Czy powstają jeszcze piękne samochody? Jeden na pewno - oto Genesis X Convertible
Genesis pokazał w Kalifornii prototyp o nazwie X Convertible. Ta biała limuzyna bez dachu jest po prostu piękna. Czteroosobowy kabriolet to dzieło ikony designu - Luca Donckerwolke.
Tutaj powinienem pewnie rozpisać się w enigmatycznych słowach na temat inspiracji oraz designu X Convertible, bo z tego w zasadzie składa się cały materiał prasowy. Ale co tu dużo mówić, samochód jest po prostu piękny.
Koncepcja obszernego, prawdziwie czteroosobowego kabrioletu nawiązuje do najbardziej luksusowych maszyn jak Rolls-Royce Phantom Drophead Coupe. Odniesienie do Rolls-Royce-a jest stosunkowo bezpośrednie. Genesis mówi o tylnej części nadwozia swojego kabrioleta, że jest to deck - jak w jachtach. A przecież to właśnie RR prezentując model Drophead Coupe sugerował, że część nadwozia za fotelami drugiego rzędu jest z drewna teakowego, niczym właśnie na jachcie.
Genesis X Convertible jest trzecim prototypem z serii Genesis X
Pozostałe dwie propozycje mają zamknięty dach, Mnie te trojaczki przypominają zaprezentowanego niecałe 20 lat temu Cadillaca Sixteen. Co prawda Cadillac miał silnik V16 i pionowe lampy, a nie poziome, ale zasadniczo miał w podobny sposób przekazać tę samą wiadomość. Jaką? Zarówno wtedy Cadillacowi, jak i dziś Genesisowi zależało na tym, żeby powiedzieć, że tu jest jakby luksusowo... i bardzo nowocześnie, że to nowy wymiar luksusu.
Nie wiem, czy ktoś z Was, drodzy Czytelnicy, pamięta ten test Jamesa Maya, który jeździł ogromnym Sixteen w słoneczny dzień i palił w nim cygaro. Widząc nowego Genesisa mam ochotę zrobić mniej więcej to samo. Co prawda ja wybrałbym się na jakiś nadmorski kalifornijski bulwar, ale na miejscu działałbym identycznie - powolnie toczył się, paląc grube cygaro. W tle mogłaby lecieć jakaś łagodząca muzyka. Właśnie w takich okolicznościach Genesis zaprezentował pojazd dziennikarzom w USA.
Wnętrze to homage go kultury Korei
Wnętrze inspirowane jest koreańską kulturą, a jego kolory to Giwa Navy oraz Dancheong Orange. Giwa to koreańskie słowo używane do określania tradycyjnych kafli dachowych. Z kolei Dancheong to nazwa drewnianych dekoracji na budynkach. Ale nie oszukujmy się. Koreańskość tego samochodu to tylko uatrakcyjnienie do jego amerykańskości, ponieważ to właśnie w USA marka Genesis kreuje się na nowego reprezentanta segmentu premium. I m.in. właśnie dlatego przy opisie designu nowego X-a firma odnosi się do kształtu legendarnej butelki Coca Coli. Przypominam, że design butelki Coli przez lata doczekał się nawet osobnego nurtu w stylistyce. Nurtu, którego początek jest na wskroś amerykański.
Ech, mimo prób i tak skończyło się na górnolotnych określeniach z bajkowego świata designerów, ale do konkretów. Nasze ulubione akcenty stylistyczne to przednie lampy w formie ledowego herbu, który rozciąga się do boków aż do krawędzi drzwi przednich. To jest nowe i bardzo dobre. Świetne są również felgi. Łączą w sobie design aero (to ta wąska obręcz) z klasycznym wzorem wypełniającym środek - taki rodzaj wzoru został zaczerpnięty ze świata tuningu, który eksperymentuje z tego typu projektami przez ostatnie kilka lat.
Genesis X Convertible, co pod maską?
Wiemy jedynie, że X Convertible będzie elektryczny. W końcu to właśnie w tym kierunku zmierza motoryzacja i nic dziwnego, że na taki napęd zdecydowałby się Genesis, oferując auto klientom. Wierzymy, że będzie odpowiednio mocny.
Czy auto trafi w takiej (lub zbliżonej) formie do sprzedaży?
Wątpię. Czteroosobowe, ogromne kabriolety powstają zwykle jako komplement dla ultra luksusowego charakteru bazowej czterodrzwiowej limuzyny. To auto dla kogoś, kto już ma dość bycia wożonym przez szofera, ale jest zbyt dojrzały i zbyt dystyngowany, żeby jeździć jakąś sportową wiertarką bez dachu. Taki uberkabriolet, to jest coś, co z powodzeniem może zaoferować np. Mercedes-Maybach albo Rolls-Royce. Ale czy rynek jest gotowy na Genesisa w tym segmencie? Raczej nie, a szkoda, bo ten samochód jest przepiękny.