170 KM i 220 Nm w Maluchu. Jego kierowca musi uważać na kangury
FSM Niki to Fiat 126p na rynek australijski. Pewien garażowy konstruktor założył do swojego egzemplarza silnik z Nissana i doładowanie.
-O rany, to będzie LATAĆ! – napisał pod zdjęciem wykresu z hamowni jeden z obserwujących profil FSM Niki Project.
-Mam nadzieję! – to odpowiedź właściciela.
Rzeczywiście, z taką mocą i momentem obrotowym poczciwy Maluch może oderwać się od ziemi. To zupełnie inny projekt niż większość z modyfikacji na bazie Fiata 126p, które znamy z Polski. W tym wypadku wszystko jest postawione na głowie. Dosłownie.
FSM Niki to projekt z Australii
Mały Fiat przemierzający bezkresny outback, mijający się z olbrzymimi pociągami drogowymi – to obrazek jak z surrealistycznej wizji, ale australijska kariera Malucha wcale nie jest wytworem fantazji. Ten model był tam sprzedawany – właśnie pod nazwą FSM Niki – w latach 1989-1992, oczywiście z kierownicą po prawej stronie.
Większość z egzemplarzy albo już wymarła, albo wiedzie spokojne życie, tocząc się po Australii z prędkością zaspanego misia koali. Ale nie pomarańczowa sztuka z fanpage FSM Niki Project.
Prace nad tym autem trwają już od ponad sześciu lat
Właściciel – który oprócz pomarańczowego FSM Niki ma też biały egzemplarz – nie poprzestał na zwykłej renowacji. Nie postawił też na tuning, który bywa często spotykany w środowisku fanów Fiata 126p w Polsce, czyli na montowanie silników od innych modeli marki, np. Uno czy Seicento. Poszedł o wiele, wiele „szerzej”.
FSM Niki ma silnik z Nissana
Nie, nie mówimy o motorze z Silvii czy GT-R, a z Micry. To trzycylindrowa jednostka o pojemności 1.2 pochodząca z wozu z 2011 roku. Oprócz niej, FSM Niki ma także m.in. przekładnię z Subaru WRX. Została wybrana przede wszystkim ze względu na niezłą dostępność tego typu części w Australii. Właściciel auta sam radzi swoim ewentualnym naśladowcom, by – jeśli działają w Europie – wybrali skrzynię ze Skody Rapid, bo będzie taniej.
To nie koniec modyfikacji. Silnik nie pozostał seryjny. Najważniejszą zmianą jest zamontowanie turbosprężarki Borg Warner R2S.
Początkowo właściciel chciał uzyskać 300 KM
Takie były plany na samym początku projektu, ponad sześć lat temu. Rzeczywistość weryfikuje dawne założenia. Nadal największym problemem FSM Niki jest chłodzenie. Relatywnie duży i wzmocniony silnik produkuje dużo ciepła. Różne części trzeba często dopasowywać albo tworzyć samemu, np. na drukarce 3D.
Oprócz tego, obecna moc – na poziomie 170 KM – i tak sprawia, że Maluch jest szybki. A nawet „przerażająco szybki”, jak ujął to właściciel - i to mimo standardowej maluchowskiej modyfikacji w postaci hamulców z Seicento Sporting i zawieszenia z Punto. „Przejechałem się tym samochodem po pięciu latach pracy i nie rozczarował mnie!” – napisał rok temu, gdy FSM Niki wreszcie zjechał z lawety i poczuł asfalt pod kołami.
Samochód wzbudza wielkie zainteresowanie na ulicach
Mocny, szalony Maluch śpiewająco zdał trudny egzamin w postaci australijskiego przeglądu technicznego. Właściciel w ramach testów lub po prostu dla przyjemności wybiera się pomarańczowym wozem na przejażdżki. Jak twierdzi, wzbudza bardzo pozytywne reakcje i niemal za każdym razem ktoś proponuje mu wtedy odkupienie wozu. „Nie pytaliby, gdyby wiedzieli, jak piekielnie drogie było to pudełko!” – pisze. Rzeczywiście, projekt jest tworzony raczej bez przesadnego oglądania się na koszty.
To jeden z najciekawszych projektów, jakie widziałem
Nie wpadłbym na to, że w dalekiej Australii ktoś tak nietypowo i odważnie zmodyfikuje Malucha. Oby tylko kangury trzymały się od niego z daleka, bo mogą okazać się godnymi przeciwnikami dla jego miękkiego przodu.