Kolejny pożar samochodu elektrycznego w Chinach – obrywa Tesla, NIO i BYD
Spłonęły trzy samochody, w tym Tesla – jest z czego zrobić nagłówek, ale ta historia kończy się jak z wieszaniem kowala.
Kojarzycie to przysłowie o ślusarzu i kowalu? Najpopularniejsze jest chyba w wersji z powieszonym Cyganem, ale w tej historii żadnego Cygana nie było. Etymologię tego powiedzenia poznałem dopiero dziś. W największym skrócie: nabroił ślusarz i został skazany, ale że był jedyny w mieście, to szkoda było go powiesić. Poczucie sprawiedliwości wymagało jednak, by kogoś ukarać, więc rajcy uradzili, że skoro w mieście jest dwóch kowali, to się powiesi jednego z nich. I jak wymyślili, tak zrobili.
Dobra, ale co to ma wspólnego z pożarem Tesli?
Już wyjaśniam: po chińskich serwisach informacyjnych rozlewa się wiadomość o pożarze Tesli Model Y, która spłonęła stojąc przy stacji ładowania. Kolorytu sprawie dodaje fakt, że stała na parkingu obok salonu marki BYD, w sąsiedztwie stacji wymiany akumulatorów NIO i podobno według właściciela auta, pożar zaczął się od stojącego obok auta marki BYD. Pobojowisko wygląda tak:
Do sieci szybciutko trafiło wideo, na którym widać płonące auta, a rzecznicy prasowi wymienionych marek zaczęli wyjaśniać, że ich firmy nie mają z tym zdarzeniem nic wspólnego. Tesla szybko poinformowała, że to nie jej samochód wywołał pożar, a jedynie zajął się ogniem od auta stojącego obok, które było podłączone do stacji ładowania. Weilai – operator ładowarki, przy której wybuchł pożar, zapewnił, że z jego urządzeniem było wszystko w porządku i to nie jego wina. BYD i NIO zakomunikowały, że nie mają z tym wydarzeniem nic wspólnego, pojazd, od którego zaczął się pożar nie był produktem żadnego z nich, a jedyny ich związek z tym wydarzeniem polega na tym, że mają w okolicy swoje punkty usługowe.
Zdjęcia wraków podpowiadają, że sprawcą zdarzenia był Lifan 650EV
To marka, która krótko po tym, jak w 2018 r. wprowadziła do sprzedaży elektrycznego sedana 650 EV, musiała ściągać wszystkie sprzedane egzemplarze do serwisów, bo na skutek zaniedbań w konstrukcji i procesie produkcji istniało zagrożenie, że zaczną się palić. Dwa lata później Lifan Industry Group musiał się ratować przed bankructwem. Dziś Grupa wciąż istnieje, produkuje motocykle ale i nie odpuściła samochodów elektrycznych – w ubiegłym roku chwaliła się m.in. kontraktem na 100 taksówek, które wyjechały na ulice Chongqing.
Tak czy inaczej, w tej historii o Lifanie raczej nie usłyszycie. Choć to on nabroił, bo wygląda na to, że nie udało się naprawić wszystkich felernych 650 EV, na nagłówkach wieszają zupełnie kogo innego.