Oto naczepa naczepiana przed naczepą do wspomagania ciągnika i naczepy. Co? Elektromobilność
Stany Zjednoczone, kraj wielkich idei, wielkich autostrad i wielkich ciężarówek. Teraz być może bedą jeszcze większe, ponieważ ktoś wpadł tam na pomysł: To naczepa naczepiana przed naczepą do wspomagania ciągnika i naczepy. Proste?
Za tym pomysłem stoi Revoy Electric. To start-up z San Francisco. Słowo start-up oznacza w tym przypadku, że mamy do czynienia ze specyficznym typem firmy. To firma, która ma niezbyt przemyślany, ale bardzo ekologiczny pomysł.
O co tutaj chodzi? Montujesz pojazd elektryczny pomiędzy ciągnikiem i naczepą. To sprawia, że twój zestaw nagle jest hybrydą, ma większy zasięg, zużywa mniej paliwa oraz emituje duuużo mniej szkodliwych substancji. A gdy wczepka się rozładuje, to wymienia się ją na drugą, w pełni naładowaną i dalej w drogę.
Teoretycznie brzmi to świetnie. Niestety konstrukcja Revoy EV nie ma sensu, ale po kolei. Zacznijmy od tego, że baterie mają pojemność 525 kWh, a więc ważą kilka ton. A teraz zgadnijcie gdzie są zamontowane. Pewnie nisko w podłodze, prawda? Otóż nie - są wysoko ponad ramą, ponieważ w ramie jest silnik, który doprowadza moc do tylnej osi za pomocą wału, tylnego mostu oraz półosi. Gdyby tylko dało się zamontować silnik elektryczny w osi, a zaoszczędzone miejsce przeznaczyć na baterię... Przepraszam, rozmarzyłem się - wróćmy do Revoy EV. A więc ten akumulator ma wystarczyć na około 500 kilometrów samodzielnej jazdy i znacznie odciążyć diesla pod maską ciągnika. Taki truck zamiast około 30-40 litrów oleju napędowego na 100 kilometrów ma zużywać jedną trzecią - około 7-11 litrów.
Plany Revoy Electric są bardzo, ale to bardzo ambitne. Firma zakłada budowę ogromnej floty wczepek, które będą stale podłączane i odłączane na hubach. Tam będą również ładowane. A więc muszą powstać huby z ładowarkami oraz wystarczająca ilość wczepek, znacznie przekraczająca ilość ciężarówek zdolnych do obsłużenia. Od tego wszystkiego już rozbolała głowa, a nie doszliśmy jeszcze do tak przyziemnych spraw, jak potrzeby kierowców. Pokażcie mi kierowcę, który będzie chciał codziennie rozczepiać zestaw (odczepienie dwóch siodeł), a potem łączyć go od nowa z nową wczepką. Zdaniem Revoy to ma zajmować kierowcom 5 minut. Ja myślę, że 5 minut to będzie trwała wiązanka słowna wypowiadana przez kierowców na myśl o podmienianiu wczepki.
Naczepa do ciągnięcia naczepy
Kolejna sprawa to fakt, że ani ciągniki, ani naczepy nie są przygotowane do obsługi tego urządzenia. Revoy zapowiada złote góry, ale serio... jak to ma działać? Napęd ciągnika sobie i napęd doczepki sobie? A co z hamulcami, co z rekuperacją? Jest jeszcze sprawa manewrowania. Kierowcy mają tak po prostu zacząć cofać z podwójnym przegubem, tak? Bułka z masłem - codziennie parkują takie zestawy.
Kolejny temat to masa własna. W USA ciągnik z naczepą i ładunkiem może ważyć maksymalnie 80 tys. funtów, czyli ok. 36 ton. To o 10 proc. mniej niż w Europie. Rząd Stanów wprowadził większe DMC dla zestawów elektrycznych (dodatkowe 2 tys. funtów), ale to nie dotyczy wczepki EV, a ona swoje waży. Ile? Nie wiadomo, ale biorąc pod uwagę, że ma pełnoprawne siodło i ramę oraz cały napęd elektryczny, to z pewnością nie jest to mało. A to oznacza, że znacznie spadnie ładowność.
Revoy Electric naczytał się również bardzo dużo podręczników do implementowania technologii w IT i chce sprzedawać swoje rozwiązanie jako serwis. A mówiąc po Polsku - chce je wynajmować. Klient płaci abonament i jego kierowcy podmieniają sobie wczepki.
I co o tym wszystkim myśleć? Jak dla mnie to rozwiązanie ma zbyt wiele wad. Gdyby tylko istniał jakiś sensowny elektryczny transport naziemny z gotową infrastrukturą... Chętnie bym się nad tym zastanowił, ale muszę lecieć, bo spóźnię się na pociąg.