REKLAMA

Tego nie rób zimą – a jeśli robisz, to przestań. Twój samochód może cię za to znienawidzić

Zima to szczególny czas w roku - czas, w którym złe nawyki kierowców mogą szczególnie zaszkodzić samochodom. Czego więc robić nie należy, by i nam, i naszym pojazdom żyło się lepiej?

jak przygotować samochód na zimę
REKLAMA
REKLAMA

Coraz częściej słychać opinie, że teraz to już nie ma prawdziwych zim. Że kiedyś to były zaspy o wysokości autobusu i że nie ma już sensu zakup opon zimowych. We wszystkich tych wypowiedziach - i w wielu innych im podobnych - tkwi ziarno prawdy, co nie zmienia faktu, że nadal mówimy o najzimniejszym okresie w roku, który potrafi dać się we znaki nawet wtedy, gdy nie raczy nas plamami czarnego lodu co 200 metrów. Nadal możemy mieć do czynienia z temperaturami mocno na minusie, z dużymi opadami śniegu, czy ze sporą ilością soli, której drogowcy używają do posypywania dróg. Jak sobie z tym wszystkim radzić, albo raczej, czego nie robić, by sobie z tym poradzić?

Tego nie rób w zimie - złe nawyki kierowców

1. Nie rozgrzewaj silnika przed jazdą. Również podczas odśnieżania

Jedna z podstawowych zasad i przy okazji jedna z najczęściej ignorowanych. Po uruchomieniu silnika należy możliwie wcześnie rozpocząć jazdę - oczywiście delikatnie, bez szarżowania i wkręcania silnika na wysokie obroty (zakładając, że nie mówimy o silniku dwusuwowym).

Rzecz w tym, że silnik znacznie szybciej osiąga temperaturę roboczą, gdy jest obciążony - czyli właśnie podczas jazdy. Na postoju trwa to wieki, a w przypadku silników wysokoprężnych, szczególnie tych najmniejszych (np. 1,2- czy 1,4-litrowych) najlepiej byłoby czas do osiągnięcia temperatury roboczej mierzyć nie zegarkiem, a kalendarzem - o ile w ogóle by im się udało ją osiągnąć.

Spytacie, co z nawiewem na szybę i odśnieżaniem auta? Do odśnieżania uruchamianie silnika nie ma sensu, bo i tak nic to nie da, kiedy musimy zsunąć z auta 10-centymetrową czapę śniegu (zakładam, że nie mówimy o 3-cylindrowej Alfie Romeo 33 1.8 TD, która ten śnieg z siebie strzepnie). W kwestii nawiewu, pytanie jest już bardziej uzasadnione, bo jeśli byśmy go uruchomili dopiero po nagrzaniu silnika, to jeśli ktoś ma pecha, ciepłe powietrze mogłoby spowodować pęknięcie zimnej szyby - ale w praktyce i tak szybciej jest oblodzoną szybę po prostu oskrobać porządną skrobaczką, niż czekać aż powietrze z nawiewu przez kilka czy kilkanaście (!) minut będzie powoli nabierać temperatury i przez taki sam czas powolutku topić lód.

Teraz zapewne uaktywnią się z tryumfalnym okrzykiem AHA!, wszyscy ci, których pojazdy wyposażone są w elektrycznie podgrzewane szyby przednie - czyli np. wielu właścicieli Fordów, ale nie tylko (w ostatnich latach podobne rozwiązania pojawiły się w wielu markach). Owszem, można argumentować, że po co skrobać szybę, skoro można włączyć jej ogrzewanie - a do tego potrzebne jest uruchomienie silnika. No dobrze, tylko że i tak można przecież najpierw pozmiatać śnieg, a silnik włączyć dopiero później, na dopuszczalną według przepisów minutę - w większości aut to w wystarczy, by tę szybę odmrozić. Przy okazji w czasie tej minuty zdążymy sobie zeskrobać lód z szyb bocznych.

2. Nie unikaj myjni zimą

Wielu kierowców uważa, że w zimie nie ma sensu jeździć na myjnię. Głównym tego powodem jest zapewne fakt, że auto zaczyna się z powrotem brudzić mniej więcej 3,5 sekundy po jej opuszczeniu, co oczywiście solidnie podnosi ciśnienie.

Ale to nie mycie nadwozia jest w zimie najważniejsze, a mycie podwozia - wszystko z powodu soli, która o tej porze roku trafia na jezdnię. Jak doskonale wiecie, mokra breja z solidną porcją soli potrafi mocno przyspieszyć korozję auta - i wbrew pozorom w gorszej sytuacji są tu nie ci, którzy parkują auta pod chmurką, ale właściciele garaży - największe spustoszenie ta breja czyni bowiem przy temperaturach dodatnich. Nie zmienia to faktu, że zawsze warto w miarę regularnie pozbywać się tego świństwa - dlatego też warto znaleźć w okolicy myjnię, która umożliwia umycie podwozia pojazdu.

Warto pamiętać przy tym o osuszeniu newralgicznych miejsc, jak krawędzie drzwi i klap, progi i tak dalej. Jeśli o tym zapomnimy, a auto niedługo po umyciu zostanie zaparkowane pod gołym niebem gdy temperatura spadnie poniżej zera, to następnego ranka możemy mieć kłopot z otwarciem pojazdu.

3. Nie ignoruj uszczelek

Punkt blisko powiązany z poprzednim. W każdym aucie po otwarciu drzwi czy klapy bagażnika (i na ogół także po otwarciu maski), widać co najmniej jeden kawałek gumowej uszczelki - mniejszy lub większy. Żeby ograniczyć ryzyko przymarzania tych uszczelek przy ujemnych temperaturach, warto je potraktować odpowiednim preparatem - w sprzedaży dostępne są specjalne sztyfty, dość wygodne w użyciu, ale równie dobrze można użyć choćby silikonu w spreju.

4. Nie jeździj non-stop na rezerwie

Mniej paliwa w baku to zarazem więcej miejsca, gdzie może skraplać się woda - i rozcieńczać paliwo. To szczególnie uciążliwe w samochodach z silnikiem Diesla, bo zwiększa się ryzyko zamarznięcia paliwa. Jeśli ktoś mało jeździ autem i od dawna nie tankował, to może mieć jeszcze większy kłopot, bo w baku może znajdować się albo letni olej napędowy (który może sam z siebie zamarznąć już przy 0 stopni Celsjusza), albo tzw. przejściowy (temperatura zamarzania to ok. -10 stopni). Woda w paliwie to także potencjalne ryzyko korozji niektórych elementów układu paliwowego i zatykania ich zanieczyszczeniami (rdzą).

5. Nie zapominaj o oponach...

Chodzi nie tylko o ich wymianę na zimowe (to nie dotyczy osób, które używają ogumienia całorocznego), ale także o pilnowanie właściwego ciśnienia. Nagły spadek temperatury może spowodować zauważalny spadek ciśnienia w ogumieniu, więc niezależnie od pory roku - także w zimie - warto regularnie to sprawdzać (i w razie potrzeby odpowiednio zareagować, tj. dopompować lub - w razie wzrostu temperatury - spuścić nieco powietrza).

Nieprawidłowe ciśnienie może nieść za sobą pewne zalety (np. zbyt niskie może nieco poprawić trakcję, a zbyt wysokie obniżyć zużycie paliwa), ale wad jest więcej - na czele z niepewnym prowadzeniem samochodu. Innymi słowy - nie kombinuj, bo nic dobrego z tego nie wyniknie.

6. ... ani o akumulatorze

O istnieniu czegoś tak prozaicznego jak akumulator zwykle przypominamy sobie, gdy jest już na to za późno - to znaczy wtedy, gdy nasz samochód nie daje się uruchomić. Gdy mamy kable rozruchowe i uczynnego sąsiada - nie ma większego problemu. Gdy kabli nie mamy, ale uczynny sąsiad (lub kilku) pomagają odpalić auto na pych - też nie. Ale jeśli wszystko czym dysponujemy, to rozładowany akumulator i gorycz porażki, pojawia się problem.

złe nawyki kierowców

Dlatego też warto jeszcze przed mrozami sprawdzić kondycję nie tylko akumulatora, ale także układu elektrycznego samochodu (czy ładowanie odbywa się z wystarczająco wydajnością, czy pobór prądu przy wyłączonym silniku nie jest zbyt duży i tak dalej). Osoby często jeżdżące na krótkich dystansach mogą doprowadzić nowy akumulator do ruiny w 2-3 lata, więc naprawdę nie warto tego ignorować. W razie potrzeby - jeśli stan techniczny baterii jest w porządku - można ją doładować prostownikiem.

Warto też pamiętać o tym, by nie katować akumulatora uruchamianiem auta z włączonymi wszystkimi możliwymi odbiornikami prądu: światłami, podgrzewaniem szyb, foteli i kierownicy, radiem, ogrzewaniem i tak dalej. Przy niskich temperaturach prąd rozruchowy zapewniany przez akumulator spada, a opory stawiane przez silnik rosną, więc nie ma sensu dokładać baterii pracy. Jeśli silnik już działa i ustabilizował swoją pracę po uruchomieniu, proszę bardzo - włączcie sobie to, czego w danej chwili potrzebujecie.

7. Nie bądź stuprocentowo pewny zdolności swoich ani samochodu

Jeszcze nigdy nie miałeś wypadku, kolizji ani stłuczki? To doskonale, ale zawsze może być ten pierwszy raz, jeśli poczujesz się bogiem za kierownicą. To dotyczy oczywiście całego roku, a nie tylko zimy, ale w zimie wyjątkowo łatwo o zmianę punktu widzenia jeśli np. ktoś po raz pierwszy pojedzie w góry - lub gdziekolwiek, gdzie odśnieżanie przeprowadza się co najwyżej wtedy, gdy córka sołtysa wychodzi za mąż, a i wtedy niekoniecznie.

złe nawyki kierowców

Szczęśliwie są sposoby zarówno na to, by poprawić własne umiejętności, jak i zdolność auta do jazdy w trudnych warunkach. Co do pierwszej kwestii, warto zainteresować się kursami doskonalenia techniki jazdy - zwłaszcza że niemal zawsze (niezależnie od zakresu) uczą one poprawnego wychodzenia z poślizgu. Warto pamiętać, że szczególnie zimą istotna jest płynność jazdy - im płynniejsza jazda, tym mniejsze ryzyko wytrącenia auta z równowagi.

prawo jazdy kurs

Samochód można natomiast doposażyć np. w łańcuchy przeciwśnieżne, co znacznie poprawia własności trakcyjne. Ich używanie jest dozwolone na drogach pokrytych śniegiem, a tam, gdzie występuje znak C-18 - łańcuchy są obowiązkowe.

złe nawyki kierowców

Warto najpierw przećwiczyć ich montaż na sucho, pod własnym domem - lepiej nakląć się wtedy, niż stracić czas i ryzykować odmrożeniem palców w trakcie śnieżycy w górach. Tam, gdzie stosowanie łańcuchów z jakichś względów nie jest dozwolone (lub np. nie ma śniegu, ale występuje lód), można wypróbować inne metody - np. specjalne opaski zastępujące łańcuchy (choć nie tak skuteczne), albo spreje działające podobnie do swego rodzaju kleju - po pokryciu nimi bieżnika także poprawia się trakcja (ale ponownie: nie tak mocno jak w przypadku porządnych łańcuchów).

REKLAMA

W zasadzie wszystkie te punkty można by skrócić do stwierdzenia: „pomyśl zanim pojedziesz”

Ale wszyscy wiemy jak to jest - człowiek stara się o wszystkim pamiętać, a potem i tak mu coś ucieknie, jak akurat zadzwonią w sprawie oferty na fotowoltaikę. Dlatego nie przygotowuj się do jazdy na ostatnią chwilę - a już szczególnie nie w zimie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA