To stare Volvo 740 ma ujemny współczynnik prestiżu, ale za to sprawi więcej frajdy niż nowy Polestar
Volvo 740 to jeden z tych samochodów, po których nie spodziewasz się wybitnych wyników w sprintach spod świateł. Chyba że mówimy o tym wilku w owczej skórze.
Sleeper to ładne angielskie określenie na specyficzny rodzaj modyfikacji auta. Polegają one na poprawianiu osiągów przy jednoczesnym zachowaniu oryginalnego wyglądu zewnętrznego. Co ważne, auto powinno wyglądać niewinnie. Jak wóz dla dostojnego starszego pana albo rodziny z dziećmi. Dlatego oferowane za 40 tys. zł Volvo 740 bardzo dobrze spełnia definicję sleepera.
Z zewnątrz wygląda jak zwykła, grzeczna cegła. Co prawda ma nieco obniżone zawieszenie, spojler i spore, zwracające uwagę felgi, ale czy to od razu musi oznaczać, że jest szybkie? Wielu fanów klasyków lubi urozmaicać swoje auta różnymi gadżetami i drobnymi modyfikacjami. Prawdziwą naturę ten egzemplarz pokazuje dopiero kiedy ktoś zechce się z nim spróbować w sprincie.
Volvo 740 sleeper - co drzemie pod maską?
Ten egzemplarz wyjechał z fabryki z nudną, niezbyt mocną jednostką wysokoprężną. Obecny właściciel postanowił naprawić ten błąd i zamontował motor z Volvo 850 T5R. Konkretniej silnik o oznaczeniu B5234T5. Volviarzom zapewne te cyferki mówią już wszystko, a zwykłym śmiertelnikom powinna wystarczyć informacja, że to pięciocylindrowa, rzędowa jednostka o pojemności 2,3 l z rodziny tzw whiteblock'ów. Już w wersji seryjnej generowała zdrowe 250 KM. To jednak nie satysfakcjonowało obecnego właściciela cegły. Choć silnik w momencie przekładki do Volvo 740 miał już 220 tys. km przebiegu, udało się z niego wycisnąć 345 KM i 450 Nm. To oczywiście wymagało szeregu modyfikacji, poza tymi koniecznymi w celu dostosowania silnika do montażu w starszym aucie. Na liście przeróbek znalazł się miedzy innymi wykonany na zamówienie kompletny wydech wraz z kolektorem oraz pokaźnych rozmiarów turbosprężarka Greddy TD05H-18G, popularna wśród ludzi tuningujących japońskie auta. To oczywiście tylko początek listy.
Projekt z rozmachem.
Zawsze jestem pod wrażeniem ludzi, którzy umieją żonglować częściami z różnych aut tak, by razem tworzyły jedną całość. Tak jest też w tym przypadku. Chłodzenie, przepustnica i skrzynia biegów z Volvo 960, intercooler z Mitsubishi Fuso, hydrauliczne sterowanie sprzęgła z Colta, chłodnica oleju z Saaba 9-5 Aero. Przednie zawieszenie gwintowane podpasowało z BMW 46. To nie koniec. Do tego szereg elementów dobieranych oddzielnie, a nie z konkretnych aut. Mam tu na myśli wtryskiwacze, sondę lambda i długą listę rzeczy, na których się nie znam.
Ważne jest też to, że kupując ten projekt nowy właściciel dostanie gotowy produkt, a nie wczesny prototyp. Turbo zostało porządnie wystrojone, a auto od momentu przeróbki przejechało już trochę kilometrów. Dzięki temu większość niedoróbek i błędów została już usunięta.
Sleeper wart zainteresowania.
Teoretycznie największą wadą tego samochodu jest cena. 40 tys. zł za Volvo 740 wydaje się sporą kwotą, ale nie w tym przypadku. Głównie dlatego, że trudno wycenić taki projekt. Z definicji szeroko zakrojone modyfikowanie auta to zabawa, która nigdy nie jest opłacalna ekonomicznie. Nie ma szans na odzyskanie pełnego wkładu. Poza tym przerobione auto wymaga specyficznego klienta. Kogoś, kogo przekona wizja, jaką miał poprzedni właściciel. Ale za to jeśli taki się trafi, to zapewne 40 tys. zł za Volvo 740 nie będzie dla niego zawyżoną kwotą, bo zachwycą go jego osiągi i wygląd sleepera. Czy przepłaci? Nie sądzę. Drugiego identycznego w tej samej cenie ani nie kupi, ani nie zbuduje.
Poza tym nie zapominajmy o czynniku frajdy za kółkiem. Ośmieszanie nowych fur w leasingu przy pomocy starego Volvo o ujemnym współczynniku prestiżu to lepsza zabawa, niż jazda np. Polestarem. Po tym drugim każdy spodziewa się osiągów, po wiekowej 740-stce – nikt.
Zdjęcie główne pochodzi z ogłoszenia. Jego autorem jest pan Łukasz.