REKLAMA

Żelazna świnia do sprzedania w Polsce. Jest tak piękna, że pękną wam szybki w telefonach

Trójkołowiec Tempo A400 był jednym z najpopularniejszych tanich samochodów użytkowych przed wojną, zwłaszcza w Niemczech. W Polsce zachowała się ich znikoma liczba, więc pojawienie się egzemplarza na sprzedaż na polskich tablicach jest warte odnotowania.

tempo dreirad
REKLAMA

Samochody marki Tempo przez lata były bardzo popularne w Niemczech

REKLAMA

Powiedziałbym, że firma Oscar Vidal & Sohn miała większy potencjał na zawojowanie niemieckiego rynku niż Volkswagen. Ich projekty były proste i genialne, choć brakowało im stylizacji. To znaczy jakąś miały, ale była finezyjna jak całe Niemcy. Wystarczy jednak przypomnieć, że pojazd o nazwie Tempo Matador nie tylko pojawił się przed Volkswagenem T1, ale również przez jakiś czas korzystał z silników VW, tyle że umieszczonych z przodu. Kiedy Volkswagen zarzucił sprzedaż silników na rzecz Tempo, firma popadła w kłopoty, bo zabrakło jej źródła jednostek napędowych. Ostatecznie Tempo w Niemczech upadło, ale swoje nowe życie zyskało w Indiach, gdzie Matadora wytwarzano dalej. Oczywiście podstawowym produktem były nadal trójkołowce Hanseat/Dreirad.

tempo dreirad
Zdjęcie z ogłoszenia. Autor nie podpisał się

Taki właśnie Tempo Dreirad jest do kupienia w Polsce i ma polskie tablice sprzed roku 1976

Niezwykła musi być historia tego 86-letniego pojazdu. Ciekawe, czy trafił do Polski w czasie wojny. Przybyło wtedy do nas trochę tych pojazdów wraz z okupacją niemiecką. W szopie widocznej na zdjęciach stoi według opisu od lat 60. Tablice 6-znakowe należało wymienić do roku 1979 – istniał taki obowiązek, więc co najmniej od 1979 r. pojazd nie wyjeżdżał na drogi. Jest to wyjątkowo ciekawy zabytek, tyle że w Polsce mało kto go doceni. Zapewne dlatego sprzedający napisał też opis po niemiecku. Z drugiej strony ludzie mający zabytki czasem chcą nimi jeździć, a przemieszczanie się takim Tempem odbywa się ślimaczym tempem w morderczym hałasie 400-centymetrowego dwusuwa napędzającego przednie koło. Dlatego też ostatecznie kupuje się coś, czym da się jeździć, a nie pojazd, o którym można długo opowiadać, ale jeżdżenie nim powinno się odbywać tylko w ramach kary za II wojnę światową.

Ale dlaczego nazwałem go w tytule „żelazną świnią”?

Bo tak naprawdę go nazywano w ostatniej fazie produkcji. Gdy firma Tempo przeniosła się z Niemiec do Indii, produkcja trójkołowego modelu Hanseat była kontynuowana aż do roku 2000. Te koszmarne wizualnie pojazdy były używane dość powszechnie jako taksówki, gdzie kierowca siedział w jednoosobowej kabinie z przodu, a za nim znajdowała się zabudowa pasażerska z ławkami. Jeden Tempo Hanseat mógł przewieźć 6-8 pasażerów, tyle że zamiast benzynowych silników Heinkla o dwóch cylindrach, w Indiach stosowano jednocylindrowego diesla o mocy zaledwie 9 KM. Silniki ten powodował podskakiwanie przedniej części pojazdu i wydawał charakterystyczny chrumkający dźwięk. Dlatego pojazd ten nazwano w Indiach „bhat suar”, co oznacza żelazną świnię.

Jest to najbrzydszy produkt transportowy jaki znam

Jak to dobrze, że właśnie nie mam 25 tys. zł do wyrzucenia, bo jazda tym po strefie czystego transportu w Warszawie byłaby najczystszą przyjemnością.

Wyróżnik PC wskazuje na Kalisz.
REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA