REKLAMA

Można już zamawiać taniego elektryka Ark Zero. Czuję tu wibracje Peel P50

Nazwa Ark Zero pewnie jeszcze nic wam nie mówi, ale może słyszeliście kiedyś o najmniejszym samochodzie świata, czyli Peel-u P50 z lat 60.? Teraz na wyspach można zamawiać coś w rodzaju jego duchowego spadkobiercy - oto elektryczny Ark Zero. Producent mówi, że ma dwa miejsca dla ludzi i jedno dla psa.

Ark Zero
REKLAMA
REKLAMA

O Ark Zero dowiedziałem się z brytyjskiego portalu autocar.co.uk. Branżowa strona podała, że można go już kupić. Kosztuje 5995 funtów i tym samym jest najtańszym samochodem elektrycznym po drugiej stronie kanału La Manche. Samochód podobno można zamawiać tylko przez stronę producenta. Świetnie - pomyślałem - idę na stronę producenta. Wpisuję w Google hasło Ark Zero i... nie ma nic o tym pojeździe. Zamiast tego wyświetliła mi się postać z mangi pt. Kamen Rider. Świetnie, czyżby Ark Zero był żartem? Wygląda jak żart z samochodu, ale skoro pisze o nim Autocar.co.uk, to chyba istnieje, prawda? W końcu udało mi się znaleźć stronę producenta - oto ona.

Ark Zero

Co wiemy o Ark Zero?

Zacznę od tego, że Ark to nie jest plastikowa zabawka. Nadwozie jest zbudowane z amelinium i tego nie pomalujesz. Wróć. Nadwozie zbudowane jest z aluminium i mowa tu o konstrukcji monocoque. Brzmi bardzo poważnie, jak na takiego małego miejskiego „paputka”. Może jego wygląd jest mylący i jest to pełnoprawny samochód w konwencjonalnym znaczeniu tego słowa?

Ark Zero

No niestety nie. Pokażcie mi samochód, który ma niecałe 3 (słownie: trzy) konie mechaniczne? Nawet niektóre zdalnie sterowane modele R/C mają więcej. Ale może te konie, to jednorożce i mają jakąś magiczną moc, żeby przyzwoicie napędzić Ark Zero? Znowu nic z tego, bo prędkość maksymalna tej ważącej prawie pół tony puszki wynosi 45 km/h. Przyśpieszenie nie zostało ujawnione.

A jak wygląda sprawa akumulatora i zasięgu?

Producent zapowiada, że autko przejedzie 81 km. Jak duża w takim razie jest bateria? Próżno szukać odpowiedzi na to pytanie, ale wiemy, że jest to akumulator litowo-jonowy. Wiemy też, ile czasu potrzeba, żeby go naładować - jest to 6 do 8 godzin (słownie: sześć do ośmiu godzin). Dramat.

Może Zero Ark ma jakieś zalety?

Firma mówi, że naładowanie go do pełna kosztuje ok. 5 zł. Poza tym w Londynie Ark jest zwolniony z opłaty za wjazd do centrum miasta. Poza tym podoba mi się, że firma nie daje możliwości wybrania wyposażenia - ten samochodzik jest sprzedawany jako „all inclusive”. Nie ma specyfikowania, marudzenia - kupujesz i używasz, proste. Pozostałe zalety to niewielkie wymiary, ale od ponad 20 lat Smart ma małe rozmiary i jak do tej pory nie udało mu się sprawić, żeby ludzie masowo porzucili swoje ciężkie oraz długie SUV-y.

Ark Zero

No ale może Ark Zero jest chociaż ładny?

To oczywiście kwestia bardzo subiektywna, ale moim zdaniem Ark w prezentowanym białym kolorze wygląda jak głowa Stormtroopera, który od dłuższego czasu nadużywa mefedronu. Ani to ładne, ani urocze. Mam też inny pomysł. Z przodu można wstawić plastikową rurę i wyglądałby jak odkurzacz Henry.

Ark Zero można już zamawiać na terenie Wielkiej Brytanii. Firma obiecuje dostarczyć autko w ciągu 14-16 tygodni i pomoże przy rejestrowaniu oraz ubezpieczaniu. 

Mieszkałem w Londynie prawie dwa lata i śmiem twierdzić, że to rozwiązanie się nie sprawdzi. To Europa - tutaj ludzie dużo chodzą i korzystają z transportu publicznego albo śmigają na skuterach. Nie trzeba im na siłę wciskać, że aluminiowe pudełko, które ładuje się sześć godzin, a potem momentalnie rozładowuje „gnając 45 km/h", rozwiąże ich problemy z mobilnością. No to może, jest chociaż lepszy od skutera, bo ma dach, a przecież na wyspach ciągle pada? Pada, owszem, ale te deszcze to często krótkie prysznice i mieszkańcy nic sobie z tego nie robią. Sądzę, że z istnienia Ark Zero też nic sobie nie zrobią, ale czas pokaże.

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA