Grat dnia: doskonale zardzewiała cysterna do samolotów. Wygląda jak zombie, ale jeździ
Stare dostawczaki zajmują specjalne miejsce w moim graciarskim sercu. Z reguł ich elementy konstrukcyjne wykonywano z grubszej stali, niż w przypadku osobówek, więc nawet takie wyglądające jakby leżały od 20 lat w bagnie są w stanie jeździć i się nie złamać. Do tej kategorii należy ta cysterna paliwowa z 1959 r.

Tym razem grat dnia nie pochodzi z Polski, ale ten Thompson Brothers Tweed jest zbyt dobry, by go pominąć. Znacie firmę Thompson Brothers z Bilston? Ja też nie. To jedna z tych niszowych brytyjskich marek, które zniknęły w mrokach historii i zostały po nich tylko skany starych reklam, a wyszukiwarka Google na hasło Thompson Brothers wypluwa informacje o producencie alkoholi. Doskonale. Takie graty są najlepsze - nikt nie wie co to, nie dotyka ich spekulacja, nie ma rzędu identycznych aut na spotach. Tak się składa, że na wyspach można teraz kupić taki unikat.
To nie jedyna zaleta dostawczaka Tweed w wersji cysterna paliwowa. Służący niegdyś na lotnisku pojazd ewidentnie nie był nigdy remontowany, względnie ostatnią odbudowę miał przynajmniej 40 lat temu. Zmęczona karoseria nosi ślady malowania w stylu „John, idzie wiosna, weź wałek i pomaluj tą cysternę żeby nie było wstydu. Oczywiście większość wysokojakościowej powłoki lakierniczej przegrała z wieloletnim staniem pod chmurką, ale jestem w stanie dostrzec przynajmniej trzy kolory poza mchem i rdzą. Szkoda, że miejscami korozja przeszła na wylot albo pożarła całe elementy. W obecnym stanie wóz wygląda doskonale, jak wyłowiony z rzeki.
Teraz najlepsze - ta cysterna paliwowa jest sprawna.
Tak przynajmniej twierdzi sprzedawca. Ja mu wierzę. Stare dostawczaki mają to do siebie, że mogą latami stać w krzakach, dostaną trochę paliwa, nowy akumulator i po prostu jakby nigdy nic wyjeżdżają z miejsca swojego wieloletniego postoju. Na własne oczy widziałem takie akcje np. z Roburami. Grube ramy są w stanie długo opierać się korozji, a duże, niewysilone silniki pojadą nawet na oleju Kujawskim zamiast silnikowego. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Firma Thompson Brothers, która zajmowała się budową pojazdów specjalnych, jako bazę dal modelu Tweed wykorzystała mechanikę i podwozie Forda. Jako napędu użyto silnika V8 z czterobiegową skrzynią. Auto odpala, jeździ, rama jest cała i co lepsze - wyposażenie też jest podobno na chodzie. Wóz z bagna nadal byłby w stanie pompować paliwo. Rewelacja.
Najchętniej zostawiłbym karoserię tak jak jest, tylko zamontował oświetlenie i wykonał niezbędny serwis. Jeżdżący wóz w takim stanie robiłby większą sensację niż idealny, odnowiony. Obawiam się tylko, że pan Waldemar na SKP mógły nie pdobić przeglądu widząc np. brak nadkoli. Na szczęście naprawa tego auta nie powinna być bardzo trudna. W większości składa się z prostych blach, które łatwo dorobić, a fordowska mechanika raczej nie należy do nastręczających dużych problemów przy poszukiwaniu części.
Wada jest tylko jedna. Cysterna paliwowa Thompson Brothers Tweed kosztuje aż 10,5 tys. funtów (prawie 51 tys. zł). Nie jest to niska cena jak na auto z przerdzewiałą karoserią. Z drugiej strony - powodzenia z kupieniem drugiego. Być może ktoś się w nim zakocha i tyle zapłaci. Nadal będą to pieniądze lepiej wydane, niż gdyby kupić kolejnego takiego samego Mustanga w podobnej cenie.