Z katalizatorów robią bombe. Niebezpieczna moda narkomanów w Kinszasie
Tak wiele zagrożeń czeka na katalizatory. Do złodziei dołączają narkomani, żeby wciągnąć je nosem.
Katalizator samochodowy to element układu wydechowego odpowiadający za częściowe oczyszczanie spalin ze szkodliwych substancji. Jego ceramiczny rdzeń pokryty jest metalami szlachetnymi, takimi jak platyna, pallad, czy rod. Pełnią one kluczową rolę w katalizie, ale jednocześnie sprawiają, że katalizator to część bardzo droga. Dlatego złodzieje kradną katalizatory, żeby sprzedać je w punkcie skupu metali szlachetnych. Niestety, w Kinszasie odkryto nowy powód, by kraść katalizatory. Ich zawartość jest wciągana nosem.
Dlaczego kradną katalizatory w Kinszasie?
Władze Kinszasy odkryły, że na rynku pojawił się nowy narkotyk. Proszek nazywany jest bombe i wprowadza zażywających go w stan odrętwienia. Bombiarze potrafią otępiali kiwać się godzinami, nierzadko drapiąc się lub śmiejąc w trakcie. Ten stan bardzo sobie chwalą, wręcz uważają go za społecznie użyteczny. Jeden z bombiarzy tak tłumaczył to reporterowi.
Władze Kinszasy nie podzielają tego sposobu myślenia i są zaniepokojone. Przecież żeby zaznać stanu uspokojenia, najpierw ktoś musi ukraść katalizator z czyjegoś samochodu.
Co dzieje się z katalizatorami?
Nie jest do końca jasna, dlaczego narkotyk na bazie katalizatora działa właśnie w ten sposób. Na pewno, nawet jak na narkotyk, nie jest przesadnie zdrowy. Złodzieje zainteresowani są ceramicznym wkładem katalizatora, który ścierany jest później na proszek i mieszany ze środkami nasennymi, uspokajającymi i witaminami. Zdarza się, że starta zawartość katalizatora palona jest razem z tytoniem. W Polsce wypala się DPF-y, a w Kinszasie palą katalizatory. Mimo braku szczegółowych analiz składu i działania takiej mieszanki, nietrudno zgadnąć, że wprowadzanie do organizmu substancji zalegających w katalizatorze nie jest specjalnie zdrowe, a wręcz rakotwórcze.
Czy zwiększony popyt na używane katalizatory w Kinszasie wpłynie na wzrost kradzieży w Polsce? Chyba wciąż prościej ukraść je na miejscu w Kongo, ale jeśli moda na wciąganie szkodliwych substancji nosem się rozwinie, to kto wie? Może będziemy musieli bronić naszych katalizatorów nie tylko przed złodziejami, ale też przed złodziejami-narkomanami. Niektórzy tak boją się już teraz, że prewencyjnie wycinają swój katalizator, żeby nie dało się go ukraść. Oby ich nie podkusiło, żeby go wypalić.