Najbardziej bezsensowny gadżet w Audi e-tron jest tym najlepszym. Rzeczywistość pięknieje
Zgadzam się z 99,99 proc. zarzutów wobec kamer zamiast lusterek w Audi e-tron. Nie oddałbym ich dla 0,01 proc.
Na kamerach zamiast lusterek w Audi e-tron powieszono już tyle psów, że niedługo zaczną bankrutować schroniska. Wszystkie te zarzuty są słuszne, gdyż to rozwiązanie nie ma żadnego sensu, z jednej prostej przyczyny, kamery zamiast lusterek nie zmieniają prawie niczego na lepsze (poza 0,01 proc.). I nie dość, że nie zmieniają na lepsze, to potrafią jeszcze korzystanie z lusterek pogorszyć. Nie szkodzi, to jest rzecz, z której bym w e-tronie nie zrezygnował. W e-tronie S, którym właśnie jeżdżę, ma wręcz największy sens (w tym morzu bezsensu).
Co dają kamery zamiast lusterek?
Nic nie dają (poza 0,01 proc.). Duże lusterka są łatwiejsze w obsłudze, dużym lusterkom nic nie dolega, a do kamer trzeba się przyzwyczaić. Zerkasz wyuczonym szybkim ruchem gałki ocznej w lewo, chcąc dynamicznie zmienić pas, a tam nic nie ma, patyczek z oczkiem sterczy. Trzeba wtedy szybko przenieść wzrok niżej i dopiero podjąć decyzję, czy można bezpiecznie zmienić pas. Oczywiście jeśli nie zasłoniliśmy sobie obrazu lewą ręką, a konkretnie swoim modnym zegarkiem.
Cyfrowe lusterko oczywiście jest mądre, sygnalizuje obiekty w martwej strefie, nawet miga, gdy ktoś będzie nacierał pasem obok zbyt szybko. W teorii powinno być w porządku, ale nie jest, bo szacowanie odległości pojazdu na sąsiednim pasie to sprawa wymagająca wyuczenia i zdobycia doświadczenia. Ze zwykłym lusterkiem nie ma się do czego przyzwyczajać.
Cyfrowe lusterko chce bronić się też innymi argumentami. Widok może się zmieniać zależnie od osiąganej prędkości, po przekroczeniu 90 km/h pole widzenia zostanie zmniejszone. Można sterować nim dotykowo zmieniając kąt widzenia, pomyślano naprawdę o wszystkim. Tylko że przy każdym parkowaniu nie wiesz czemu ufać, obrazowi na ekranie lusterek, lusterku wstecznemu, własnemu osądowi przy oglądaniu się przez ramię, a może obrazowi z tylnej kamery lub widokowi 360 stopni, czy też symulacji 3D. Patrzysz na to wszystko i myślisz, ja tylko chciałem zerknąć w lusterko, żeby zobaczyć rzeczywistą odległość od innego samochodu przy ciasnym parkowaniu. Zamiast rzeczywistości dostajesz obraz z kamer przez cały czas.
Przejechałem już sporo kilometrów Audi e-tron S i jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. Męczy mnie to czasami, że nie widzę, jak jest naprawdę, tylko ciągle widzę cyfrowy obraz. Ustawianie lusterek przez wodzenie palcem po ekranie wcale nie jest wygodne, ale wiem, że to jest ostatnia rzecz z jakiej bym zrezygnował w konfiguratorze.
Rzeczywistość jest brzydsza
Mikołaj miał przykre doświadczenia z kamerami, aż twierdził, że nie powinny zostać dopuszczone do ruchu. Słońce czyniło je bezużytecznymi i ma nawet na to dokumentację zdjęciową. Ze zdumieniem odświeżyłem sobie jego tekst, bo ja nic takiego nie zaobserwowałem. Jeździłem Audi e-tron S w słońcu i deszczu, w dzień i w nocy i mogę powiedzieć tylko jedno, obraz na ekranie w technologii OLED to jest ż y l e t a.
Mój telewizor ma gorszy, nie znam parametrów tego ekranu, ale jakość jest tak dobra, że przyjemnie jest po prostu na niego patrzeć. Wszystko na zewnątrz staje się ładniejsze, barwy bardziej nasycone. Jeśli jakiejś pani opatrzył się mąż, niech każe mu stanąć przy tylnym kole, od razu zrobi się ładniejszy.
W słońcu nie dostrzegłem problemów, nocą również widać wszystko jak na dłoni. Między innymi dlatego jestem w stanie ścierpieć brak normalnych lusterek, mimo że nienawidzę, gdy przy bezkluczykowym zamykaniu pojazdu się nie składają, informując mnie tym samym, że samochód jest zamknięty. Kamera się nie składa.
Poczucie wyjątkowości to 0,01 proc.
Audi e-tron nie robi wrażenia elektrycznego samochodu z kosmosu, wnętrze i multimedia nie odróżniają go znacząco od spalinowej gamy. Jak wsiadasz do Tesli to od razu widzisz, że to coś innego niż spalinowy samochód. W Audi e-tron nie ma innego znaczącego elementu mówiącego, że wydając blisko, albo ponad pół miliona złotych, kupiło się samochód gadżet. A kamery-lusterka dają to coś czego nie ma nikt inny. Ludzie tego potrzebują, poczucia, że mają coś wyjątkowego. Trzy ekrany mają inne modele Audi, braku zwykłych lusterek nie ma nikt.
Żeby cieszyć się tym cyfrowym szaleństwem trzeba wydać ponad 13 tys. zł, bo wybór kamer zamiast lusterek za ponad 7 tys. zł. wymaga zaznaczenia kolejnych opcji. Przy takiej cenie tego pojazdu (wersja z literą S otwiera cennik kwotą 414 900 zł), wydanie kolejnych 13 tys. zł nie wydaje się nonsensowne.
Przechodnie myślą, że ktoś ukradł lusterka, ale ważniejsze jest to co myśli właściciel. Nie po to się kupuje elektryczny samochód w salonie Audi, żeby być pospolitym. Obraz-żyleta na pewno będzie cieszyć, choć zastępowanie lusterek kamerą nie ma większego sensu.
Będę zachowanie kamer w słońcu jeszcze obserwował i we właściwym teście e-trona z literką S napiszę, czy coś się w mojej ocenie zmieniło.