Znak zabrania, sygnalizator zezwala. Konfundowanie kierowców podniesiono do rangi sztuki
Oznakowanie na tym skrzyżowaniu jest niby proste, ale kompletnie mylące i wymaga znajomości przepisów na poziomie „ekspert od bezpieczeństwa ruchu drogowego”.
Jest sobie skrzyżowanie w kształcie litery T. Ma aż cztery pasy: dwa prawe jadą prosto, lewy wewnętrzny służy do skrętu w lewo, a lewy skrajny – do skrętu w lewo bądź zawracania. Są też aż dwa sygnalizatory kierunkowe. Nad pasem lewym wewnętrznym – sygnalizator ze strzałką w lewo, a dla pasa lewego skrajnego - sygnalizator ze strzałką w lewo i w dół. Już jest skomplikowanie, ale...
Dołóżmy jeszcze zakaz zawracania!
Tak, na tym skrzyżowaniu dodatkowo obowiązuje zakaz zawracania. Ale to wciąż za mało: do zakazu zawracania dodajmy wyłączenie: nie dotyczy samochodów osobowych i jednośladów. Mamy już takie znakowo-przepisowo-sygnalizacyjne kombo, którego nikt nie rozumie, ale pozwala na wszelki wypadek kogoś ukarać.
Skrzyżowanie znajduje się u zbiegu ulic Relaksowej i Rosnowskiego na warszawskich Kabatach. Biorąc pod uwagę, że ulica Relaksowa kończy się dalej niczym, nie brakuje osób, które chcą w tym miejscu zawrócić. Jak po nim jeździć? Wydaje się, że to proste, ale nie.
Czytaj także:
Po pierwsze: sygnalizator kontra znak
Przeciętny kierowca wie, że liczą się najpierw sygnały świetlne, a potem znaki. Dlatego teoretycznie, kiedy sygnalizator jest włączony i pozwala na zawracanie wyświetlając zieloną strzałkę w dół, to możemy jechać, bo sygnał > znak. Ale mało kto już pamięta, że artykuł 5. ustawy Prawo o ruchu drogowym ogranicza pierwszeństwo sygnałów świetlnych tylko do znaków regulujących pierwszeństwo przejazdu. Zatem znak „zakaz zawracania” obowiązuje tak samo niezależnie od tego, czy sygnalizator jest włączony, czy nie. Potem powstaje kwestia tabliczki, napisanej bardzo małym drukiem, którą trzeba zdążyć przeczytać, zanim podejmiemy w tym miejscu manewr zawracania. Powodzenia w nocy, bo można się srogo naciąć i złamać przepisy (mandat 200-400 zł).
Po drugie: jakim pojazdem nie wolno zawracać w tym miejscu?
- czterokołowcem
- ciągnikiem rolniczym, również bez przyczepy
- motocyklem z koszem
Oraz tym Fiatem Panda:
Ma homologację N1, w dowodzie wpis „samochód ciężarowy”, więc nie obejmuje go wyłączenie z tabliczki. Jak i wiele zupełnie zwykłych samochodów osobowych, sprzedanych w czasach obowiązywania kratki oddzielającej przestrzeń ładunkową od pasażerskiej. Nie możesz też tam zawrócić Fiatem Strada (to pickup, więc jest ciężarowy) ani Renault Kangoo „blaszakiem”, ale możesz Range Roverem i to tym wydłużonym.
Tym można, żaden problem:
Po co to wszystko jest tak idiotycznie skomplikowane?
Przecież zapewne chodziło tylko o to, żeby nie zawracać w tym miejscu zestawem typu tir, czyli ciągnik siodłowy i naczepa. Ale z tego co zauważyłem, to on i tak nie może tam wjechać ze względu na ograniczenie tonażu. Zatem naprawdę trudno zgadnąć, po co aż tak utrudniać taką prostą sytuację, bombardować kierowców milionem zbytecznych informacji i kazać w ułamku sekundy czytać tabliczkę, przyswajać jej treść i sprawdzać, czy aby na pewno znak nas dotyczy, a może jednak nie dotyczy, a policja i tak znajdzie sposób żeby nas ukarać. Jedynym sensownym komunikatem w tym miejscu byłoby: zastanów się, czy dasz radę. Jak tak, to śmiało.