Alfonso z Nissana mówi, że będziemy kupować sedany. Ja nie, kupiłbym SUV-a
Wiceszef działu designu Nissana mówi, że sedany pokonają SUV-y. Właściwie to pokazują im środkowy palec. Wierzyć mu, czy nie wierzyć?
Alfonso Albaisa rozmawiał w Tokio z dziennikarzami Automotive News Europe i poczynił kilka ciekawych uwag na temat przyszłości sedanów i SUV-ów. Oto najlepsza z nich.
Odważne słowa jak na człowieka odpowiedzialnego za design marki, której gama modeli osobowych w Polsce wygląda tak.
I która swój rynkowy sukces oparła na Nissanie Qashqaiu przypominającym różne rzeczy, ale nie sedana. Nissan twierdzi, że wie co mówi.
SUV-y to tylko moda
Albaisie wtóruje kolega odpowiedzialny za strategię rozwoju produktów - Ivan Espinoza. Mówi, że młodzi ludzie są już znudzeni SUV-ami i twierdzi, że widział potwierdzające dane.
Młodzi nie chcą być jak ich rodzice (szok!) i dlatego nie chcą kupować takiego samego typu nadwozia. Ten bunt ma skłonić ich do zakupów eleganckich sedanów zamiast masywnych, wysoko zawieszonych SUV-ów.
Panowie na pewno wiedzą co mówią, a może też przygotowują grunt pod jakieś nowe płaskie modele, zamiast wydawać na świat nowe SUV-y Nissana. Choć w ich przypadku to raczej crossovery. Europejski rynek na razie nie wygląda jakby miał odtrącić SUV-y, a ja nie bardzo mogę sobie wyobrazić po co mi sedan.
Może nie jestem w targecie
Jedna podróż z wózkiem dziecięcym w sedanie wyleczyła mnie z pomysłów o podróżowaniu w eleganckim nadwoziu. Za to testowanie Kadjara, czy Mercedesa GLC uświadomiło mi, za co można polubić się z nadwoziem typu SUV.
Wygodne wsiadanie, wygodne pakowanie bagaży i brak troski o wysokie krawężniki. Ja postawiłbym na praktyczność, nawet kosztem wyższego spalania. Żaden sedan raczej mnie nie zadowoli, skoro z myśli o sedanie wyleczyło mnie Audi S6, które pozostawia niewiele przestrzeni do narzekań.
Nie w głowie mi design i może to odróżnia mnie od młodych, europejskich nabywców. Dzięki nim rynek średnich rozmiarów samochodów kurczy się z roku na rok - od 2014 do 2018 roku zmalał o 25 proc. wśród modeli masowych, a o 18 proc. wśród marek premium. A SUV-y zwiększają swój udział w europejskim rynku zbliżając się do 40-proc.
Może nadzieja dla sedanów jest w tym, że niewiele miejsca pozostało już na jakiekolwiek nowe modele z podniesionym nadwoziem. W tym zakresie wymyślono już chyba wszystko. SUV-y są spłaszczane, przycina się im tył stylizując na coupe i odbierając miejsce w środku. Między istniejące nieduże modele wciąż wciska się kolejne, ważne by wsiadało się do nich choć trochę wyżej.
Wiele marek zapomniało już, że można produkować sedany. Czyżby czekało ich odświeżenie pamięci? Nissan w swych przepowiedniach nie jest jedyny.
Sedany nie takie martwe
Hakan Samuelsson z Volvo również twierdzi, że sedany powrócą. Zużywają mniej paliwa niż SUV-y, więc ich powrót wymuszą zacieśniające się normy emisji spalin. Ten typ nadwozia łatwiej je spełni.
Volvo liczy, że ich S60 będzie synonimem luksusu na rynkach takich jak Chiny, Rosja, czy Południowa Afryka. Jeśli SUV-a mają już wszyscy, to sedan faktycznie pozwoli się wyróżnić. Lecz czy potrzeba odróżnienia od reszty wygra z wygodą użytkowania, niebawem się przekonamy.
Wygoda czy normy?
O wszystkim i tak mogą zdecydować normy emisji spalin. Jeśli producenci będą musili robić sedany by je spełnić, to sprawią, że będziemy je kupować. Ja sercem wybrałbym sedana, a kręgosłupem SUV-a. Co według was powinno zostać nadwoziem przyszłości?