Nowa Honda CR-V plug-in kosztuje prawie 280 tys. zł. Co można kupić za te pieniądze?
Pewnie mieszkanie w małym mieście. A jakiś nowy samochód z segmentu premium? Sprawdźmy.
Od 278 600 zł: taka cena widnieje przy nowej Hondzie CR-V w wersji plug-in. Przyzwyczailiśmy się już, że samochody są drogie lub bardzo drogie, ale Honda nadal jednak potrafi zaskoczyć. Oczywiście taka Honda CR-V plug-in to kawał wygodnego wozu, a do tego z ogromnym zasięgiem na samej elektryczności, wynoszącym nawet ponad 80 km. Ma pełne wyposażenie, wieloletnią gwarancję, niską utratę wartości i w ogóle jest wspaniały, ale 280 tys. zł?
Tak, a w czym problem?
Honda nie bawi się w półśrodki jeśli chodzi o ceny. Ma być drogo i jest drogo – tak się buduje obraz marki premium. Prawie 280 tys. zł za SUV-a klasy średniej to naprawdę mocne uderzenie, więc zobaczmy co podobnego można mieć za te pieniądze. Nasze kryteria to SUV z automatyczną skrzynią biegów, najlepiej hybryda plug-in.
Oczywiście mógłbym porównywać CR-V plug-in do innych podobnych SUV-ów produkcji japońskiej (lub od japońskich producentów) czy nawet do aut koreańskich, ale zebrałaby srogie baty, ponieważ Toyota RAV4 plug-in jest tańsza o ponad 22 tys. zł, a Nissan X-Trail e-Power, choć to nie plug-in, zaczyna się od... 188 tys. zł. Poszukajmy konkurencji za ok. 270-290 tys. zł.
Zacznę od końca: od Volvo XC60 Recharge
To też hybryda plug-in, ale zdecydowanie z powiewem premium. Cena od 259 900 zł, czyli zauważalnie taniej niż w przypadku Hondy. Co oferuje Volvo? Na pewno 78 km zasięgu na elektryczności i moc systemową 350 KM. Honda podaje tylko moc silnika elektrycznego: 184 KM. Oczywiście tych wartości nie da się wprost porównać, ale to nie szkodzi. Klient wchodzi na stronę i widzi: Honda 184, Volvo 350 KM i jeszcze jest tańsze. Honda ma napęd na przód, Volvo to AWD w każdej wersji plug-ina. Trudno bezpośrednio porównać ich wyposażenie, bo jest go tyle (plus Volvo ma możliwość konfiguracji – Honda nie), że łatwo się pogubić. W każdym razie, z której strony nie patrzeć, to Volvo zyskuje punkty w porównaniu do Hondy.
No dobrze, ale coś japońskiego
Lexus NX występuje w wersji plug-in hybrid – jest to jedyny model Lexusa porównywalny cenowo z Hondą CR-V. Jest jednak zauważalnie droższy, bo jego cena zaczyna się od 317 tys. zł – to 39 tys. zł różnicy wobec Hondy. Trudno jednak pominąć nieco inne postrzeganie marki Lexus. Oczywiście są tacy, których ostentacyjne „premium” w Lexusie odrzuca, ale biorąc pod uwagę że Polska jest ponoć największym dla Lexusa rynkiem w Europie, to raczej mniejszość.
NX plug-in oferuje akumulator o pojemności 18,1 kWh i teoretyczny zasięg na prądzie nawet 90 km – brzmi realistycznie. Moc systemowa to 306 KM, standardem jest też system napędu na 4 koła z silnikiem elektrycznym napędzającym tylne koła, gdy to konieczne (np. przy ruszaniu). Najniższa wersja wyposażenia dla plug-ina to Prestige, ale standardowy Lexus NX bez wtyczki i z napędem tylko na przód zaczyna się już w okolicach 221 tys. zł.
To teraz Niemcy
Audi Q5 TFSI e - gdzie e oznacza hybrydę plug-in - zaczyna się od, uwaga, 256 100 zł. Pod maską 2.0 TFSI, skrzynia to oczywiście S Tronic, a moc - 299 KM. Nie mogę powiedzieć, żebym kochał Audi, ale na razie jest to oferta nie do pobicia (oczywiście o ile ktoś nie lubi Volvo). Owszem, trochę przegrywa zasięgiem na prądzie, który wynosi do 62 km, ale nadrabia osiągami i oczywiście obecnością „czterech pierścieni”, które jak wiadomo, są dla ludzi oznaką sukcesu życiowego. Trochę to wygląda tak, jakby Audi i Volvo walczyły ze sobą ceną czy możliwościami konfiguracji, a na to wpadła Honda ze swoim autem, całkowicie poza realną konkurencją rynkową.
BMW? X3 w wariancie plug-in zaczyna się od tego samego poziomu co Honda. Oczywiście potem trzeba je jeszcze skonfigurować, podobnie jak Audi, co sprawia że ostateczna cena na pewno będzie wyższa. Z ciekawości wszedłem sobie na stronę „gotowe do odbioru”, gdzie można znaleźć niezłe X3 z plug-inem, ale kosztuje 330 900 zł. Prawdopodobnie dopiero to jest ta właściwa cena po wszystkich konfiguracjach, podczas gdy w przypadku Hondy za 278 tys. zł nie ma już niczego do dobrania, kupuje się samochód jako gotowy produkt.
I jeszcze Mercedes, który powinien być drogi z założenia
GLC 300 de – litera „d” nie jest tu przypadkowa, bo Mercedes oferuje hybrydę plug-in z dieslem. Jeździłem taką konfiguracją w klasie E i byłem nią zachwycony. Zapewne w GLC sprawuje się równie dobrze. Producent podkreśla, że na samym prądzie można przejechać aż 120 km, to zdecydowany rekord tego zestawienia. Łączna moc to aż 333 KM, przyspieszenie do setki – poniżej 6,5 sekundy. I za to wszystko Mercedes życzy sobie niemałą sumę 333 tys. zł. Wariant benzynowy wyceniono na „318 tys. i wyżej”. Niby jest to tylko odrobinę drożej niż Honda, ale jednak po skonfigurowaniu GLC z plug-inem wyląduje znacznie wyżej - podejrzewam, że bliżej 350-360 tys. zł.
To jak to w końcu jest, ta Honda CR-V jest droga czy tania?
Odpowiedź brzmi: tak. Jest droga, bo 280 tys. zł za SUV-a nie-premium (sory), nawet w mało popularnej odmianie plug-in, to straszna furmanka pieniędzy. Jest droga, bo przy tym poziomie liczylibyśmy na możliwość konfiguracji, a nie ma żadnej, bierzesz to co jest. Ale z drugiej strony, skoro są tańsze wersje hybrydowe bez wtyczki, to pewnie tego plug-ina i tak prawie nikt nie wybierze. Jeśli nie masz fotowoltaiki, to on tak nieprzesadnie ma sens, o czym zresztą już wiele razy pisaliśmy. Nie zmienia to faktu, że przy obecnym poziomie cen Honda realnie konkuruje z Audi i Volvo.