Ten samochód znienawidzą i fani klasyków, i elektromobilności. Obie grupy będą go też uwielbiać
Mamy rok 1968. W Polsce ogromne protesty po zdjęciu „Dziadów” Dejmka, w Czechosłowacji Praska Wiosna, a The Beatles wydają słynne „Hey Jude”. Tymczasem Amerykanie wkładają silnik elektryczny do Renault 10.
Mars II to nieudane podejście do elektryków
Opisywany pojazd to Mars II Electric. Jest to jeden z 45 znanych pojazdów elektrycznych zbudowanych przez Electric Fuel Propulsion w stolicy amerykańskiej motoryzacji - Detroit w stanie Michigan. Pionier pojazdów elektrycznych, firma Electric Fuel Propulsion istnieje do dziś i jako Apollo Energy Systems aktualnie produkuje akumulatory i ogniwa paliwowe. W latach sześćdziesiątych XX wieku Mars II był przykładem najnowocześniejszej technologii pojazdów elektrycznych. Później, po Marsie II firma zbudowała elektryczną wersję AMC Hornet, zwaną Electrosport. Podczas gdy on był przeznaczony do produkcji masowej, wcześniejszy model był sprzedawany głównie przedsiębiorstwom użyteczności publicznej.
Założyciel EFP Robert Aronson odbył kilka szeroko komentowanych podróży samochodem Mars II przez Amerykę. Przy okazji, przy współpracy z przedsiębiorstwami użyteczności publicznej zakładał pierwsze punkty ładowania. Technologia ta okazała się skuteczna, a samochody elektryczne zdobywały spore zainteresowanie, lecz nawet przy późniejszym wybuchu kryzysu paliwowego w latach siedemdziesiątych samochody o konwencjonalnym napędzie były tańsze i bardziej powszechne. Mars, Electrosport i różne inne konstrukcje pojazdów elektrycznych EFP pozostały prekursorami, ale niszowymi.
Tak jak przed wojną, tak i w latach siedemdziesiątych „elektryki” nie zdominowały rynku. Dopiero w czasach nam współczesnych mają na to szansę - chociaż to i tak raczej kwestia lat, a nie miesięcy.
Więcej ciekawych ogłoszeń znajdziesz tutaj:
Sam samochód był całkiem udany
Firma EFP budowała samochody na bazie Renault R10 - który w 2024 r. już sam w sobie jest ciekawym klasykiem. A gdy dodamy, że to jest jego konwersja na napęd elektryczny, otrzymujemy w zasadzie eksponat muzealny.
Samochód mógł jechać z prędkością autostradową obowiązującą w niektórych stanach USA (55 mil na godzinę - 88 km/h), gdyż rozwijał maksymalnie 60 mil na godzinę (96 km/h) oraz posiadał możliwość naładowania do 80 proc. w zaledwie 45 min ładowarką o mocy 50 kW. Mars II miał nawet zdolność hamowania regeneracyjnego, co w 1968 r. było technologią jak z kosmosu. Testy w różnych warunkach wykazywały zasięg od 70 do 120 mil (112 - 193 km).
Stan wizualny jest lepszy niż techniczny
Ten konkretny przykład to projekt z serii „nie sprzedam, będę robił” (i w efekcie się go nie robi). Ten jednak poszedł na sprzedaż, będąc w stanie przed renowacją. Mimo znikomego przebiegu (1500 km wg licznika) stan techniczny pozostawia wiele do życzenia - pozostały tylko cztery z oryginalnych 20 sześciowoltowych akumulatorów, zaś stan silnika i układu jezdnego jest „nieznany”. Sprawa wygląda inaczej w przypadku stanu wizualnego - karoseria Renault/Marsa prezentuje się bardzo dobrze.
Dzięki wzrostowi liczby konwersji klasycznych samochodów na pojazdy elektryczne istnieje wiele możliwości wskrzeszenia Marsa II Electric. Pisaliśmy już, chociażby o samochodzie Heinkel, przerobionym w Finlandii na „elektryka”. A układ R10 z silnikiem umieszczonym z tyłu i napędem na tylne koła sprawia, że idealnie nadaje się do takich zastosowań jak wymiana napędu.
Mars na pewno może zachęcać swoją ceną - na dwa dni przed końcem aukcji najwyższa oferta wynosi 850 dol. (3460 zł). Aktualnie samochód przebywa w mieście Yucca Valley w stanie Kalifornia. To ja może lepiej już sprawdzę bilety lotnicze...