REKLAMA

Nowy Jeep Wrangler ma problem z jakością spoin. Stare jest lepsze?

Niedawno pisaliśmy o tym, że cała partia samochodów Subaru Ascent trafi do niszczarki. Powód? Nieprawidłowo pospawana karoseria. Teraz podobny problem ma koncern Fiat Chrysler Automobiles. Nowy Jeep Wrangler może nam zapewnić sporo wrażeń, ale niekoniecznie takich, o jakich byśmy marzyli.

Jeep Wrangler
REKLAMA
REKLAMA

Samochody terenowe starzeją się niezbyt szybko - wystarczy spojrzeć na to, ile czasu trzeba było czekać na nowe Suzuki Jimny. Jeep Wrangler dotychczasowej generacji (JK) nie był co prawda z nami aż tak długo, ale 12 lat to i tak sporo. Niestety okazuje się, że niektórzy nabywcy nowych Wranglerów JL zrobili błąd, czekając na ten model.

FCA poinformowało, że w serii tych Jeepów odkryto, iż połączenia spawane w podwoziu są wykonane niewystarczająco starannie i mają zbyt małą wytrzymałość.

Chodzi przede wszystkim o mocowanie wspornika drążka reakcyjnego, który może się po prostu zerwać w czasie jazdy. Warto dodać, że takie ryzyko istnieje nie tylko podczas jazdy off-roadowej, ale także podczas poruszania się idealnie równą i prostą ulicą. Urwanie się tego elementu może spowodować utratę kontroli nad pojazdem, a w konsekwencji wypadek. Pojawiają się już pierwsze doniesienia o faktycznym występowaniu tego problemu. Jednemu z właścicieli takiego auta wspornik drążka reakcyjnego urwał się, gdy samochód miał zaledwie 700 mil przebiegu. Inne spoiny w wielu przypadkach też nie wyglądają zbyt dobrze - delikatnie mówiąc. Jeden z możliwych efektów niechlujstwa producenta widać na poniższym filmiku.

Użytkownicy nowych Jeepów od miesięcy dyskutują o problemie na forach, dzieląc się zdjęciami.

Koncern planuje wezwać do serwisów około 18 tysięcy samochodów do sprawdzenia, przy czym uważa, że faktyczny problem może mieć około 4 procent z tej grupy. Daje to więc 720 sztuk. Nie jest to może jakoś bardzo wiele, ale trzeba mieć na uwadze, że te 4 procent to tylko szacunki - póki Wranglery nie zaczną przyjeżdżać do ASO, faktyczna skala problemu nie będzie znana. Co FCA planuje zrobić z wezwanymi samochodami?

Nie wiadomo.

Póki co nie podano jeszcze żadnych informacji na ten temat. Zniszczenie wszystkich aut dotkniętych usterką zapewne nie wchodzi w grę, ale z drugiej strony, trudno się spodziewać, żeby właściciele byli zachwyceni, że ktoś grzebie w podwoziach ich aut, zrywając stare spoiny i wykonując nowe. Pewną przewagę nad Subaru mógłby tutaj dawać fakt, że Jeep Wrangler ma konstrukcję ramową, a nie samonośną. Czysto teoretycznie można by więc zawieźć auta z powrotem do fabryki, zdjąć nadwozie, podmienić ramę, nałożyć nadwozie z powrotem i wysłać wóz z powrotem do klienta. Jest tylko jeden problem, za to spory.

Numer VIN.

Choć w Polsce jako synonimu określa się go często „numerem nadwozia”, to w przypadku pojazdów zbudowanych na ramie sytuacja wygląda inaczej - VIN dotyczy właśnie ramy, a nie nadwozia. W związku z tym, formalnie po operacji wymiany ramy mielibyśmy do czynienia z... nowym samochodem. Nie wydaje mi się, żeby takie kombinacje wchodziły w grę - prościej by już pewnie było faktycznie dać klientom kompletnie nowe auta. A kto wie, czy i nie taniej.

REKLAMA

Nie jest wiadome, czy problem dotyczy także Wranglerów JL sprzedawanych poza Stanami Zjednoczonymi.

Jest to jednak dość prawdopodobne. Dlatego też właściciele takich aut powinni skontaktować się z autoryzowanymi stacjami obsługi, a do czasu wyjaśnienia sprawy ograniczyć lub wręcz całkowicie zawiesić korzystanie z samochodu. A przynajmniej we własnym zakresie sprawdzić, jak w przypadku ich aut wygląda podwozie. W Polsce na razie JL nie trafił do klientów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA