Rowery nie drgnęły ani o milimetr, ale jeśli ktoś ma podobny pomysł, niech zastanowi się dwa razy. Ważne jest dobre przygotowanie.

Z rowerami na dachu jeździłem już wielokrotnie, ale najmniejszy rower przestał mieścić się w bagażniku. W ostatnie wakacje na dachu jechały trzy rowery, a czwarty rozłożony podróżował w bagażniku. W tym roku musiałem zamontować go na czwartym uchwycie na dachu i jednocześnie odbyłem najdłuższą do tej pory podróż z rowerami nad samochodem. Może komuś się przyda kilka przemyśleń, bo niekoniecznie jest to podróż, którą chciałbym powtórzyć.
Rowery ani drgnęły
Od razu wyjaśnię, że przyczyną mojej umiarkowanej chęci do powtórki nie był to żaden kłopot z poruszaniem się, czy spadaniem tak umieszczonych rowerów. Nie drgnęły ani o milimetr. Zestaw składał się belek marki Thule umieszczonych na relingach, trzech uchwytów tej samej marki i jednego pochodzącego z salonu Toyoty (producenta nie sprawdzałem), zamocowanych z pomocą mocowania T. Niby pozdro dla kumatych, ale tak naprawdę chodzi o profil o takim przekroju, który wsuwa się belkę. Nie napiszę, jaki to model, bo nie o to chodzi, poza tym widać.

Od razu wyjaśnię, że mocowanie rowerów tyłem do kierunku jazdy nie jest niezgodne z instrukcją obsługi. Odwracanie rowerów nie było konieczne, ale to wyjaśnię później, dlaczego tak się stało. Sama liczba rowerów na dachu też nie ma takiego znaczenia, ważniejsza jest ich masa. Możecie ustawić ich nawet 5, jeśli są odpowiednio lekkie i się zmieszczą. No to po kolei, o czym warto pomyśleć, wsadzając tyle rowerów na dach.
O masie, nie tylko samych rowerów
Samochód, którym podróżowały rowery, nie jest duży, mimo że to wariant kombi. Nie jest duży, bo nie jest ciężki. Wybierając duże auto, może być łatwiej rozwiązać problemy z masą, a ta jest ważna. Należy sprawdzić nośność dynamiczną dachu, która zazwyczaj określona jest przez producenta na 75 lub 100 kg. Jeśli jest mniejsza, to raczej nie jest to auto, na którym zmieścicie 4 rowery.
W tych 75 kilogramach na dachu ma zmieścić się łączna masa belek, uchwytów i rowerów. Doradzam jednoślady pozbawić wszystkich doczepionych sakiewek, zabezpieczeń i tym podobnych. Tak, bidon z wodą też wyjmijcie. Nie tylko ze względu na masę, niech to się nie obija i nie odfruwa w losowo wybranym momencie.
Masa rowerów to nie jedyna masa, o której musicie pomyśleć. Komplet pasażerów, wypchany po dach bagażnik i 4 rowery - to może oznaczać, że przekroczyliście dopuszczalną ładowność pojazdu. Może mieć to przykre skutki nie tylko w postaci mandatu, ale pogorszonego zachowania samochodu na drodze. Lepiej nie odkryć w deszczu, jak długa i kręta może być nowa droga hamowania.
Szerokość ma znaczenie
Warto też sprawdzić, czy taki zestaw rowerów nie będzie wystawał poza obrys pojazdu. Jest to mało prawdopodobne i da się temu zapobiec odpowiednim planowaniem. Rozwiązaniem tego i innego problemu jest przekręcenie kierownicy.
Podstawowym problemem może być zmieszczenie 4 rowerów obok siebie. Będzie ciasno. Doradzam zrobić to najpierw na sucho, montując uchwyty na belkach, gdy te są jeszcze na podłożu, a nawet postawić na nich rowery. Dobrze jest zobaczyć, który rower ma szeroką kierownicę, albo umieszczoną wysoko. Może jest szansa, że się miną bez przekręcania kierownicy. Może wystąpić też problem z mieszczeniem obok siebie innych elementów roweru. Lepiej to sprawdzić na gruncie.

Od razu mówię, przekręcenie kierownicy nie jest wielkim problem, gdy ruszacie w długą podróż, ale jeśli chcecie rowery systematycznie wsadzać na dach również w miejscu docelowym, to jest to utrudnienie. Kochanie, może podjedziemy kawałek dalej i tam sobie zdejmiemy rowery i pojeździmy na miejscu, bo dla dzieci to za daleko. Po pierwsze, nie wiem, do kogo mówisz, po drugie, na pewno nie będę w kółko żonglował tymi rowerami, bo mi plecy pękną.
U mnie jeden rower miał przekręconą kierownicę na czas podróży, a dwa stały tyłem. W jednym rowerze musiałem opuszczać siodełko. Zmieściłyby się przodem, ale nie chciało mi się zdejmować rowerów, zsuwać i przekręcać uchwytów, gdy to już odkryłem. A odkryłem oczywiście, gdy wszystko już stało na dachu. Im lepsze przymiarki i planowanie na podłożu, tym mniej zaskoczeń w dniu wyjazdu.
Wstawianie tego na dach to nie jest bajka
Jedziesz z tym raz, a potem wracasz drugi, to jakoś przeżyjesz, ale częste żonglowanie tym zestawem góra-dół to jest makabra. Każdorazowe zdejmowanie akcesoriów, przekręcanie tej jednej kierownicy, opuszczanie siodełka, chodzenie wokół pojazdu, dźwiganie rowerów, sięganie na środek dachu, celowanie kluczykiem, często na upale - to nie było fajne. Unikałem tego, co jednak ogranicza w trakcie wypoczynku zaplanowanego jako rowerowy. Jednorazowa operacja wsadzania rowerów na dach zajmowała mi około 20 minut.
Weźmy też pod uwagę, że jestem wysoki (oraz, że jestem piękny i mam wspaniałe mięśnie) i jest mi łatwiej montować cokolwiek na dachu. Niższa osoba i wyższe auto (wystarczy zwykły SUV) raczej dyskwalifikuje taką formę transportu rowerów.
Uciążliwość montażu to jedno, nie bawiła mnie sama jazda.
Jechałem poniżej ograniczeń prędkości
Jak już mówiłem, nie obawiałem się przesadnie, że te rowery spadną, albo chociaż się wyraźnie przesuną. Mimo tego ciągle odczuwałem zarówno masę pojazdu i ten ciężki żagiel na dachu. Trudno mi było osiągnąć, nazwijmy to jakoś, komfort psychiczny.
Jechałem też poniżej wielu ograniczeń prędkości, przede wszystkim na autostradzie. Jechałem nawet poniżej ograniczenia z instrukcji obsługi akcesoriów do montażu. To po prostu nie jest dobre uczucie i wydłuża to podróż. Może gdyby auto było większe, nie odczuwałbym tak mocno tej masy, która była w aucie i na aucie. Pamiętajmy też, że inni kierowcy nienawidzą każdego, kto jedzie wolniej od nich i nie ułatwiają życia.

Spalanie również nie zachęcało. W jedną stronę przez większość drogi wynosiło 8,5 l na każde 100 km. Na koniec spadło do blisko 8, głównie za sprawą niższej prędkości i zapewne zmiany siły i kierunku wiatru. W drodze powrotnej wyniosło ponad 7 litrów. Trudno powiedzieć, o ile wzrosło przez rowery, ile wynosiłoby tylko bagażem i pasażerami, bo jechałbym z większą prędkością. Przy podobnej prędkości raczej byłyby to okolice 6 litrów. 8,5 litra było więc wartością olbrzymią i nigdy wcześniej jej nie widziałem na wskazaniu komputera pokładowego w trasie.
Warto mieć miarkę
Warto zmierzyć, ile mierzy nasz zestaw na wysokość. Pamiętać też, że wiele miejsc przestanie być dla nas dostępnych. Nie wjedziemy na kryte parkingi większości galerii handlowych, nie dla nas również zamawianie fast foodów w trybie podjeżdżania do okienka. W jednym z miejsc, w którym przebywałem, musiałem zdejmować rowery na ulicy, przed wjechaniem na miejsce parkingowe.
W przyszłym roku chyba spróbuję bagażnika na hak, ale i tu są ograniczenia, choć innego rodzaju. Najlepszy byłby bus i rowery w środku, ale jak potem na codzień żyć z busem w mieście? Życie czterech rowerzystów nie jest łatwe.