Elon Musk stawia na Chiny. Europa może na razie tylko patrzeć i zazdrościć nowej fabryki
Gdzie powstanie pierwsza poza Stanami Zjednoczonymi fabryka Tesli, o rekordowych dla amerykańskiej firmy mocach przerobowych? To proste - w Chinach.
Elon Musk ostatecznie porozumiał się z chińskimi władzami. W strefie przemysłowej Szanghaju, Lingang, już niedługo rozpocznie się budowa Gigafactory 3, której docelowa produkcja wynosić będzie nawet 500 tys. samochodów rocznie. Cel ten ma być jednak osiągnięty dopiero za kilka lat - nie wiadomo, jakie są początkowe założenia tego projektu. Nie ujawniono też terminu zakończenia prac związanych z budową - Musk zadeklarował jednak, że będzie to „bardzo szybko”.
Póki co Tesla dysponuje dwoma fabrykami i obie ulokowane są w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza to ośrodek we Freemont, natomiast druga to Gigafactory 1 w Nevadzie. Cały czas aktualny jest także projekt Gigafactory w Europie, ale cały czas nie podano jeszcze, gdzie będzie się znajdować.
Tesla w Chinach będzie jednak nie tylko produkować samochody. Umowy z lokalnym rządem najprawdopodobniej wymogły na Amerykanach stworzenie miejscowych działów odpowiedzialnych m.in. za R&D.
Dlaczego to wszystko jest takie ważne, szczególnie dla przyszłości Tesli? Powodów jest kilka.
Chiny są najlepszym rynkiem dla samochodów.
Ten rynek jest po prostu ogromny. W 2017 r. na całym świecie sprzedano ponad 90 mln samochodów, z czego aż 1/4 trafiła właśnie do Chin.
Europa pozostaje daleko w tyle za tymi wynikami, a i Stany Zjednoczone nie są w stanie nadążyć za rosnącym popytem na samochody w Chinach. Nic dziwnego, że wielu producentów właśnie na rynek chiński przygotowuje całe zastępy niedostępnych gdzie indziej pojazdów, a niektórzy stawiają na azjatycką premierę na długo przed globalnym debiutem.
Chiny są najlepszym rynkiem dla samochodów elektrycznych.
W Europie marzymy o elektromobilności, przyglądamy się z zaciekawieniem dokonaniom m.in. Norwegów, zerkamy za ocean, żeby zobaczyć, jak to jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tesle są normalnym widokiem na ulicach. Tymczasem to Chiny są absolutnym liderem, jeśli chodzi o samochody elektryczne.
Tylko w zeszłym roku w Chinach sprzedano prawie 580 tys. samochodów w pełni elektrycznych (albo 777 tys., według innych źródeł) i hybryd typu plug-in. Dla porównania, drugi najbardziej chłonny rynek - Stany Zjednoczone - przyjął zaledwie 200 tys. egzemplarzy. Niemcy kupili ich natomiast mniej niż 55 tys, czyli zaledwie 1/10 tego, co Chińczycy.
W obliczu tych danych chyba nikogo nie dziwi, że temat europejskiej fabryki Tesli zszedł na dalszy plan. Nie jest ona po prostu aż tak potrzebna. Może tylko chwilowo, a może nigdy nie będzie tak istotna, jak fabryka w Stanach Zjednoczonych i Chinach.
I będą jeszcze lepszym.
Chiński rząd robi wszystko, żeby jak najbardziej spopularyzować samochody elektryczne. Przede wszystkim oferuje dopłaty do ich zakupu (co może się jednak niedługo częściowo skończyć) i tworzy odpowiednio wydajną sieć ładowania.
Nawet jednak i bez dopłat rynek elektrycznych samochodów w Chinach wydaje się być już wystarczająco rozpędzony, żeby utrzymać swoje ogromne znaczenie.
Bo tak się po prostu opłaca.
Nie bez powodu wielu globalnych producentów samochodów lokuje swoje fabryki w Chinach i tam produkuje pojazdy na lokalny rynek.
Wahania walut, spore koszty transportu czy wysokie opłaty za samochody importowane ze Stanów Zjednoczonych - to wszystko podnosi ostateczną cenę i negatywnie wpływa na konkurencyjność na chińskim rynku.
Jeśli Tesla chce powalczyć o jeszcze większy kawałek chińskiego tortu, budowa własnej fabryki w tym kraju ma zdecydowanie dużo sensu. Tym bardziej, jeśli Elon Musk chce w końcu dotrzymać danej kiedyś obietnicy, i sprzedawać rocznie 500 tys. samochodów...