Przemyślane rozwiązania po chińsku – elektryczny skuter dla kobiety
Chińskie Niu wymyśliło elektryczny skuter, którym chce zainteresować kobiety – oto Gova C0.

Nie, spokojnie, nie będzie dowcipów wuja z wesela co też musi mieć taki skuter, żeby, hehe, chciała na nim jeździć babeczka. Chodzi o całkiem sensowne podejście do potrzeb mieszkańców miast i to niekoniecznie płci żeńskiej. Skoro w Chinach kobiety mogą mieć dedykowane samochody, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przygotować dla nich również specjalne skutery. I w przeciwieństwie do samochodów, nie chodzi wyłącznie o kolorki i wykończenie.

Skuter dla kobiety może inny niż dla mężczyzny
Obranie kobiet jako grupy docelowej jest w tym przypadku pewnym uproszczeniem. Chodzi o to, że Niu dostrzegło potrzeby drobniejszych użytkowników jednośladów. A że kobiety są zwykle drobniejsze od mężczyzn, to w tę stronę przesunięto akcenty w komunikacji marketingowej produktu. I to może mieć sens. Moja żona na przykład strasznie chciała jeździć na 125-ce. Podobał się jej mój KTM Duke 125 i nie raz próbowała się do niego przemóc, ale że ma 165 cm wzrostu i jest drobnej budowy, miała problem z utrzymaniem sprzętu po zatrzymaniu. Nie było mowy o dosięgnięciu obiema stopami do podłoża, a przechylenie ciała i oparcie na jednej nodze wymuszało walkę z masą motocykla. W efekcie, po kilku próbach żona dała sobie spokój. Niu rozwiązało ten problem zawieszając siedzisko Govy C0 na wysokości 74 cm, o 9 cm niżej, niż w moim Duke'u.

Dodatkowo chiński sprzęt jest naprawdę lekki, bo waży zaledwie 75 kg, niemal połowę mniej niż moja 125-ka
Oczywiście ma to też pewne negatywne konsekwencje – obniżenie masy wymagało zastosowania mniejszego akumulatora. Ten w Govie waży zaledwie 5,6 kg i pozwala na przejechanie 50-60 km. Jednak dla świadomego użytkownika takie ograniczenie nie musi być problemem.

Gorzej, że dostosowując parametry sprzętu do lokalnych przepisów, Niu postawiło na silnik o mocy zaledwie 400 W i ograniczyło prędkość maksymalną Govy C0 do 25 km/h. W takiej konfiguracji u nas ta maszyna by się nie sprawdziła – na ulicę byłaby za wolna, a na ścieżkę rowerową nie miałaby wstępu. Zastosowanie mocniejszego napędu wymusiłoby pewnie montaż większych akumulatorów i podniesienie masy całego zestawu. To pewnie wpłynęłoby na cenę, która obecnie wynosi równowartość zaledwie 525 dolarów, czyli dwóch tysięcy złotych. To o ponad połowę mniej niż wyniosła cena opisywanego u nas wczoraj modelu Ola S1. Ale gdyby zastosowanie mocniejszego silnika i większych akumulatorów skutkowało podniesieniem ceny do poziomu porównywalnego z Olą, taki sprzęt wciąż mógłby mieć u nas sporo sensu.

Niu rozpycha się łokciami coraz szerzej na rynku amerykańskim. Pozostaje nam liczyć, że zacznie intensywniej przymierzać się również do rynku europejskiego. A gdy już wjedzie na poważnie, możliwe że i najdrobniejsi z nas będą mieli okazję spróbować jazdy jednośladem. Moja żona już czeka.