Ford przedstawi w Genewie nowy model i wszyscy go przeoczą
Pierwszy Ford Ka był świetnym samochodem, tyle że korodował. O drugim lepiej byłoby jak najszybciej zapomnieć. Trzeci – którego mało kto rozpoznaje – doczeka się wkrótce nowej, podniesionej wersji.

Zaskakujące bywają losy niektórych linii modeli. Pierwszy Ford Ka wsławił się stylistyką z nietypowymi, wielkimi błotnikami, z odważnie nakreślonymi liniami, których brakowało konkurentom. Był naprawdę niezły, tyle że robiono go odrobinę za długo, bo bite 12 lat – od 1996 do 2008 r. Z następcą był taki problem, że stworzono go na bazie Fiata 500, tzn. wzięto bardzo udaną stylistycznie pięćsetkę i zabrano jej cały urok. Tym sposobem powstał nieciekawy, 3-drzwiowy samochód miejski, który nie odniósł już oczywiście sukcesu, bo i nie miał ku temu żadnych przesłanek.
Ford nie wyciągnął z tego żadnych wniosków.
Tak, wiadomo że chodzi o tzw. pokrycie rynkowe, czyli oferowanie modelu w każdym możliwym segmencie. Jednak trzecia generacja Forda Ka, tym razem nazwana Ka+, wygląda jakby Ford musiał przedstawić ją za karę. Jej premiera w Polsce przeszła kompletnie bez echa. Nie widziałem tego samochodu nawet opisanego w prasie w porównaniu z rywalami. A tych jest przecież niemało i albo radzą sobie na rynku całkiem nieźle (VW Up!, Kia Picanto), albo przynajmniej są oryginalni z wyglądu i konstrukcji (Renault Twingo). Ford Ka+ wygląda po prostu generycznie. I jest niemal identyczny z modelem sprzedawanym w Brazylii (tam zresztą debiutował w 2013 r.). To nigdy nie wychodzi na dobre samochodom oferowanym w Europie. Mamy inny gust i inne portfele niż Brazylijczycy.
Dla zwiększenia zainteresowania tym nieznanym szerzej na rynku modelem Ford przygotował wersję specjalną. W Genewie zadebiutuje Ka+ Active, czyli wersja uterenowiona. Brazylijczycy już ją mają – nazywa się Ka Trail. Różnica będzie polegać na tym, że do auta dołoży się wyższe zawieszenie zwiększające prześwit o 23 mm, 15-calowe felgi, nową gamę kolorów i trochę więcej chromowanych gadżetów. W kabinie zamontuje się nowy system „infotainment” z Apple CarPlay i Android Auto. Tylko że to wszystko w niczym nie pomoże, bo ludzie kupują małe auta z powodu ich ceny, a nie podniesionego zawieszenia.

Ka+ Active pokazuje błędy korporacyjnego myślenia.
Klienci szukają aut uterenowionych, lubią SUV-y i crossovery – sprzedajmy im najtańsze auto w naszej gamie drożej, bo udaje crossovera. Nie, to tak nie działa. Klienci kupują SUV-y i crossovery, bo są one prestiżowe i zapewniają im wysoką pozycję za kierownicą. Nikt nie pomyli Forda Ka+ z autem prestiżowym. Złośliwi twierdzą, że trudno go nawet pomylić z autem w ogóle, ale nie należy ich słuchać. Sam Ford Ka+ w zwykłej wersji jako tani wózek na zakupy ma pewien sens. Jest to samochód niewyróżniający się, ale praktyczny, tani ale nie najgorszej jakości (siedziałem w nim, to wiem). Przerabianie go na coś, czym nigdy nie będzie, nie zakończy się sukcesem.
Ale ale, ktoś może powiedzieć, a Dacia Sandero Stepway? To prawda, Sandero Stepway to rzeczywiście przykład samochodu miejskiego, w którym podniesiona wersja odniosła sukces. Tylko że sama Dacia Sandero dzięki umiejętnemu marketingowi jest europejskim hitem. Przez jakiś czas otwierała listę bestsellerów we Francji i Hiszpanii. Ten samochód naprawdę wszyscy znają i kojarzą, głównie dzięki (nieprawdziwej) famie, że to najtańszy wóz na rynku. Wszak Ford Ka poprzedniej generacji był jeszcze tańszy. Ka+ nie został wypromowany, nie ma mocnych cech wyróżniających, więc i jego podwyższona wersja przepadnie.
A skoro już przy tym jesteśmy, widzieliście kiedyś w ruchu Volkswagena cross up?

No właśnie.