Choć do końca sezonu wakacyjnego już bliżej niż dalej, niektórzy są jeszcze przed urlopem. Lub po prostu mają jakiś inny powód, by przejechać kilkaset i więcej kilometrów - a to oznacza, że warto byłoby dokładniej sprawdzić stan auta.

Z samochodów korzystamy na co dzień. Zwykło się jednak uważać, że wyjątkowo dokładnego sprawdzenia różnych kwestii należy dokonać przed dłuższym wypadem. Nie można temu odmówić pewnej logiki - jasne, auto powinno być sprawne zawsze, ale jeśli ktoś jeździ tylko dookoła tzw. komina, to ewentualna usterka czy nawet większa awaria to jeszcze nie koniec świata. Ale co jeśli problem zdarzy się 800 km od domu? No właśnie. Dlatego też przygotowaliśmy dla was poradnik, co trzeba sprawdzić przed wyjazdem. Generalnie dobrze by było stosować się do poniższych zaleceń po prostu regularnie, ale szczególnie przydadzą się one właśnie przed długimi trasami.
1. Sprawdź, co słychać w dokumentach
Okej, dokumenty to nie samochód - ale samochodu mogą dotyczyć. Zerknij do dowodu rejestracyjnego i na potwierdzenie zawarcia polisy - obojętnie czy na fizyczne odpowiedniki tych dokumentów czy na ich wersje elektroniczne w aplikacji mObywatel. Sprawdź, czy twój samochód ma ważne badanie techniczne i ubezpieczenie OC. Jeśli nie ma - lub lada chwila nie będzie mieć - to lepiej się o tym dowiedzieć przed wyjazdem i czym prędzej nadrobić ewentualne braki.
2. Zerknij, jak się mają opony
Choć opony to jedyne, co łączy samochód z drogą, często (zatrważająco często!) kierowcy nie doceniają tych elementów. Skutkuje to np. jazdą na oponach zużytych, niedopompowanych czy wręcz nieprawidłowo zamontowanych. O ile zużycie (minimalna głębokość bieżnika wg przepisów to 1,6 mm, ale lepiej nie schodź poniżej 3-4 mm) czy prawidłowy montaż można całkiem szybko i sprawnie ocenić (w tej drugiej kwestii szukaj napisów OUTSIDE na oponach asymetrycznych lub oznaczeń ROTATION na oponach kierunkowych), to większy problem sprawia często kwestia oceny, czy w oponach jest wystarczająco duże ciśnienie, tj. zgodne z zaleceniami producenta auta.
W praktyce zwykle jest tak, że jeśli w ogóle ktoś zwróci uwagę, że hmmm, ta opona chyba wymaga dopompowania, to w owej oponie ciśnienie jest już znacznie poniżej zalecanego. Innymi słowy: to prawie flak. Nawet jeśli koła wyglądają na prawidłowo napompowane, koniecznie sprawdź, czy tak jest w istocie - oczywiście po uprzedniej weryfikacji, jakie to ciśnienie w twoim aucie w ogóle powinno być. Informacje na ten temat znajdziesz w instrukcji obsługi lub na naklejce, która zwykle umieszczona jest we wnęce drzwi kierowcy, rzadziej po wewnętrznej stronie klapki wlewu paliwa.
Warto dodać, że ciśnienie powinno się sprawdzać, gdy opony są jeszcze zimne - ale wiadomo, nie każdy ma własny kompresor i może zaistnieć konieczność odwiedzenia stacji paliw w tym celu. Jeśli tak będzie - wybierz stację najbliższą twojego miejsca startowego i nie jedź na nią tak, jakby ci się włosy paliły. Jeśli masz w aucie koło zapasowe - też sprawdź ciśnienie w nim i w razie potrzeby dopompuj je. Dobrą praktyką dla zapominalskich jest nieco mocniejsze napompowanie koła zapasowego. Jeśli wszystkie koła sprawdzasz regularnie - nie musisz zapasu nabijać mocniej.
Czym grozi jazda na niedopompowanych oponach? Pogorszeniem właściwości jezdnych, wzrostem zużycia paliwa, ryzykiem wystrzału opon (przy mocnym niedopompowaniu), przyspieszonym zużyciem ogumienia.
Dla odmiany, zbyt mocne napompowanie ogumienia skutkuje: pogorszeniem właściwości jezdnych, ryzykiem wystrzału opon i przyspieszonym zużyciem ogumienia. Za to zużycie paliwa odrobinę spada...
3. Sprawdź poziom oleju i innych płynów eksploatacyjnych
Poza bardzo nielicznymi przypadkami dotyczącymi poziomu oleju, najlepiej by było, gdyby zarówno stan środka smarnego, jak i płynu chłodniczego, płynu hamulcowego, płynu wspomagania kierownicy (jeśli jest; wiele aut ma już wspomaganie elektryczne, nie hydrauliczne) były na równo ze znacznikami MAX lub FULL na odpowiednich zbiornikach czy na bagnecie. Hamulce to hamulce, wiadomo czemu są ważne - ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że olej silnikowy również bierze udział w chłodzeniu silnika, więc im jest go w układzie mniej, tym gorzej. Nie zapomnij też o płynie do spryskiwacza, bo możesz skończyć z upapraną szybą i koniecznością zrobienia przymusowego postoju, by ją wyczyścić ręcznie.
4. A czy światełka wszystkie są?

Najwygodniej poprosić tu kogoś o pomoc w sprawdzaniu, ale jeśli masz pod ręką jakiś parking przy szklanej witrynie (czy nawet z kawałkiem ściany o jednolitym kolorze), to tylne światła - wliczając w to światła wsteczne czy stop - będziesz w stanie sprawdzić samodzielnie. Lampy przednie i kierunkowskazy boczne oczywiście bez problemu sobie posprawdzasz, wysiadając z samochodu. Tylko nie zostaw go na biegu.
5. Nie zapominaj o wymaganym wyposażeniu
W różnych krajach wymagane mogą być inne elementy wyposażenia. Oczywiście obowiązuje tu Konwencja Wiedeńska o ruchu drogowym, która powinna gwarantować, że będzie pikobelo, jeśli pojazd będzie wyposażony w to, czego wymaga się w kraju jego rejestracji. W praktyce ciągle zdarza się, że policjanci za granicą bywają... mniej mili niż byśmy od nich oczekiwali i mogą się jakichś braków czepiać.

Sprawdź, czy masz gaśnicę (i czy jest ważna), kamizelki odblaskowe, trójkąt ostrzegawczy, ewentualną zieloną kartę i tak dalej. Zerknij, jakie są wymagania wobec wyposażenia w innych krajach, jeśli się do nich wybierasz. Zwróć też uwagę, że nie wszędzie dopuszczalne jest korzystanie z rejestratorów samochodowych. No i jeszcze jedno: nie zakopuj tych wszystkich elementów na dnie bagażnika pod ewentualnymi walizkami, bo jeśli np. policjant poprosi cię o ich pokazanie, to czekać cię będzie wyrzucanie wszystkiego z auta i ponowne układanie tetrisa.
6. Jeśli masz taką możliwość, zabierz auto do serwisu lub na SKP
Poproś o dokładne przetrzepanie pojazdu, ze szczególnym uwzględnieniem zawieszenia (a nuż np. amortyzatory wymagają uwagi?) oraz układu hamulcowego. W tym ostatnim warto sprawdzić przewody hamulcowe - wcale nierzadką sytuacją jest, że te elastyczne są sparciałe, a sztywne - skorodowane. Jedno i drugie może poskutkować katastrofą, jeśli przewód ulegnie uszkodzeniu podczas jazdy i wyleje się płyn hamulcowy. Sam miałem do czynienia z niesprawnym tłoczkiem i wylaniem się płynu z tego powodu i mogę was zapewnić, że pedał wpadający w podłogę i absolutne zero siły hamowania jest przerażające nawet przy 5 km/h (nawet gdy się wie, że płyn wyciekł!) - a co dopiero przy 125.
Czy to dużo? A skądże
Po pierwsze, to tylko brzmi tak groźnie - w praktyce sprawdzenie tego wszystkiego nie zajmuje wiele czasu (no, zakładając, że mechanik lub diagnosta mają akurat chwilę dla ciebie).