Kiedy zobaczyłem zdjęcie, na którym widniała Tesla na taksówce w Warszawie, stwierdziłem że muszę się nią przejechać i zrobić wywiad z kierowcą-pionierem. Po Warszawie jeżdżą już przecież elektryczne taksówki, ale to pierwsza Tesla pośród nich.
Czy to pierwsza Tesla na taksówce w Warszawie?
Z tego co wiem, to pierwsza. Nie słyszałem o innym egzemplarzu.
Zobaczyłem ją dopiero parę dni temu. Od kiedy jeździ po stolicy?
Od marca. Przejechała już 20 000 km.
Czy firma iTaxi kupiła nowy egzemplarz?
Nie, to samochód używany, ale w specyfikacji europejskiej. Model P85+. Ma pojedynczy silnik elektryczny i napęd na tylną oś. To pierwsza Tesla w iTaxi, ale nie jedyny samochód elektryczny – a z pewnością będzie ich więcej. Ale tym egzemplarzem jeżdżę tylko ja.
I klienci.
No pewnie. Wielu z nich nie wie co to za wóz. Zdziwienie zaczyna się już w momencie podejścia do auta, kiedy klienci widzą klamki schowane w karoserii, wysuwane elektrycznie z miejsca kierowcy. Potem wsiadają i są jeszcze bardziej zdziwieni. Co to za samochód? Jedzie w ciszy i bez wibracji. Inni są podekscytowani, że to Tesla, bo wiedzą, jak szybki potrafi być ten samochód. Zachęcają mnie, żebym pokazał im przyspieszenie. Rzadko daję się na to namówić, bo po pierwsze Tesla jest naprawdę niebezpiecznie szybka, a po drugie – zależy mi na zasięgu.
A jak się kształtuje ten zasięg?
Jestem w stanie przejechać do 400 km na jednym ładowaniu. To dużo, bo moje dzienne przebiegi na taksówce wynoszą ok. 200 km.
Do ładowania to jeszcze wrócimy. Opowiedzmy trochę o samym samochodzie. O wykończeniu, przestronności, manewrowaniu…
Wykończenie Tesli pozostawia moim zdaniem jeszcze trochę do życzenia, chociaż mało kto z klientów zwraca uwagę na takie detale jak jakość plastiku. Ich zainteresowanie wzbudza przede wszystkim 17-calowy ekran dotykowy, z którego steruje się całym samochodem. Można na nim wyświetlić mapę nawigacji na pół albo na całość ekranu, co robi wielkie wrażenie. Zanim pasażer oswoi się z takim ekranem, to już kurs się kończy i to jest coś, co głównie z tej przejażdżki zapamiętuje. Ja usprawiedliwiam Teslę i jej słabe plastiki tym, że jest to samochód bardzo ciężki. Gdyby użyto solidnych, porządnych materiałów wykończeniowych, to ten pojazd byłby jeszcze cięższy, a już teraz waży 2200 kg.
To jak duża terenówka!
Właśnie. Na szczęście ma też mnóstwo miejsca. Z tyłu siedzi się bardzo głęboko, nie ma tunelu środkowego – jak w SUV-ie lub vanie. Przecież nie ma też wału napędowego czy wydechu. Może z powodu nisko schodzącej linii dachu osoby powyżej 180 cm z tyłu nie mają zbyt wygodnie. Ale bagażniki są gigantyczne. Łączna przestrzeń bagażowa to ponad 880 l. Mamy ogromny bagażnik tylny i trochę mniejszy – przedni. Tesla jest pojemniejsza niż Skoda Superb, którą nazywa się klasowym liderem.
Rzeczywiście to kawał wozu. Nie za duży na miasto?
Nie. Jest bardzo zwrotny. Wspomaganie jest doskonale zestrojone. Auto ma czujniki parkowania i świetną, szerokokątną kamerę cofania, więc wyjeżdżając tyłem z małej uliczki można „rozejrzeć się” w kamerze. Zwiększa to precyzję parkowania. Doskonała jest płynność ruszania. Samochody spalinowe zawsze trochę szarpią przy ruszaniu, a Teslą można łatwo jechać z minimalną prędkością i rusza idealnie gładko. To też pomaga przy manewrowaniu w mieście, a rzadko kto zwraca na to uwagę. Samochód ma pneumatyczne zawieszenie i niski środek ciężkości – trzyma się drogi jak przyklejony. Jedyny problem to zrywanie przyczepności, nawet mimo tych gigantycznych opon. Tego problemu by nie było w wersji 4WD – to jest 2WD z jednym silnikiem, ale za to zasięg jest większy. Poznałem człowieka, który ma Model S z dwoma silnikami i takim samym akumulatorem, auto przejeżdża średnio 70 km mniej na ładowaniu.
A hamulce dają radę?
Pierwsze skrzypce przy hamowaniu odgrywa generator prądu i hamowanie rekuperacyjne. Auto hamuje samo, jak odpuszczam gaz. Hamulców używa się w sytuacjach awaryjnych, a klocki i tarcze wytrzymują nawet 200 tys. km.
To teraz temat ładowania. Czy da się ładować ze zwykłego gniazdka?
Oczywiście. Trwa to 30 godzin.
To ta opcja chyba… odpada.
Raczej tak. Na szczęście mam wersję europejską, przystosowaną do naszej infrastruktury energetycznej, więc można ładować auto każdym prądem występującym w naszej sieci – nie muszę korzystać tylko z gniazdka 230V, mogę używać tzw. siły. Teraz siła jest doprowadzona do większości domów, bo zasila np. kuchenki elektryczne. Przy użyciu „siły” Teslę można naładować do pełna w 7 godzin, czyli przez jedną noc. To mi całkowicie wystarcza. Gniazdo od siły można zamontować w domu czy w garażu podziemnym. Unikam szybkich ładowarek, bo to w długiej perspektywie negatywnie wpływa na żywotność akumulatorów. Wprawdzie ładowarka z prądem 400V i natężeniem 120A pozwala mi całkowicie naładować samochód w półtorej godziny, ale ze szkodą dla akumulatorów. Ładowanie siłą nie wpływa źle na akumulatory, a pozwala użytkować auto przez dwa dni.
Jak kształtują się koszty ładowania?
To zależy. Są jeszcze ładowarki zupełnie darmowe. Gdybym korzystał tylko z płatnych, to nadal zależy od opcji ładowania. Przy użyciu Greenwaya, przy „wolnym” ładowaniu płacę 1,19 zł za kilowatogodzinę, a w ciągu jednej godziny przybywa mi 60 km zasięgu, czyli w moim przypadku nieco ponad 13 kilowatogodzin. Z tym że po 3 godzinach ładowania zaczyna się naliczać dodatkowa opłata „czasowa” – 40 gr za minutę i to przestaje się opłacać. Tesla zużywa 22 kilowatogodziny na 100 km, więc przy „wolnym” ładowaniu to koszt 26 zł na 100 km – bardzo mało. Ale gdybym chciał skorzystać z „szybkiego” ładowania, to koszt 1 kWh rośnie do 1,89 zł, a to oznacza już 41,6 zł za 100 km – równowartość 8 l benzyny. Na szczęście, tak jak mówiłem, można wciąż dużo taniej ładować auto w domu.
Czy są jeszcze miejsca w Warszawie, gdzie brakuje stacji ładowania?
Takim miejscem jest Białołęka. To bardzo duża dzielnica, w której są tylko 3 lub 4 ładowarki. To za mało. Powoduje to powstanie błędnego koła: ludzie nie kupują aut elektrycznych, bo nie ma ładowarek, a nie ma ładowarek, bo się nie opłacają, bo… jest za mało aut elektrycznych.
Ale ich liczba rośnie. Nie ma jeszcze kolejek przy stacjach ładowania?
Nie. Parę razy musiałem poczekać 30-40 minut przy stacji szybkiego ładowania, kiedy byłem zmuszony już z niej skorzystać. Na szczęście większość aut elektrycznych w Warszawie ma o wiele mniejsze akumulatory niż Tesla i ładują się znacznie szybciej.
Czy coś się już zepsuło?
A skądże. Zero awarii.
A jak się zepsuje?
Zobaczymy. Autoryzowany serwis Tesli jest tylko w Berlinie, ale w Warszawie są już specjaliści od samochodów elektrycznych, w tym od Tesli. Opinie są o nich… różne. Właściwie dopóki nie ma mowy o oprogramowaniu, to każdy mechanik powinien poradzić sobie z Teslą. Problemem jest elektronika i diagnostyka. Na tym większość się wyłoży…
…zwłaszcza, że oprogramowanie stale jest aktualizowane.
Tak, i dostaję powiadomienia o tym, co się zmieniło.
A wgrał pan już autopilota?
Nie. Nawet tempomatu nie używam, bo odwraca zanadto uwagę od drogi. Żeby dobrze jeździć, trzeba się na tym skupiać, a gdybym przestał trzymać nogę na gazie czy ręce na kierownicy, to straciłbym koncentrację. To nie znaczy, że jestem przeciwny samochodom autonomicznym. Uważam, że to przyszłość motoryzacji, ale ja jestem jeszcze w pełni sił i wolę sam prowadzić samochód – sprawia mi to po prostu przyjemność. Choć jeżdżę Teslą po wiele godzin dziennie, nie męczy mnie to.
Czy klient może sobie wybrać, że chce pojechać Teslą?
Jeśli akurat Tesla jest w okolicy, to tak. Można włączyć aplikację iTaxi i zobaczyć, jakie auta są w naszym zasięgu.
Nie wróci pan do samochodu spalinowego?
Nigdy nie można mówić nigdy. Jestem fanem motoryzacji w każdej postaci i uważam, że samochody spalinowe wcale nie powinny zniknąć, bo wciąż można je rozwijać. Ale z drugiej strony podziwiam Teslę. Firma działa od 2003 r. i założył ją jeden człowiek, który wyłożył na start własne fundusze pozyskane w inny sposób. W ciągu 15 lat zrobili taki postęp, jakiego nie zrobił żaden producent. Większość producentów na rynku wytwarza masowo samochody od kilkudziesięciu lat, a czasem od ponad stu. A Tesla? Wiadomo, że mają jeszcze sporo do nadrobienia, ale już teraz jest tak, że zwykły samochód, to po prostu samochód. A Tesla – to styl życia. Trochę jak ze sprzętem Apple.
Dziękuję za rozmowę i życzę miliona kilometrów bez zwarcia!