O tym, jak ubrałem się na skuter i dalej było mi zimno, i że czasami lepiej dać sobie spokój
Mieszko I, dinozaury i Maryla Rodowicz. Oni wszyscy zetknęli się z najstarszym pytaniem świata: jak ubrać się na skuter zimą.
No zimą to może lekka przesada, ale pytanie, jak ubrać się na skuter jesienią, jest już jak najbardziej zasadne. Prawdziwym motocyklistą (według większości) nie jestem, ale mam za sobą wiele lat jeżdżenia skuterem po mieście stołecznym Warszawa, w słońce i niepogodę, zawsze przez trzy pory roku. I z problemem zimna nie udało mi się do końca uporać. Może walczyłem za słabo?
Kolega Andrzej, ten który testował elektrycznego Harleya LiveWire, jeździ motocyklem cały rok. Twierdzi, że wystarczy odpowiednio się ubrać, ale mi nigdy nie chciało się zakładać ośmiuset warstw odzieży, żeby rano dojechać do pracy, a potem zdejmować ich w schowku na szczotki. Cóż więc można zrobić, gdy przychodzi chłód i nie chcemy pod sweter wpychać gazety? Oto zapis mojej nierównej walki z chłodem.
Jak ubrać się na skuter zimą?
Zimą to tak dokładnie nie wiem, mój rekord to początek grudnia na jednośladzie, potem to już mi zapał przeszedł. Najgorsza jest jesień, zupełnie bez porównania z wiosną. Jesienią przychodzi deszcz, wiatr i wilgoć, która włażąc pod kołnierz sprawia, że o 7 rano naprawdę nie chce się wsiadać na skuter. Zaprawdę powiadam wam poranne 5 stopni na termometrze wiosną, to zupełnie inne 5 stopni niż w październiku. Lepiej jeździć w słoneczne, suche mroźne -5, niż w jesienne i mokre 5 stopni na plusie.
Przyjąłem nawet taką zasadę - jeśli jesienią na termometrze o godzinie 7 rano było 5 lub mniej stopni, to rezygnowałem z jednośladu. To była moja pierwsza, nie wymagająca nakładów finansowych, forma walki z zimnem. Drugą był motokoc.
Czy warto kupić motokoc?
Po tysiąckroć tak. To jest podstawowe akcesorium do skutera. Można nie kupić mufek na ręce, ale motokoc musi być, szczególnie jeśli ktoś jeździ w zwykłych jeansach, albo nawet w ich motocyklowej wersji. A jest to rozwiązanie popularne wśród osób, które jakoś muszą egzystować w biurze, a nie mają ochoty zmieniać w nim spodni. Z koca nie trzeba się przebierać, a zyskują na nim pod nim stopy, nogi, krocze i tułów.
Mój motokoc miał podpinkę, którą odczepiałem latem. samego koca, nie zdejmowałem nawet w upały, bo ciepłe miesiące potrafią zaskoczyć bardzo zimnym porankiem. Gdy go nie używałem, po prostu zaginałem go między nogi, nie przeszkadzał w ogóle. Miłym dodatkiem do motokoca jest coś w rodzaju fartucha - niewielka część, którą można osłonić sobie klatkę piersiową oraz wycięcie z klapką, przez którą dostaniemy się do stacyjki kluczykiem.
Oprócz osłony przed wiatrem, chroni też przed deszczem i zachlapaniem. Kurtka motocyklowa i motokoc to wystarczający zestaw by przetrwać niewielki deszcz bez ubierania się w jakieś foliowe worki. Duży deszcz i tak nas zmoczy, bo woda wleje nam się po kasku za kołnierz, albo znajdzie inną drogę by nam dokuczyć. Woda to trudny przeciwnik.
Krótka wstawka o ubierania się na deszcz
Miałem nawet nieprzemakalny, dwuczęściowy kombinezon. Użyłem go może raz, nie więcej niż dwa. Nie polecam. Trzeba to ze sobą wozić, nałożyć na siebie w porę, a i tak patrz wyżej, z wodą wygrać jest trudno. Dodatkowo, w ciepły dzień zaparujemy od środka. Lepiej uważnie obserwować prognozę pogody i jeżdżenia w duże opady unikać, na czym zyska nasze bezpieczeństwo i przyjemność z jazdy.
Koniec wstawki pt. jak ubrać się na deszcz na skuter. Wracamy do motokoców
Widzę, że w internecie najtańsze motokoce kosztują poniżej stu złotych, ale to nie są motokoce, których szukacie. Za pełnowartościowy produkt, który mi stał się niezbędny, trzeba zapłacić kwotę bliższą pięciu setkom złotych. Odżałujcie te pieniądze i dopasujcie motokoc do waszego skutera, żeby jakiś uniwersalny egzemplarz nie powiewał na wietrze jak żagiel, albo nie zasłaniał kierunkowskazów. Nie kupowałbym go w ciemno, bez wcześniejszej przymiarki.
To w kolanka i krocze jest już ciepło. Teraz rączki na kocyk.
Mufki na ręce
Jednym ze sposobów na zimne rączki, którego porządnie nie spróbowałem i zaraz wyjaśnię, dlaczego tak się stało, są mufki. Montuje się je na stałe na kierownicy zakrywając manetkę i klamki hamulców, a potem tylko wsuwa w nie dłonie. Porządne mufki da się kupić za mniej niż 300 zł. Nie chodzi w nich o to, że mają być milusie i cieplutkie, tylko żeby wiatr nie uderzał w dłonie i nie wkraczał do rękawów.
Podobno da się do jeżdżenia z mufkami przyzwyczaić, ale chwilę na to potrzeba. Kierunkowskazu nie obsługuje się już tak łatwo, a ruch ręki na kierownicę musi być już nieco inny, bo dłoń nie opada na nią z góry, tylko trzeba wcelować do środka. Ja ręce zabezpieczyłem w innym sposób.
Przednia szyba na skuter, czy warto?
Kupiłem wielką przednią szybę na skuter. Był to ruch z jednej strony zachwycający, a z drugiej rozczarowujący. Rozwiązałem nim wiele problemów, ale zyskałem nowe.
Szyba wspaniale zasłania kierowcę, wiatr walący prosto w klatę przestaje istnieć, robi się też ciszej i zyskuje się zupełnie nową jakość jazdy. Wiele akcesoryjnych szyb zakrywa również dłonie, co sprawia, że mufki stają się niepotrzebne. Można jeździć w lekkich rękawicach cały rok. (Moim sposobem na marznące dłonie, przed zakupem szyby, były dwie pary rękawic, cieńsze i cieplejsze.) Wybrana przeze mnie szyba była tak wysoka, że mogłem nie opuszczać przyłbicy, skończyły się problemy z jej parowaniem, to naprawdę było nowe życie.
Dopóki nie nadeszła jesień. Szybę trzeba rano wycierać ze skroplonej wody i nie jest to tak proste, jak w samochodzie, bo nie ma wycieraczki. Trzeba operować szmatką lub ręcznikiem papierowym.
Kolejnym problemem jest wiatr, wielka szyba potrafi zadziałać jak żagiel, na przykład przy przejeżdżaniu przez most. A najgorsze są mżawki. Od mżawek lepszy jest lekki deszcz, który spłynie z szyby. Mżawka na niej się osadza i nie rusza się z miejsca ograniczając widoczność. Jakoś ten świat jest tak urządzony, że mżawka pojawia się, gdy popołudniu robi się już ciemno i mini kropelki rozpraszają nam światła samochodów. Bardzo źle.
Nie popełnijcie mojego błędu i nie kupujcie aż tak wysokiej szyby jak ja. Ta sięgała ponad moją i tak wysoko położoną głowę. Idealnie byłoby, gdym po wyprostowaniu się, mógł patrzeć nad nią, a lekko zgięty puszczałbym pęd powietrza w czubek kasku. Tak niestety nie było, stąd problemy z mżawką. Bądźcie mądrzejsi i szybę wybierzecie lepiej ode mnie, poświęćcie kilkaset złotych. Ona naprawdę rozwiązuje wiele problemów z zimnem, choć latem wielu zechce ją zdemontować, bo ograniczają przyjemne chłodzenie w czasie jazdy.
To skoro w rączki mamy już cieplutko, to zadbajmy o nóżki i inne marznące części ciała.
Pokrowce są na skuter, nie na skuterzystę
Coś wam jeszcze powiem o tych kocach. Mimo mojej miłości do motokocy, potrafią nie chronić ostatecznie i dostatecznie. Na moim skuterze, mimo dobrego dopasowania koca do pojazdu, kolanami wypychałem go mocno do góry, przez co nieco zaniedbywany był dół. Nawet pod motokocem zawirowania powietrza mogą sięgać waszych łydek, choć zależy to od jednośladu. Nie było to jednak nigdy tak dokuczliwie, bym zdecydował się na inne środki.
Można dokupić pokrowce na buty, ale zrezygnowałem z takich pomysłów. Obuwie, w którym jeździcie, na pewno przetrwa lekki deszcz, chyba że jeździcie w trampkach. Nie chciałoby mi się rano nakładać pokrowca, który po wczorajszym przejeźdźcie nie jest zbyt czysty. Codzienne dojazdy do pracy to nie wyprawa motocyklowa do Rumunii, gdzie musisz jechać cały dzień, mimo złej pogody, bo ci się urlop kończy. Czasami można pojechać samochodem zamiast zbroić się, jak na koło podbiegunowe.
Podobnie jak odrzuciłem rozmaite pokrowce, odrzuciłem balaklawy (kominiarki takie). Kaski motocyklowe są skonstruowane dla osób łysych i takich z włosami jak szczotka ryżowa. Z trudem akceptuję, to co czasami pojawia się na mojej głowie po zdjęciu kasku. To co zostaje po balaklawie, w żadnej sposób nie nadaje się do ujarzmienia przed wizytą w jakimkolwiek biurze. Zatem z chłodną szyją radziłem sobie rozmaitymi kominami, bardzo wysoko je naciągając, aż na głowę.
Odzież termiczna, czy działa?
Argumentem ostatecznym w walce z zimnem jest odzież termoaktywna. Z tym rozwiązaniem również dałem sobie spokój, bo przypominam, ja tym skuterem nie rozwoziłem pizzy, ja jeździłem do biura. Codzienny rytuał rozbierania się z tego w łazience jest stanowczo nie dla mnie. Zmierzałem raczej w stronę ograniczania liczby minut poprzedzających wejście i zejście ze skutera, a nie robienia z przejazdu jednośladem do pracy całej ceremonii.
Wiem, przedstawiłem i tak strasznie dużo problemów, jak na tak prosty środek transportu. Dlatego w końcu postawiłem na rozwiązania, które instaluje się tylko raz, motokoc i szybę. W połączeniu z motocyklową kurtką, którą można zamkiem spiąć, na przykład z moto jeansami, powinny zaspokoić większość potrzeb, ale i tak wciąż nie czuję, że walkę z chłodem ostatecznie wygrałem.
Pamiętajcie, że ja tu odpowiadam na pytanie jak ubrać się na skuter (teoretycznie zimą), a w domyśle, na codzienne dojazdy do pracy. A nie, na pytanie jak ubrać się na długą, całodzienną wycieczkę za miasto. I jeszcze o jednym pamiętajcie, za indywidualną długość sezonu motocyklowego nic się nie wygrywa. Czasami po prostu lepiej się nie ubierać w tysiąc warstw odzieży i dać sobie ze skuterem, na kilka krótkich miesięcy, spokój.