Czuję dyskomfort patrząc na nową Kię Sportage. Ten samochód nie ma oczu
Dawniej cieszyliśmy się, bo auta się do nas uśmiechały i patrzyły na nas swoimi reflektorami. Ale już nie są sympatyczne.
Pareidolia - zjawisko dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych szczegółach, czemu towarzyszy poczucie nierzeczywistego charakteru owych spostrzeżeń (co odróżnia je od iluzji), przeważnie pojawiające się przy pełnej świadomości. Tak Wikipedia definiuje to zjawisko, ale wystarczy spojrzeć na zdjęcie ilustrujące artykuł, by od razu zrozumieć, o co chodzi. Widać tam przód klasycznego, brytyjskiego roadstera marki Austin-Healey. Nie ma wątpliwości – on się uśmiecha do oglądającego!
Reflektory samochodu to jego oczy…
…a osłona chłodnicy to usta. „Uśmiechnięta twarz” auta to nic rzadkiego. Łagodnym spojrzeniem czaruje poczciwy Maluch (choć wielu właścicieli zerkało na niego raczej z innymi emocjami), bo znaczek na środku przypomina nos, a Suzuki Carry przygląda się ciekawsko swoimi wielkimi lampami.
Z kolei wyraz „twarzy” Mazdy MX-5 pierwszej generacji idealnie oddaje wyraz twarzy kierowcy, szalejącego właśnie po zakrętach. Szeroko otwarte oczy, szelmowski, nieco szalony uśmiech – to auto wygląda po prostu sympatycznie i miło się na nie patrzy.
Potem przyszła moda na wściekłe spojrzenia
Człowiek z aspiracjami do bycia człowiekiem sukcesu, jeżdżący swoim prestiżowym samochodem, nie zerka na innych z uśmiechem. Dopiero gdy rzeczywiście osiągnie coś dużego, będzie mógł się wyluzować i rozluźnić. Póki co, jego auto ma wyglądać groźnie. Oczy w postaci reflektorów stały się przymrużone, a grill zaczął wyrażać zdenerwowanie. „Uciekajcie z drogi, bo was pożrę” – przekazywały samochody prosto do podświadomości obserwatorów.
Ale i to nie było wcale takie złe. Dopóki w wyglądzie auta da się znaleźć cechy ludzkiej twarzy – czyli odpowiedni układ „oczy”, „nos” czy „usta” – nie jest źle. Poza tym, większość tych agresywnych modeli wyglądała mimo wszystko nieźle.
Ale teraz ze stylistyką dzieje się coś niepokojącego
Auta – trzeba przyznać, że póki co głownie koreańskie – zaczynają wyglądać dziwnie. Widziałem to już w Hyundaiu Kona, trochę w Tucsonie, a teraz do napisania całego wpisu zainspirowała mnie nowa Kia Sportage. Jeżdżę nią od wczoraj i od pierwszego momentu, gdy spojrzałem na „mój” egzemplarz na parkingu, coś nie pasowało mi w jego przodzie.
Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie, o co chodzi. Za efekt pewnego dyskomfortu i zdezorientowania odpowiada układ reflektorów. Nie przypominają oczu. Są ułożone dziwacznie, mają kosmiczne kształty i nie wiadomo, gdzie patrzeć. Zerkasz na Suzuki Carry – wygląda uroczo, mimo że tak naprawdę to cuchnąca benzyną puszka, która powoduje problemy ze słuchem. Stajesz przed Mazdą MX-5 i widzisz, że jest przyjaźnie nastawiona. A w przypadku Kii Sportage myślisz tylko „CO TO MA BYĆ?”.
Nie do końca uważam, że nowa Kia Sportage jest brzydka
Jest dziwna i chyba przekombinowana. Muszę jeszcze trochę na nią popatrzeć, żeby zdecydować, czy mi się podoba. Dobrze, że w środku jest bardziej zwyczajna i zupełnie zwyczajnie - czyli nieźle - jeździ. Można się nawet czasami uśmiechnąć, jak mały roadsterek. Wkrótce napiszemy o tym więcej.