REKLAMA

Legendarny Volkswagen powraca? Lider każe podążać za białym królikiem

To nie Matrix, to marketing. CEO marki Volkswagen pokazał na LinkedIn białego królika i zasugerował, że "rabbit" to zapowiedź. Czego? Nie wiem, ale łyknąłem całą garść tych czerwonych tabletek i spróbuję znaleźć odpowiedź na to pytanie.

Rabbit
REKLAMA

Thomas Schafer zasiadający w radzie nadzorczej Grupy Volkswagen zamieścił w social mediach zdjęcie białego królika, a swój post podpisał słowami: "W Volkswagenie kochamy królika. Odliczanie właśnie się rozpoczęło, bądźcie uważni.” Czy te słowa oznaczają powrót samochodu o nazwie Rabbit? Najprawdopodobniej tak.

REKLAMA

Część z Was pewnie teraz się zastanawia „jaki powrót, jakiego Rabbita”. Musicie wiedzieć, że w styczniu 1975 r. w USA to właśnie Rabbit zastąpił legendarnego Beetle. To była pierwsza generacja Volkswagena Golfa w wersji na rynek amerykański. Rabbit stał się hitem ze względu na swoją zwinność przypominającą króliczka oraz niskie koszty utrzymania (może tankowało się marchewkę?).

Kompaktowy samochód szybko stał się najpopularniejszym modelem marki, a w 1976 r. New York Times napisał: „Przez ostatnie trzy miesiące sprzedaż Rabbita wynosiła 8000 sztuk miesięcznie”. W tym samym artykule wspomniano, że użytkownicy „pokochali go za przestronność, prowadzenie, dużą prędkość maksymalną oraz niezłe przyspieszenie”. Problemem była niezawodność. Magazyn Consumer Reports podawał, że „właściciele zgłaszali poważne problemy ze swoimi samochodami”. Być może właśnie z powodu tych problemów w 1985 r., zmieniono nazwę i kolejna generacja hatchbacka nosiła już nazwę Golf.

Wielki powrót królika

Taki stan rzeczy pozostawił spore pole do popisu dla żądnych nowocześnie opakowanej nostalgii klientów. Zapomniana legenda sprzed pięciu dekad, która była rewolucyjnym następcą Garbusa, a potem odeszła w niepamięć? Przecież to idealna okazja, żeby pokazać nowego Rabbita, który znów przeprowadzi rewolucję. Jaką? Pewnie tę elektryczną, no bo jaką inną?

Rabbit

Tym sposobem dochodzimy do akapitu, gdzie powinna paść odpowiedź na to, czym będzie nowy Rabbit. Z większości artykułów konkurencji pewnie dowiecie się, że to będzie coś przystępnego, elektrycznego i podobnego (przynajmniej od strony technicznej) do ID.2ALL, ale ja zjadłem dużo czerwonych pigułek i mam inną, lepszą teorię.

Powiedzmy sobie szczerze, wprowadzenie na rynek modelu ID.3 nie było taką rewolucją, jaką zapowiadał Volkswagen. Na niemieckiego elektryka wcale nie rzuciły się hordy wyznawców i nikt mu nie wybudował pomnika w Wolfsburgu. A jeżeli modele z serii ID nie są w stanie zgruzować sprzedaży Tesli w Europie, to z pewnością nie dadzą rady w USA. Dlatego potrzeba czegoś nowego... nowej marki - Rabbit. Jeżeli ktoś właśnie opluł ekran kawą, to niech się chwilkę zastanowi. Kilka lat temu byliśmy zgodni, że Cupra nie może się udać, prawda? Dziś jest wielkim sukcesem. A więc może warto postawić na świeżą nazwę? Na dodatek brudną marketingową robotę kojarzenia królika z prądem zrobił już Duracell. Aha i jeszcze jedno - jeden z hasztagów przy białym króliku to #lovebrand, co oznacza "kocham markę".

Follow the white Rabbit

Pomyślmy, Rabbit - elektryczne zwinne niemieckie samochody dla klientów z USA - to brzmi dobrze. Tylko niech to nie będzie ID.2ALL, bo to zbyt mały pojazd dla Amerykanów. Zamiast tego lepiej zbudować Rabbita na ID.4 i  jeszcze zaprosić tego Pana, który narysował Formentora, żeby nakreślił coś równie dobrego. Ja bym jeździł, a Wy?

Kończę, bo właśnie nadlatuje Nabuchodonozor i muszę lecieć, uwolnić Was z Matrixa pełnego Rabbitów.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-30T09:15:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T17:05:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T12:17:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T10:39:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T16:23:40+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T12:32:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T11:02:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-27T11:47:30+02:00
Aktualizacja: 2025-04-25T19:50:47+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA