Gdy kupujesz nowy samochód - szczególnie gdy robisz to pierwszy raz od dawna lub wręcz pierwszy raz w życiu - może cię zaskoczyć mnogość dostępnych opcji. Niektóre z nich docenisz dopiero po czasie... lub dopiero po czasie znienawidzisz.

Lubię sobie przeglądać cenniki samochodowe. Oczywiście ta sympatia do nich nieco maleje wraz ze wzrostem cen samochodów nowych, ale bywa to jednak nadal nad wyraz ciekawa lektura. Wiedzieliście na przykład, że część modeli Mazdy (w tym choćby CX-30) ma w standardzie reflektory diodowe, ale światła do jazdy dziennej są halogenowe? Ale dziko, co nie? I nie, to nie jest błąd w cenniku.

Liczne opcje widoczne w cennikach są kuszące
Gorzej, gdy po czasie okazuje się, że w praktycznym użytkowaniu są do chrzanu - a to wcale nie takie rzadkie sytuacje. Analogicznie bywają i przykłady pozytywne - coś, co wydaje się być zbędne, a warto to mieć. Zapraszam na krótki przegląd tego, co mieć warto i tego, za co nie warto specjalnie dopłacać (jeśli jakimś cudem nie jest w standardzie).
Za to nie dopłacaj... lub wręcz tego unikaj
Pierwszym, co przychodzi mi do głowy, jest fabryczny system nawigacji. I to nawet nie to, że sam jestem co do niego jakoś mocno uprzedzony, ale zaskakująco wiele osób zgadza się w tej kwestii ze sobą. Racji odmówić im nie można - fabryczne systemy nawigacji, jeśli nie bazują przykładowo na Mapach Google, zwykle działają mniej płynnie, mają nieaktualne mapy i tak dalej. A potrafią kosztować krocie. Są już jednak na wymarciu - lada chwila pewnie tego rodzaju opcje zupełnie znikną z rynku. Tak czy owak: raczej nie dopłacaj, chyba że godzisz się z potencjalnie gorszym prowadzeniem do celu. Nie martw się, że będziesz jeździł z telefonem przyklejonym do szyby, bo i tak będziesz korzystał z Android Auto i CarPlay.
Punkt drugi? Piano black. O tym napisano już pewnie jakieś książki, ale jestem przekonany, że nadal są na tym świecie osoby, które nie znają jeszcze... eee... walorów tego tworzywa. Jest to po prostu czarny, błyszczący plastik. Nie brakuje opinii, że w markach premium jest bardziej odporny na zarysowania, co w ogóle nie zmienia faktu, że i tak przegrywa z kurzem i odciskami palców. Ledwo wyjedziesz z salonu i już będziesz wkurzony. Jeśli tylko możesz - postaraj się kupić auto, w którym piano black nie ma lub jest go jak najmniej.

Numer trzy to elektrycznie otwierana i zamykana klapa bagażnika. O ile jest połączona z czujnikiem pozwalającym otworzyć tęże klapę ruchem nogi pod zderzakiem, to da się to jeszcze obronić - ot, ręce pełne zakupów, machamy nogą, bagażnik się otwiera. Elegancko - chyba, że czujnik działa jak chce, to wtedy nieelegancko. A gdy czujnika nie ma w ogóle, to sensu nie widzę w tym żadnego. Jasne, ciche domykanie klapy to miły akcent, ale po pierwsze, wcale nie zawsze jest ono ciche, a po drugie... to jest powolne. Czasem bardzo powolne. Ręce ci zwiędną, gdy będziesz kurczowo trzymać rozrywające się torby z zakupami, a klapa będzie sobie wtedy spokojnie robić bzzzzzzzzzyyyyyyt...
Z punktem czwartym wielu z was się ze mną nie zgodzi - chodzi o przyciemnione szyby tylne. Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, dlaczego wiele marek konfiguruje swoje auta tak, że od pewnego poziomu wyposażenia (zazwyczaj środkowego, czasem już niższego) przyciemnienie szyb to standard. To... głupawe - auto wygląda dziwnie, bo przednia i przednie boczne szyby nie są przyciemnione, poza tym we wnętrzu jest ciemniej, a cofanie po ciemku jest utrudnione. Co ciekawe, marki uważane za premium często nie mają tego w standardzie. Oczywiście, są i plusy - jak choćby mniejsze oślepianie pasażerów czy wolniejsze nagrzewanie wnętrza - ale z punktu widzenia kierowcy nie widzę tu ani jednej zalety. A dzieciom można sprawić osłonę przeciwsłoneczną na zwykłe, nieprzyciemnione szyby - patrz tutaj. Jeśli ktoś lubi, gdy wnętrze jego auta przypomina studnię, z pewnością można też rozważyć ciemną podsufitkę - ja jednak jestem #TeamJasnaPodsufitka.

Punktem piątym narażę się reszcie osób, których nie obraziłem jeszcze powyżej. Chodzi o wszelkiej maści pakiety sportowe, takie jak słynny M-pakiet w BMW, S-line w Audi czy AMG Line w Mercedesie. O ile chodzi tylko o kwestie stylistyczne, to nie ma problemu - ale zwykle takie pakiety łączy się z usportowionym (obniżonym, usztywnionym) zawieszeniem, co wcale nie każdemu musi pasować. Zresztą... wybierając takie auto sprawiasz, że twój nowy nabytek NIE będzie się wyróżniać na drodze, bo taką samą decyzję co ty podjęli na pierwszy rzut oka wszyscy dookoła, ewentualnie za wyjątkiem osób, które wzięły ze stocku białe auto bez żadnej opcji poza ewentualnym pakietem serwisowym. Doszło do tego, że producenci przestają w ogóle pokazywać na zdjęciach prasowych samochody bez takich pakietów.


Rozważ zakup tych opcji
Tutaj na pierwszym miejscu wymienię reflektory - im lepsze tym... ee, lepiej. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób skarży się na oślepianie przez nowe auta z diodowymi światłami, ale mi jako kierowcy jak dotąd nie zdarzyło się, by ktoś mrugał mi światłami drogowymi z powodu oślepienia go (poza tym trzeba zauważyć, że w opcjach samochodu często można ustawić czułość i szybkość reagowania asystenta świateł drogowych, a nie każdy o tym wie albo się tym przejmuje). Ale do brzegu: jeśli choć raz na jakiś czas zdarza ci się przejechać dłuższy odcinek po zmroku, to światła halogenowe mogą być niewystarczające. Problem jest natomiast taki, że bazowe światła diodowe - często określane mianem ecoLED lub Basic LED - bywają zaprojektowane tak bardzo na odwal się, że w praktyce porządne halogeny są znacznie skuteczniejsze. Mimo wszystko polecam inwestycję w lepsze oświetlenie - jeśli nie w światła matrycowe, to chociaż w adaptacyjne. A jeśli takich brak, to - w miarę możliwości - chociaż takie z doświetlaniem zakrętów, bo to robi kolosalną różnicę, zwłaszcza w mieście na nieoświetlonych skrzyżowaniach.

Punkt drugi może być nieoczywisty, ale polecam zainteresowanie się szyberdachem w jakiejkolwiek formie (także jako otwierany dach panoramiczny) - szczególnie jeśli auto ma ciemny kolor. Uważam, że wpływ tego elementu na komfort jazdy jest znacznie wyższy, niż mogłoby się wydawać, a ponadto uchylenie szyberdachu gdy auto stoi zaparkowane na słońcu wydatnie pomaga - temperatura narasta znacznie wolniej, a później łatwiej można przewietrzyć auto.

Punkt trzeci wydaje się być oczywistością, ale nie dość, że wcale nią nie jest w autach miejskich, to na dodatek... nie jest nią też choćby w bazowej, za to kosztującej ponad 300 tys. zł Toyocie Land Cruiser Prado (już wycofanej z oferty, ale była w cenniku na rok modelowy 2024). Cóż to takiego? Ano skórzane wykończenie kierownicy. Obecnie produkowane kierownice często są z wyjątkowo podłego pod względem dotyku plastiku. Ba - zdarzały się nawet przypadki wywoływania uczulenia u kierowcy. A że obecnie w zasadzie nie ma (a przynajmniej nie kojarzę) aut, które mają kierownice z tworzywa przypominającego w dotyku gumę (jak choćby wiele aut japońskich z lat 90. XX w.), które w praktyce było całkiem miłe w użytku, to do wyboru jest plastik (a kysz), sztuczna skóra (lepiej, znacznie lepiej) lub - czasem - skóra naturalna (opcja najlepsza). Jeśli nie masz możliwości zakupu auta z takim elementem wyposażenia, polecam zlecenie obszycia w firmie zewnętrznej - a polecam to tym bardziej, im częściej i więcej jeździsz.

Czwóreczka to lakier metalizowany bądź perłowy, z dwóch powodów. Pierwszy z nich jest czysto praktyczny: takie lakiery są często trwalsze niż te bazowe. Drugi dotyczy wyłącznie kwestii wizualnych: podstawowe lakiery są albo nijakie, albo wręcz brzydkie. Pewną ciekawostką jest, że kilku producentów oferuje bez dopłaty pojedyncze lakiery lepszego typu, które chce wypromować i uczynić auta bardziej widocznymi na ulicy. Przykładowo Renault Clio jakiś czas temu bez dopłaty mogło wyjechać z salonu w bardzo ładnym kolorze pomarańczowym, pozostałe lakiery były dostępne za dopłatą.

Ale najważniejsze zostawiłem na koniec. To półka bagażnika
I nie zgrywam się. Po co niby ktoś ma wam zaglądać do bagażnika? Wydawałoby się, że to kolejna oczywistość - i zwykle tak właśnie jest. Ale jeśli zdecydujesz się na takie MG 3, to obojętnie, czy mówimy o wariancie hybrydowym czy benzynowym, bazowa wersja takiej półki po prostu nie posiada. Podobnie zresztą jak wycieraczki szyby tylnej - no znakomity pomysł w hatchbacku z mocno ściętym tyłem, naprawdę jestem pod wrażeniem.

Pozostaje mi tylko ponowić apel: czytajcie cenniki uważnie, bo możecie potem skończyć ze sportowym zawieszeniem którego wcale nie chcieliście, za to z miernymi reflektorami. Albo i bez półki bagażnika.
A dla was które elementy są konieczne, a które byście chętnie wyrzucili z auta?