnianych 10-15 km/h, wrzucamy 3. bieg (ewentualnie 2., ale to zwiększa ryzyko dla napędu rozrządu) i odpuszczamy sprzęgło. Jeśli problemem był niesprawny rozrusznik, to jest duża szansa, że silnik zaskoczy. I tu uwaga - jeśli holuje nas inne auto, to od razu po udanym uruchomieniu jednostki napędowej ponownie wrzucamy bieg neutralny lub wciskamy sprzęgło, by nie ryzykować mocnego szarpnięcia, a w skrajnych przypadkach wyrwania ucha do holowania z któregoś z aut (dotyczy to uch przykręcanych). Powstrzymujemy się przed natychmiastowym wciśnięciem hamulca.
Silnik nie odpala - opcja trzecia. Czyli prąd jest, ale rozrusznik robi TRRRRRRRRRR
Oprócz terkotania, może nas też uraczyć innego rodzaju dźwiękami, np. rzężeniem. Możliwe jest też, że zakręci niby normalnie, ale niemal natychmiast zacznie tracić obroty. Takie objawy oznaczają, że jest problem z instalacją elektryczną - zwykle chodzi o prozaiczne niedoładowanie akumulatora, ale możliwe są też kwestie w rodzaju złego połączenia przewodu masowego z nadwoziem czy po prostu niepewnego mocowania klem na biegunach akumulatora - być może z powodu zabrudzeń. Jeśli dysponujemy miernikiem elektrycznym, można szybko potwierdzić lub wykluczyć problem z akumulatorem - sprawna bateria powinna dawać odczyty na poziomie 12,4-12,8 V przy wyłączonym silniku. Górna granica tego przedziału dotyczy akumulatora w pełni naładowanego.
Jeśli napięcie jest niższe od 12,4-12,5 V, można spróbować opisanego wcześniej sposobu z przewodami rozruchowymi, ewentualnie z uruchamianiem „na pych” (przypominam, że to opcja bardziej ryzykowna dla silnika). Jeśli napięcie jest w porządku, sprawdzamy klemy. Jeśli też są OK, można zerknąć na połączenie przewodu masowego z karoserią - i w ogóle na jego stan, bo zdarzają się uszkodzenia.
Opcja czwarta: prąd jest, rozrusznik kręci, silnik i tak nie odpala
To dla użytkownika auta najgorsza informacja, ponieważ winę za taki stan rzeczy mogą ponosić różne czynniki - zarówno w samochodach benzynowych jak i wysokoprężnych. Jeśli ogólnie stan silnika jest dobry, to można podejrzewać m.in. kwestie związane z zabezpieczeniami antykradzieżowymi (np. problemy z immobiliserem), ale też z całą serią innych rzeczy, zależnie od modelu auta i typu silnika. Częściej tego typu problemy dotykają aut starszych, nierzadko nieco już zmęczonych życiem. Brak możliwości uruchomienia silnika może być związany m.in. z awarią świec żarowych (w dieslach), zbyt niską kompresją w cylindrach i tak dalej.
Opcja piąta: NO PRZECIEŻ Z AUTEM WSZYSTKO OKEJ, A I TAK SILNIK NIE ODPALA
To na swój sposób ciekawa kategoria, tym bardziej że może dotknąć nawet zupełnie świeżych aut. Zdarza się, że mamy pewność, że z samym autem jest wszystko OK, ale i tak rozrusznik nie jest wzbudzany. To może być efekt awarii zabezpieczenia antykradzieżowego lub... rozładowania baterii w pilocie, jeśli silnik uruchamiany jest przyciskiem. Warto wtedy spróbować przyłożyć na kilka sekund pilota/kartę do przycisku uruchamiania, po czym - nadal go tam trzymając - nacisnąć przycisk Start/Stop. Jeśli to wina wyczerpanej baterii w pilocie, jest szansa, że taka procedura pomoże, ponieważ w wielu autach we wspomnianych przyciskach znajduje się „czytnik” zdolny porozumieć się z transponderem.
Problemów można też często upatrywać w awariach różnych czujników, np. tych wykrywających wciśnięcie pedału sprzęgła i/lub hamulca. Warto przewertować instrukcję obsługi w poszukiwaniu sposobów na awaryjne uruchomienie danego modelu auta. Sam miałem kiedyś do czynienia z fabrycznie nowym autem, które do uruchomienia silnika wymagało wciśnięcia pedału hamulca (silnik benzynowy, automatyczna skrzynia biegów), ale nijak na to nie reagowało. Jak się okazało, ten egzemplarz miał zakładany wcześniej tego samego dnia system namierzania i podczas tego procesu nastąpił tzw. błąd w sztuce - pojazd nie był w stanie skomunikować się z czujnikiem, który sprawdzał czy użyłem hamulca. Sposób? Trzeba było trzymać przycisk startera przez pół minuty, wtedy rozrusznik obrócił i silnik się uruchomił.
Wszystko zawiodło i nadal nie wiadomo dlaczego? Pozostaje serwis
Sęk w tym, że trzeba się do niego jeszcze dostać - pozostaje więc laweta lub tzw. sztywny hol. O tym w naszym poradniku dotyczącym holowania.
Zdjęcie główne: silnik BMW N63. Bo często nie odpala z różnych powodów, głównie dlatego że jest zepsuty.