Warszawę odwiedził najdziwniejszy van. Jego nazwa to dosłownie „zwolennik miasta”
Kiedy Japończycy (lub Chińczycy) biorą się za wymyślanie angielskich nazw, bywa dziwnie lub zabawnie. Słyszeliście o Toyocie Urban Supporter? Taki wóz można obecnie spotkać w Warszawie i służy jako foodtruck.

Toyota słynie z dziwnych nazw dla swoich vanów. Pominę już serię -ace (Hiace, Townace, Liteace, Granace...), bo chodzi tu głównie o pojazdy oferowane tylko na rynku japońskim w postaci tzw. step vans, czyli z łatwym przejściem między szoferką a skrzynią ładunkową. Wśród nich pojawiają się takie nazwy jak Deliboy (chłopak od dostawy), Quick Delivery (szybka dostawa), czy najdziwniejsza z nich: Urban Supporter.
Nie do końca wiadomo, co ma znaczyć nazwa Urban Supporter
Czy chodzi tu o:
- miejskiego zwolennika
- miejskiego żywiciela
- poplecznika Urbana (kimkolwiek by ów Urban nie był)
W tym przypadku słowo Supporter trochę nie pasuje, bo ono oznacza przede wszystkim człowieka wspierającego jakąś ideę. Urban Supporter w dosłownym tłumaczeniu byłby kimś, kto popiera koncepcję miasta jako ludzkiego zbiorowiska. Nie jestem pewien, czy o to chodziło Toyocie, ale pojazd wyszedł wspaniale. Szkoda, że produkowali go tylko trzy lata - 2001-2004.

Toyota Urban Supporter bazuje na ciężarówce Dyna
Ma tylko 4,6 metra długości, ale za to mocną oś tylną na kołach bliżniaczych i trzylitrowego diesla o mocy 90 KM. Kierownicę umieszczono oczywiście z prawej strony, a po obu stronach nadwozia znajdują się przesuwane drzwi wejściowe. Za kabiną kierowcy mogą dziać się różne rzeczy, pojazd był zabudowywany jako kuriersko-pocztowy, typowy dostawczak, foodtruck i inne. Za dopłatą można było mieć napęd na 4 koła, a bez dopłaty - niewiarygodnie mały promień skrętu, wynoszący 4,3 metra. Manewrowanie tym samochodem w warunkach miejskich to musi być jakieś doświadczenie graniczne, on skręca jak wózek widłowy. Puste auto waży ok. 2100 kg, załadowane – 3100 kg, czyli można tym śmiało jeździć na kategorię B. Znalazłem opis tego auta po japońsku, przy czym Japończycy wymawiają jego nazwę jako „Abansapota”. Okazuje się, że to dość standardowa konwersja na „kitchen-car”, nawet kolor się zgadza. Przeróbkę wykonuje firma Yadokari. Nie potrafię sobie wyobrazić auta z większym ładunkiem „JDM”, czyli Japanese Domestic Market. Nigdzie indziej nie spotyka się pojazdów tego rodzaju w codziennym ruchu.

Taki pojazd stoi sobie w Warszawie
Ostatnio widziano go w Śródmieściu, gdzie służył ponoć jako mobilny stragan z pączkami. Ma węgierskie tablice rejestracyjne. Dowiedziałem się tego z TikToka - ten niezwykły pojazd pojawia się w filmie u tiktokera o pseudonimie „Bagi”, który zachęcał do zakupu pączków z matchą własnej produkcji, a dochód z pączków szedł na cel dobroczynny. Jak chcecie dowiedzieć się więcej, to proszę, oto rzeczone konto TikTok:
@bginsky pączki MATCHA BAGIEGO !!
♬ dźwięk oryginalny - bagi.drafts
Czekam teraz na komentarze, że tak stary samochód z dieslem nie ma prawa wjechać do centrum Warszawy. Ja odpowiem, że ma, bo jest to pojazd specjalny, a nie ciężarówka, a pojazdy specjalne są wyłączone z obowiązywania SCT. Można więc śmiało stawiać go gdziekolwiek w centrum i sprzedawać z niego pączki. Przy okazji ten samochód udowadnia, że Japończycy są niedościgłymi mistrzami w dziedzinie praktyczności i celowości: ten wóz zajmujący względnie mało miejsca jest pełnoprawnym foodtruckiem, natomiast niewielką powierzchnię podłogi nadrabia znaczną wysokością. Europejczycy do tego celu wykorzystaliby dwa razy większego busa typu Master, Sprinter, Ducato, a Amerykanie – gigantyczną ciężarówkę z silnikiem V10.
Zdjęcia: Cezary K