REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Co piąty samochód kończy w zgniatarce przez nowoczesne systemy bezpieczeństwa. Coś poszło nie tak

Co piąty samochód kończy w zgniatarce po wypadku, ponieważ koszty jego naprawy są zbyt wysokie. To pięć razy więcej „całek” niż jeszcze w latach 80. Wszystkiemu winne są nowoczesne systemy bezpieczeństwa - naprawianie ich jest koszmarnie drogie i tym samym nieopłacalne. 

03.06.2024
10:08
wypadek
REKLAMA

Unia Europejska, czy USA mają rozporządzenia o wprowadzeniu do samochodów systemów ADAS. Ich zadaniem jest chronienie pasażerów przed wypadkiem. Jeżeli to się nie uda i dochodzi do kolizji, to szybko okazje się, że skomplikowana technologia staje się kulą u nogi. Problem polega na tym, że elektronika stosowana w tych systemach jest bardzo droga i ubezpieczyciele uznają, że nie warto zlecać jej napraw. 

REKLAMA

W przypadku wypadku pojazdu wyposażonego w ADAS bardzo często zachodzi konieczność wymiany wielu czujników, czy kamer. Do tego dochodzi ich kalibracja w celu zapewnienia prawidłowego działania. To wszystko może zwiększyć koszt naprawy o pięciocyfrowe kwoty. Taki stan rzeczy ma oczywisty wpływ na wzrost cen napraw, które i tak są już wysokie ze względu na stale rosnące koszty pracy, czy części. Efekt? Coraz więcej szkód całkowitych, tzw. „całek”. 

Co wchodzi w skład ADAS?

Unia Europejska wprowadziła rozporządzenie, według którego wszystkie nowe pojazdy drogowe tj. samochody osobowe, dostawcze, ciężarowe oraz autobusy muszą być wyposażone w inteligentnego asystenta kontroli prędkości, wykrywanie obiektów przy cofaniu za pomocą kamery lub czujników, ostrzeganie o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy, rejestratory danych na temat zdarzeń oraz awaryjny sygnał stopu. W przypadku samochodów osobowych i dostawczych są jeszcze dodatkowe systemy obejmujące m.in. utrzymywanie pojazdu na pasie ruchu i automatyczne hamowanie.

Coraz więcej całek, ale nie samochodów elektrycznych. Jeszcze...

Co ciekawe, jak wynika z badań CCC Intelligent Solutions przeprowadzonych w USA oraz cytowanych przez Bloomberg, odsetek kosztorysów samochodów elektrycznych kończących się magicznym słowem „całka” jest mniejszy niż w przypadku samochodów spalinowych. To jednak może szybko ulec zmianie, ponieważ wartość rezydualna samochodów zasilanych akumulatorami bardzo szybko spada. Pojawia się problem recyklingu akumulatorów, ale o tym przy innej okazji.

Kto na tym wszystkim korzysta? 

Za oceanem są to firmy handlujące rozbitymi pojazdami, które notują rekordowe wyniki. Amerykański Copart zaciera ręce i przewiduje, że odsetek wszystkich „całek" w Stanach Zjednoczonych może wzrosnąć nawet do 30 proc., a więc co trzeci wóz będzie miał w to w papierach.

To my, Polacy

Wiecie kto pomaga Copartowi i innym portalom aukcyjnym w osiągnięciu coraz lepszych wyników? My, Polacy. Coraz modniejsze staje się importowanie uszkodzonych samochodów z USA. W Polsce, na garażu „u Janusza” koszty napraw w magiczny sposób spadają i okazuje się, że wiele rzeczy nagle się opłaca. Potem te polepione wozy jeżdżą po naszych drogach i stanowią zagrożenie, ale to również jest temat na inny wpis. 

REKLAMA

Hej ChatGPT, nie rozbij nas proszę

Czy jest jakaś metoda, żeby zatrzymać te antyekologiczne, niebezpieczne i biurokratyczne działania? Widzę dwa. Pierwszy sposób to obniżenie cen części zamiennych, ale to się nie wydarzy. Drugi to sprawienie, że ADAS będzie o wiele bardziej skuteczny i nie będzie dochodziło do tylu wypadków. Musimy prosić sztuczną inteligencję, żeby tam wkroczyła.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA