Elon Musk nie będzie zachwycony. Amerykanie wszczynają śledztwo w sprawie Autopilota
Tym razem nie chodzi jednak o to, czy słusznie nazywa się Autopilotem, czy może powinno się go nazywać fajniejszym tempomatem. Śledztwo dotyczyć będzie wypadków powodowanych przez Autopilota i może objąć... 765 000 pojazdów.
Przy czym już na wstępie należy wyjaśnić trzy rzeczy.
Po pierwsze - nie do końca istnieje coś takiego jak wypadek spowodowany przez Autopilota.
Nie jest to system w pełni autonomicznej jazdy (ani technicznie, ani od strony prawnej), pozwalający kierowcy na zajęcie się innymi sprawami niż prowadzenie, więc technicznie na końcu zawsze wypadek jest winą kierowcy.
Po drugie - 765 000 samochodów to po prostu...
... niemal wszytkie Tesle z lat 2014-2021, które wyjechały na amerykańskie drogi i mają na wyposażeniu Autopilota. Więc z jednej strony sensacji nie ma, ale jeśli NHTSA ustali coś w ramach swojego wstępnego śledztwa i sprawa nabierze rozpędu, faktycznie jej rezultat może dotknąć właśnie takiej liczby aut.
Po trzecie - to nie jest tak, że nagle ludzie zaczęli masowo ginąć w Teslach z Autopilotem.
Jak informuje Autocar, wstępne śledztwo NHTSA jest konsekwencją przede wszystkim... 11 sytuacji, kiedy doszło do wypadku i zostało potwierdzone, że w momencie zdarzenia Autopilot lub adaptacyjny tempomat był aktywny. We wszystkich tych wypadkach obrażenia odniosło w sumie 17 osób, a 1 zmarła.
Nie taki zły wynik (tych 11 wypadków miało miejsce od 2018 r. do teraz), biorąc pod uwagę ludzkich kierowców i liczbę Tesli na drodze, ale według NHTSA niepokojące jest to, że do większości wypadków doszło w podobnych warunkach - po zmroku, gdzie przeszkodą, z którą nie radził sobie Autopilot, był inny samochód stojący na drodze, z włączonymi migającymi światłami. Czyli np. wóz policyjny albo wóz straży pożarnej.
Śledztwo w sprawie Autopilota - co będzie sprawdzane?
Analizę Autopilota ze strony NHTSA można podzielić na dwa główne elementy. Po pierwsze - będzie sprawdzane to, w jaki sposób działa Autopilot, jak sprawnie radzi sobie z powierzanymi mu zadaniami i... gdzie można go uruchomić. To jednak ta nudniejsza część.
Ciekawsza może być ta, w której NHTSA sprawdzi, czy Tesle w odpowiedni sposób monitorują to, czy kierowca zwraca uwagę na to, co dzieje się w czasie jazdy, a jeśli wykryją, że tak nie jest - w jaki sposób na to reagują. NYT przypomina w tej kwestii jeden z niedawnych wypadków z udziałem samochodu tej marki, kiedy Autopilot nie wyhamował przed innym, zaparkowanym samochodem. Jasne, zdarza się najlepszym. Tylko w tym przypadku kierowca Tesli nie tylko był pijany, ale i po prostu zasnął za kierownicą - a mimo to Tesla jechała dalej, mimo że kierowca zdecydowanie oblałby każdy test zwracania uwagi.
Co będzie dalej?
Tego nie wiadomo, bo śledztwa w sprawie Autopilota były wszczynane do tej pory już wielokrotnie i jak na razie nie wynikły z tego żadne poważniejsze konsekwencje. Ale kto wie - może tym razem Tesla będzie musiała się przygotować na to, żeby wysłać do 765 000 pojazdów jakąś odpowiednią aktualizację, która uniemożliwi nadużywanie tego systemu?