REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki

144 tys. km za kierownicą Ferrari Enzo po szkodzie całkowitej – bo czemu nie

To musi być miłość – najpierw roztrzaskał Ferrari Enzo w drobny mak, potem je odbudował i zaczął traktować jak każdy inny samochód.

15.03.2022
14:23
Ferrari Enzo
REKLAMA
REKLAMA

Trzy lata po zakupie nowego Enzo Richard Losee miał wypadek, po którym jego Ferrari wyglądało tak:

Pędzący ponad 300 km/h po zamkniętym odcinku drogi włoski supersamochód wystrzelił w powietrze na nierówności i kompletnie roztrzaskał się podczas lądowania. Jego rozrzucone resztki zbierano na odcinku ćwierć mili. Losee poważnie ucierpiał w tym zdarzeniu, powrót do zdrowia zajął mu rok. Ale gdy wrócił do pełnej sprawności, postanowił uratować też swój bolid, a właściwie to co z niego zostało. Proces odbudowy auta zajął 30 miesięcy, a przy okazji samochód konkretnie wzmocniono mechanicznie – silnik V12 zasiliły dwie turbosprężarki, dzięki którym moc jednostki napędowej wzrosła ze standardowych 650 do 850 KM. Po co? Bo właściciel chciał móc rozpędzić swoje Enzo do jeszcze wyższych prędkości.

Efekt? W październiku 2010 r. na Słonych Jeziorach Bonneville, swoim odbudowanym Enzo osiągnął prędkość 237,871 mil na godzinę, czyli niemal 383 km/h!

A dlaczego my o tym? A dlatego, że ta historia ma jeszcze jeden wątek – właściciel Enzo wykorzystuje ten samochód jako swoje daily – samochód do jazdy na co dzień. To nie jest wyłącznie wóz do okazjonalnej zabawy i ścigania się podczas imprez. Kilka dni temu na wyskalowanym w milach liczniku przebiegu tego egzemplarza pojawiła się liczba 90 000. To oznacza, że włoski supersamochód, mimo swojej wypadkowej przeszłości i poważnych modyfikacji pokonał już po amerykańskich drogach przeszło 144 tys. km.

REKLAMA

Gdyby to był zwykły samochód jakich wiele, nikt nie zwróciłby na ten fakt uwagi, ale korzystanie z tak wyjątkowego auta na co dzień, zamiast trzymania pod kocem i traktowania jak dobrą inwestycję, to dziś rzadkość. Liczymy jednak na to, że pan Losee nie zamarzy o szybkiej wymianie tego egzemplarza na inny (w swoim garażu ma jeszcze inne Ferrari) i za 20 lat będziemy mogli przygotować o nim kolejny tekst, po tym jak na koła nawinie np. milion kilometrów. Tak jak Bill MacEachern, który przez 44 lata zrobił już sporo ponad 1,2 mln swoim Porsche 911 Turbo. W końcu właśnie do tego służą samochody. Jak się okazuje – nawet te z przedrostkiem super.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA