Hamulce z odkurzaczem. Oto przyszłość motoryzacji z normą Euro 7
Chcemy osiągnąć czystość absolutną, nawet pył z hamulców nie obroni się przed normą Euro 7.
Norma Euro 7 robi się już legendą, choć dla każdego inną. Samochodziarze-spaliniarze widzą w niej kolejne narzędzie opresji, a organizacje zajmujące się problemem emisji spalin krytykują tempo prac. Euro 6 w swych kolejnych fazach namieszała porządnie na rynku, trzebiąc silnikowe gamy, Euro 7 ma szansę na przejechanie się po tym rynku broną. Zasad Euro 7 jeszcze nie ma, ale już budzi emocje. Daleko odeszliśmy od powietrza krojonego nożem, ale z normą Euro 7 chyba dążymy do czystości absolutnej. Jednym z pomysłów jest oczyszczanie hamulców i ten pomysł może stać się ciałem.
Pył z hamulców w normie Euro 7
Takie plotki się już pojawiały, ale Euroactiv donosi, że w lipcu zobaczymy założenia normy Euro 7, które obejmą pył z klocków hamulcowych. Chodzi o problem zanieczyszczeń innych niż pochodzące z rury wydechowej, a do tych ograniczały się dotychczasowe normy.
Hamulce pylą w wyniku tarcia i emitują cząstki stałe. Tej emisji nie można ignorować, gdyż szacuje się, że do 2030 może ona wzrosnąć o 53,5 proc. Od tej emisji nie są wolne samochody elektryczne, które również w ten sposób pylą. To zresztą jest wspaniała okazja do stworzenia kolejnego pola walki między zwolennikami spalinowych i elektrycznych samochodów. Czy wielki, ciężki, elektryczny SUV emituje więcej, czy mniej niż porównywalny samochód spalinowy z tego samego segmentu? W końcu można tam hamować wykorzystując odzyskiwanie energii, a nie klocki hamulcowe. Ale zaraz, przecież można, nie znaczy, że trzeba, a poza tym ich masa przekłada się na większej tarcie i pylenie. Zapraszam do walki, a tymczasem - odkurzanie.
Odkurzanie hamulców
Według Europejskiej Agencji Środowiska stała ekspozycja na cząstki stałe spowodowała 307 tys. przedwczesnych zgonów w 2019 roku. A WHO uważa, że 96 proc. obywateli wielkich miast jest na nią stale narażonych. Dlatego trzeba wyjść poza rurę wydechową z walką o czystość powietrza w miastach. Powstające założenia normy Euro 7 obejmą ograniczenia emisji PM2,5 i nanocząstek ze wszystkich typów silników spalinowych oraz z hamulców, zarówno w pojazdach konwencjonalnych, jak i elektrycznych. Tak wskazuje Komisja Europejska w swoim planie Europejskiego Zielonego Ładu.
Organizacja Transport & Enviroment uważa, że norma Euro 7 ma ocalić dziesiątki tysięcy istnień i powinna wskazać najbardziej efektywną technologię redukcji zanieczyszczeń pochodzących z hamowania, takich jak próżniowy system aspiracyjny. Ta organizacja zdaje się mieć wielki wpływ na unijne prawodawstwo, ale jak dokładnie będzie się odbywać uwalnianie hamulców od pyłu jeszcze nie wiadomo. Odsysanie wydaje się całkiem prawdopodobnym rozwiązaniem.
Dojście do zerowej emisji może być trudne
Nawet najbardziej wymyślna forma odprowadzania i gromadzenia pyłów z hamulców na pewno nie będzie skuteczna w 100 proc. Proces tworzenia czystych samochodów raczej nie ma końca. Najpierw zajęto się silnikami spalinowymi, teraz na listę grzeszników trafią hamulce, także te w elektrycznych samochodach. Zaraz po hamulcach, powinno się jeszcze odkurzać opony. Będzie dosyć śmiesznie, jeśli któryś gigantyczny, elektryczny SUV nie byłby w stanie spełnić nadchodzącej normy Euro 7, bo za dużo pyli. Przecież miały być rozwiązaniem problemów z emisją.
Przejście na samochody elektryczne nie rozwiązuje problemu zanieczyszczeń powodowanych przez samochody w miastach, tak zupełnie i ostatecznie. Trudno oczekiwać, że tego typu urządzenia, czyli wszystkie samochody, będą się przemieszczać bez żadnego wpływu na środowisko, ale się tego oczekuje i do tego dąży. Należy więc dalej rozwiązywać problem naprawiając wcześniejsze rozwiązania problemów, które się samemu wytworzyło. Za każdym samochodem powinien jechać jakiś rowerzysta z wielkim odsysaczem, a za nim kolejny z miotełką.
- Czytaj również: Jak to jeździ? Maserati Biturbo, legenda mocy i awaryjności