Szkodliwość spalin to pikuś. To opony mogą być większym problemem dla czystości powietrza
Co - w odniesieniu do motoryzacji - zwykle kojarzy się z zanieczyszczeniem powietrza? Spaliny, oczywiście. Ale chyba trzeba będzie zrewidować ten pogląd.
Jak wiecie, na zanieczyszczenie powietrza składa się wiele czynników. Problem w tym, że - w odniesieniu do motoryzacji - na ogół wszyscy skupiają się na kwestii szkodliwości gazów spalinowych, co z kolei nierzadko prowadzi u kierowców do myślenia, że auta elektryczne są remedium na wszystkie problemy tego typu.
Pomijając fakt, że „elektryki” w wielu miejscach na świecie są pojazdami jedynie lokalnie bezemisyjnymi (bo rzadko kiedy prąd w całości pochodzi z odnawialnych źródeł energii), to akurat w kwestii opon nie różnią się zanadto od samochodów z napędem konwencjonalnym.
A to oznacza, że wszystkie auta - niezależnie od rodzaju napędu - trują.
Tak przynajmniej uważa Emissions Analytics, brytyjska organizacja zajmująca się szeroko pojętą problematyką emisji zanieczyszczeń i zużycia paliwa zarówno zwykłych pojazdów, jak i mobilnych maszyn innego rodzaju.
Brytyjczycy przeprowadzili eksperyment z którego wynika, że jazda samochodem klasy kompakt (np. Volkswagenem Golfem czy Oplem Astrą) powoduje wytwarzanie znacząco większej ilości cząstek stałych pochodzących ze ścierania opon, hamulców i nawierzchni, niż można by oczekiwać.
Ponad 1000-krotnie większej, niż w przypadku spalin dopuszcza obowiązująca obecnie norma emisji Euro 6d.
Specjaliści z Emissions Analytics stwierdzili, że na każdy kilometr jazdy takim autem przypada 5,8 g cząstek stałych pochodzących ze wskazanych wyżej źródeł. To o 1289 razy więcej, niż dopuszcza norma Euro 6d. Ba - to o ponad 40 razy więcej, niż dopuszczała w przypadku silników wysokoprężnych norma Euro 1, która zaczęła obowiązywać w 1993 r.!
W chwili pisania tego tekstu nie było wiadome, jaka była procedura testowa - portal TheDrive.com zwrócił się w tej sprawie do Brytyjczyków, ale na razie nie uzyskał odpowiedzi. Jeśli okaże się, że Emissions Analytics ma rację, to sprawę będzie można uznać za poważną. Dlaczego? Ano dlatego, że jest to kwestia blisko związana z tzw. unosem wtórnym, który jest obecnie uważany za jeden z największych problemów związanych z zanieczyszczeniami powietrza, szczególnie w miastach. Warto przy okazji przypomnieć sobie, co Najwyższa Izba Kontroli mówiła nt. spalin, cząstek stałych i innych zanieczyszczeń na początku 2019 r. podczas swojej konferencji - kto wie, czy nie pojawi się konieczność ponownego przeprowadzenia wszystkich obliczeń.
Niezależnie od tego, czy opublikowane wyniki są rzetelne czy nie, trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię.
Badania przeprowadzono na samochodzie z nowymi oponami, z ciśnieniem na prawidłowym poziomie. Jeśli ktoś regularnie zapomina o kontroli ciśnienia i jeździ ze zbyt niskim, to jeszcze przyspiesza cały proces zużywania i degradacji ogumienia. Odpowiednio gorsze wyniki badań zapewniłyby też testy co większych SUV-ów czy wielu aut elektrycznych, które są po prostu ciężkie - a to kolejny czynnik wpływający na prędkość zużywania się opon i hamulców.
Od siebie dodam też, że znaczenie ma także model zastosowanego ogumienia. Często jest tak, że im lepsza pod względem parametrów trakcyjnych opona, tym gorsza jest dla środowiska (choć to oczywiście pewne uproszczenie). Tzw. opony energooszczędne zapewniają nie tylko niższe zużycie paliwa (co przekłada się na obniżenie emisji spalin), ale też nie generują aż tylu zanieczyszczeń same w sobie. Ale wszystko ma swoją cenę: wiele opon tego rodzaju nie jest w stanie zagwarantować chociażby tak krótkiej drogi hamowania, jak zwykłe modele ogumienia, a potrafią kosztować więcej.
Pewnym pocieszeniem jest fakt, że tempo rozwoju technologii ogumienia jest bardzo wysokie.
Oczywiście w większości przypadków producenci skupiają się właśnie na poprawie właściwości trakcyjnych, ale - ze względu na ekologię - często jednocześnie poprawiana jest trwałość mieszanek używanych do produkcji opon. Przeprowadzane są też próby z użyciem nowych materiałów - przykładowo Michelin już w 2018 r. obiecywał, że do końca dekady planuje zastąpić w swoich oponach polimery uzyskiwane z przetwórstwa pochodnych ropy naftowej na takie uzyskiwane z drewna (konkretnie z odpadów pochodzących z przemysłu drzewnego). Co prawda temat ucichł, ale pewnie prędzej czy później pojawią się inne ciekawe rozwiązania.
Tym niemniej wygląda na to, że powietrze na całym świecie ma większe zmartwienia, niż spaliny samochodowe.
Zdjęcie główne: HopsonRoad (Stephen Flanders) / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)