REKLAMA

Czy istnieje dobry powód, by Łada Niva kosztowała 100 tysięcy dolarów? Być może, ale nie w tym przypadku

Łada Niva to kultowa rosyjska terenówka, szeroko rozpoznawalna i... nadal produkowana. Można ją kupić nawet w Polsce - koszt najtańszej wersji wynosi niespełna 50 tysięcy złotych. Co tu się zatem wyrabia, że egzemplarz z 1981 roku ma na aukcji RMSothebys osiągnąć cenę 100 tysięcy, i to nie złotych, a dolarów?

Ta Łada Niva może się sprzedać za 100 tysięcy dolarów. Dobrego powodu brak
REKLAMA
REKLAMA

Zacznijmy od tego, że Niva - w obecnie produkowanej postaci znana jako Łada 4x4 - nieraz w swojej historii brała udział w rozmaitych imprezach sportowych. Nie chodzi tu bynajmniej o wydarzenia rangi Pucharu Sołtysa Błotnikowa Górnego.

Nivy brały bowiem udział także w jednym z najtrudniejszych, a przy tym najbardziej znanych rajdów świata - w Rajdzie Paryż-Dakar.

Pierwszy taki występ miał miejsce w 1979 roku, kiedy w rajdzie pojawiło się w sumie 5 aut tej marki. Łada Niva oferowana przez RM Sotheby's także wzięła udział w słynnej imprezie sportowej, tyle że dwa lata później. Oczywiście pojazd jest konstrukcyjnie zmodyfikowany względem egzemplarzy seryjnych. Ma między innymi drzwi, maskę i klapę bagażnika z tworzywa sztucznego, odpowiednie osłony, dodatkowe oświetlenie, a ponadto powiększony do 150 litrów zbiornik paliwa i zmodyfikowane zawieszenie. Opisywany egzemplarz wyposażony jest w standardowy, gaźnikowy silnik 1.6.

W tym momencie wszystko jest jeszcze całkiem w porządku - kiwamy głową z uznaniem i sprawdzając jednocześnie stan konta bankowego kontemplujemy czerwone nadwozie Nivy zastanawiając się przy tym, jak dobrze jej poszło.

Sęk w tym, że nie poszło, a to tylko pierwszy z problemów.

Oferowana Łada Niva o numerze startowym 167 owszem, w rajdzie udział brała, ale do mety po prostu nie dojechała. Dojechał inny egzemplarz, który nawet zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Tyle tylko, że to nie jest usprawiedliwieniem dla poziomu absurdu zaoferowanego przez skądinąd poważany dom aukcyjny. Powody takiej oceny są trzy.

Po pierwsze, ze względu na długi postój stan auta jest raczej nędzny. Bazę do remontu samochód stanowi zapewne całkiem dobrą, ale ewentualna renowacja wywindowałaby koszty jeszcze bardziej.

fot. RM Sotheby's

Po drugie, wystawiony wóz nie jest egzemplarzem fabrycznego teamu. Pojazd o numerze nadwozia 39424 został zakupiony w 1979 roku przez François Jeansona. Po wprowadzeniu odpowiednich modyfikacji pan Jeanson wystartował nim w rajdzie wraz ze swoim synem - również François. Godne pochwały, ale równie dobrze moglibyśmy więc dziś kupić nową Ładę 4x4, zmodyfikować ją, wystartować w Dakarze, po czym wycofać się z rajdu, odczekać 35 lat i czekać na pieniądze.

Do tego wszystkiego dochodzi problem numer 3. Odrobinę większy, delikatnie mówiąc. Bo widzicie... Ten egzemplarz w 2009 roku już był na innej aukcji, organizowanej przez Bonhams. Ba, nawet się sprzedał.

Za 4600 euro.

REKLAMA

To oznacza, że ktoś 9 lat temu kupił ten samochód za bezcen i wstawił go do szopy. Tam Niva sobie niszczała, a teraz z jakiegoś względu oczekuje się, że osiągnie wartość na poziomie od 50 do 75 tysięcy euro. Wygląda to zatem tak, jakby w RM Sotheby's zatrudniono Mirka handlarza, bo "on przecież ze wschodu, on się zna, miał identyczną i będzie wiedział jak się sprawą zająć". A nam oczy ze zdziwienia robią się wielkie niczym kamienie młyńskie.

Można na to spojrzeć też z drugiej strony. Za kolejnych 9 lat auto będzie można sprzedać za co najmniej pół miliona euro!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA