REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

W siedem lat utył o 400 kilogramów. Teraz męczy się z nadwagą. To twój nowy samochód

Średnia masa nowego samochodu wzrosła o 400 kilogramów w ciągu zaledwie siedmiu lat. To nie tylko ogromne zwiększenie zużycia dróg i emisji pyłów, ale też potworne marnotrawstwo zasobów. Wszystko przez SUV-y i elektryfikację.

02.07.2024
9:42
W siedem lat utył o 400 kilogramów. Teraz męczy się z nadwagą. To twój nowy samochód
REKLAMA

Nie bardzo wiem w jaki sposób producenci samochodów mogą mówić, że idą w stronę neutralności węglowej, skoro z roku na rok zużywają coraz więcej zasobów na wyprodukowanie pojedynczego samochodu. Nikogo raczej nie zdziwi, jak przypomnę że samochody z lat 70. czy 80. ważyły po kilkaset kilogramów i działały, ale mało kto pewnie spodziewa się, jak proces tycia radykalnie przyspieszył w ostatnich latach. Sprawdził to angielski tygodnik Autocar, który testuje wszystkie nowe samochody dostępne na rynku i posiada rozbudowaną bazę modeli.

REKLAMA

Pod uwagę wzięto lata 2016-2023 i na jaw wyszły przerażające dane

Już w 2016 r. przeciętny samochód był monstrualnie ciężki. Ważył 1553 kilogramy. Przypomnę, że mowa o średniej wartości dla wszystkich samochodów osobowych w UE, gdzie rządzi segment miejski i kompaktowy. Przypomnę też, że w PRL 1695 kg ważył furgon Nysa, a Żuk w wersji z otwartą skrzynią ładunkową był nawet lżejszy.

Ale w ciągu tych siedmiu lat masa pojazdów zaczęła rosnąć niemal wykładniczo, w 2023 r. osiągając wartość... 1947 kg. Czyli przeciętny nowy samochód waży teraz tyle co trzy Fiaty 126p albo prawie trzy Fiaty Cinquecento. Trzy Fiaty Cinquecento przewiozą dwanaście osób. Jeden samochód ważący dwie tony przewiezie ich może pięć, przy okazji niszcząc drogę w sposób niewspółmierny do możliwości przewozowych.

Tak urosły samochody od lat 70. (to żart, ale wiecie o co chodzi)

Winnych nie trzeba się nawet domyślać

Jeśli większość samochodów stanowią SUV-y i crossovery, to nic dziwnego że masa rośnie. Jeśli do tego dodamy jeszcze elektryfikację i dorzucanie do większości nowych aut niezwykle ciężkich akumulatorów – jest jeszcze gorzej. Jeśli odrzucić w ogóle hybrydy i hybrydy plug-in, średnia masa pojazdu spada do 1840 kg. Natomiast gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie pojazdy czysto elektryczne, to tu jest już tragicznie, ponieważ przeciętna masa dotyka dwóch ton, ale tylko jeśli skończymy nasze badania na roku 2023. W pierwszym półroczu samochody elektryczne testowane przez Autocar ważyły średnio 2087 kg, a to już lekkie szaleństwo. Pytanie czy na pewno potrzebujemy dwutonowych monstrów do przemieszczania się z punktu A do B (znam odpowiedź).

Królem absurdu jest Mercedes EQS SUV

Trzeba być wyjątkowo podatnym na „greenwashing”, żeby uwierzyć, że samochód, który waży 2900 kg na pusto jest w jakikolwiek sposób bezemisyjny. Pomijając już trzy tony materiałów zużytych na jego budowę, należy wziąć też pod uwagę ścieranie opon czy hamulców, jakie powoduje. A przecież to nadal zwykły samochód osobowy. 2900 kg waży mój 8-osobowy Citroen Jumper z pełnym obciążeniem.

Wzrost masy, a co za tym idzie – większe zużycie surowców, to kwestia, która jest absolutnie pomijana przy produkcji nowych aut. Koncern może zaprezentować trzytonowe monstrum i twierdzić, że emituje ono zero gramów CO2 na kilometr, i kwestia wykorzystanych materiałów w ogóle nie będzie brana pod uwagę przy obliczaniu śladu ekologicznego. Chciałbym wierzyć, że to przypadek i ktoś po prostu zapomniał to dopisać do ekologicznych rozliczeń każdego producenta. Tymczasem z roku na rok Europejczycy są pozbawiani możliwości zakupu małych samochodów o rozsądnej masie. Znikają one z gam producentów, ponieważ albo się nie opłacają, albo niepotrzebnie podwyższają emisję CO2. Mamy więc sytuację, w której Skoda Citigo 1.0 jest nieekologiczna, bo może i waży 930 kg, ale wypuszcza z rury spaliny. BMW iX jest w porządku, bo nie wypuszcza niczego, ale zużyto trzykrotnie więcej sił, materiałów i energii na jego zbudowanie, a skutki jego jazdy są niszczące dla dróg, o potencjalnych ofiarach wśród pieszych nie wspomnę.

REKLAMA

Czy jest jakiś sposób na zatrzymanie tego trendu?

Lobbying koncernów samochodowych jest silniejszy niż sądzimy. Udało się przekonać opinię publiczną, że to nabywcy samochodów są źli, bo jeżdżą i emitują. A koncerny są w porządku, jeśli mieszczą się w limitach CO2 dla nowych aut, nawet gdy wiadomo, że używają trików i półprawd, jak w przypadku hybryd plug-in, które ponoć zużywają po 0,7-1,0 l/100 km. Dlatego jeśli pewnego dnia Komisja Europejska nie przeczyta raportu z Autocara i nie uzna, że trzeba wprowadzić limit masy na nowy samochód, to wszystko będzie tyło dalej i za 5 lat będziemy musieli powszechnie robić kategorię C, a do samochodów osobowych montować tachografy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA