Samochód zderzył się ze zwierzętami. Koń był trzeźwy
Zawsze się dziwiłem, jak to możliwe, że można sobie konno po ulicy jechać, przecież to jest takie nieprzewidywalne stworzenie. Widzę, że muszę przestać, bo koń to ostatnie rżenie rozsądku na polskiej drodze.
Jak mijam się z koniem na jakimś turystycznym szlaku, zawsze towarzyszy mi takie dziwne uczucie i pytanie, czy ta kupa mięsa nie postanowi nagle po mnie przebiec. Kto zezwolił na to, że kilkaset kilogramów konia, tylko pod iluzoryczną formą kontroli, tak sobie może między ludźmi chodzić? Ktoś takiemu koniowi musiał nieźle wyprać mózg, że on nie tratuje wszystkich, którzy próbują na niego wsiadać i ich pobratymców. Wystarczyłby jeden ruch kopytkiem i cyk, po człowieku, oprawcy z nahajką. A koń między samochodami wydawał mi się zawsze pomysłem szalonym. Niektóre auta wydają takie dźwięki, że koń by się stanowczo nie uśmiał. Spłoszysz to takie i potem musisz gonić konia kilka kilometrów, prosząc przypadkowych kierowców o podwiezienie. Wiem, co mówię, widziałem filmik w internecie.
Ruch drogowy i koń wydają się do siebie nie pasować. Tymczasem koń może uczestniczyć w ruchu ulicznym (nie sam) i czasami okazuje się najrozsądniejszym uczestnikiem ruchu drogowego.
Zderzenie z (trzeźwym) koniem
W miejscowości Skłody-Stachy, w gminie Zaręby Kościelne doszło do zderzenia pięciu zwierząt. Wymieniam je niżej:
- kierowca Seata,
- koń numer 1,
- koń numer 2,
- dosiadający konia nr 1,
- dosiadający konia nr 2.
Doszło do tego tak, że 18-letni kierowca Seata nie dostosował prędkości do warunków na drodze. Dlatego zjechał na przeciwległy pas ruchu, którym poruszały się konie, a na nich dwóch mężczyzn. Jeden z jeźdźców niestety okazał się nietrzeźwy, miał 2,2 promila we krwi. Obu jeźdźców zabrano do szpitala, jeden z koni również potrzebował opieki weterynaryjnej.
Zderzenie spowodował kierowca Seata, ale człowiek na koniu też zawinił.
Trzeba być trzeźwym jak koń
Policja przypomina, że zgodnie z artykułem 45 prawa o ruchu drogowym zabrania się:
kierowania pojazdem, prowadzenia kolumny pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt osobie w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu;
Sprawa więc skończy się w sądzie. Jeżdżeniu na koniu nie poświęcono zbyt wielu przepisów, ale nietrzeźwy jeździec i tak nie dał rady im sprostać. Na drodze i na koniu jednocześnie można znaleźć się zupełnie legalnie, choć powinno poruszać się po drodze przeznaczonej do pędzenia zwierząt. Gdy takiej drogi nie ma, należy jechać poboczem, a dopiero znaleźć się tam, gdzie przebywają samochody, gdy pobocza nie ma.
Jadący na koniu jest kierującym w rozumieniu przepisów i musi wybrać sobie zwierzę niepłochliwe, odpowiednio sprawne fizycznie i dające sobą kierować. Jeden z jeźdźców nie sprostał więc wymogom stawianych przed koniem. Koń musi mięć uzdę i pewnie miał, ale za to jeździec ma przed jazdą nie pić strzemiennego.
Konno po ulicy - przepisy
Do tego zbioru przepisów (tym razem już bez sucharów) należy dodać jeszcze, że jadący wierzchem:
-
nie może się poruszać obok innego uczestnika ruchu,
-
jechać po drodze oznaczonej znakami z numerami drogi międzynarodowej oraz po drodze, na której obowiązuje zakaz ruchu pojazdów zaprzęgowych,
-
nie może też poruszać się po drodze o nawierzchni twardej w okresie niedostatecznej widoczności,
-
i musi mieć 17 lat, jeśli chce się poruszać po drodze o nawierzchni twardej.
Jeśli zaś chce konia prowadzić luzem, to tylko pojedynczo, czyli jednego konia jednocześnie i po swojej prawej stronie.
Nie sądzę, by takimi szczegółami przejmował się ktoś, kto ma 2 promile w organizmie i jedzie na koniu publiczną drogą. Jak mądry nie byłby koń, to zwierze jadące na nim, nie może nim kierować.
Czytaj dalej: