REKLAMA

Ekran w nowej Skodzie Fabii prawie wysłał mnie do lekarza od oczu

Jeżdżę samochodami testowymi z 15 lat. I pierwszy raz zdarzyło mi się, że miałem problem z odczytywaniem wskazań prędkościomierza. Czy to pierwsze oznaki choroby długich rąk, czy z tym ekranem faktycznie jest coś nie tak?

Skoda Fabia ekran
REKLAMA
REKLAMA

Sprawdzaliście kiedyś jak bardzo są oddalone zegary w waszych autach od waszych oczu? Ja nigdy, jeszcze się nie zdarzyło, żeby taką czynność przewidziano w jakiejkolwiek procedurze testowej. I nic nigdy nie skłoniło mnie, by się tym zainteresować. Ot są – tam za kierownicą, albo ponad, jeśli jeździ się Peugeotem. Ewentualnie gdzieś w oddali, jeśli mówimy o samochodzie z fajnym ekranem przeziernym (po polsku HUD-em). Do niedawna zwykle były analogowe, teraz coraz częściej są cyfrowe – bo dla producenta tak jest taniej, łatwiej, bardziej uniwersalnie, a dla użytkownika często wygodniej, bo sam może decydować co chce na nich oglądać.

Po raz pierwszy w życiu zwróciłem uwagę na ich umiejscowienie  jeżdżąc nową Skodą Fabią

W tym miejskim samochodzie z silnikiem 1.0 za 107 050 zł (tak, to nie pomyłka) zamiast zegarów miałem ekran. Nie oprócz, zamiast – i to taki, jak jeszcze parę lat temu można było znaleźć raczej w autach typu Audi A6, a nie w mieszczuchach z segmentu B. Całkiem fajny, bo faktycznie można go było dopasować do swoich potrzeb i mógł wyglądać o tak:

Skoda Fabia ekran

I wszystko super, ale przez całe spotkanie z autem nie mogłem na niego patrzeć

A konkretnie miałem problem z przerzucaniem wzroku między drogą przed autem, a ekranem, szczególnie po zmroku. Wyczytałem, że umiejętność dostosowania oka do oglądania przedmiotów znajdujących się w różnych odległościach to akomodacja. Chodzi o zmianę długości ogniskowej układu optycznego oka, tak aby na siatkówce powstawał ostry obraz oglądanego przedmiotu. I u mnie ta zmiana w przypadku Fabii, szczególnie po zmroku, trwała zaskakująco długo, tym dłużej im więcej elementów na ekranie musiał ogarnąć mój wzrok. W efekcie przez większość czasu jechałem o tak:

Skoda Fabia ekran

Zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest

W końcu przez lata jeździłem już setkami wszelkiej maści samochodów i nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Starość? Jasne, jest coś takiego jak presbiopia, starczowzroczność, czy choroba długich rąk – niezależnie od tego jak nazwiemy tę przypadłość związaną ze zmianami w naszym ciele związanymi z upływem czasu. Ale ja jeszcze nie mam czterdziestki!

Czym prędzej przesiadłem się do swojego Civica – nie ma tego problemu, tak samo w Aerodecku – problem nie występuje. OK, ale stary ma klasyczne zegary, a nowszy mniejszy ekran – może to kwestia przekątnej ekranu? Sprawdziłem w Tiguanie sąsiada – przerzucanie wzroku z drogi na ekran i powrotem nie nastręcza żadnej trudności.

Ekran w Fabii ma jedną cechę szczególną – znajduje się na wyciągnięcie ręki

Jak zwykle wsiadając do auta ustawiłem prawidłowo fotel i kierownicę. Oparcie dość pionowo, by siedząc z łopatkami dotykającymi fotela móc oprzeć nadgarstek o szczyt wieńca kierownicy. Przekładając dłoń przez kierownicę zwróciłem uwagę, że palcami mogę dotknąć ekranu. W czerwonej Hondzie brakuje mi jeszcze z 10 cm, w szarej – o parę mniej. W Tiguanie sąsiada – podobnie. Przepytałem kolegów w redakcji – żaden siedząc prawidłowo w swoim aucie nie jest w stanie dotknąć ręką zegarów.

REKLAMA

A w Fabii się da. 70 cm – w takiej odległości od moich oczu znajduje się ekran w tym aucie. Z patrzenia daleko i dość wysoko, muszę przerzucać wzrok blisko i nisko, bliżej niż przywykłem. Denerwowało mnie to okrutnie, przez tydzień nie zdążyłem się przyzwyczaić, może gdybym pojeździł dłużej, mój wzrok by się przystosował? Mieliście kiedyś coś podobnego?

Spotkanie z Fabią utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że HUD-y mają przyszłość – ekran przezierny niweluje problem przerzucania wzroku spoza kabiny do jej wnętrza. Ale możliwe też, że po prostu wypieram ze świadomości fakt, że dopada mnie PESELoza. Na wszelki wypadek skonsultuję się z optometrystą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA