W Paryżu hulajnogi elektryczne ładują ze spalinowego generatora, ponieważ ekologia
Unia Europejska walczy o jak najniższą emisję CO2 (chyba słusznie), wprowadzając coraz to nowe i bardziej skomplikowane regulacje. Tymczasem w Paryżu ktoś nakręcił film, jak ładuje się hulajnogi elektryczne.
O hulajnogach elektrycznych piszemy na Autoblogu regularnie, ponieważ są to jak na razie jedyne powszechnie spotykane w Europie pojazdy zasilane prądem. Pozwalają przemieszczać się równie szybko jak rowerem, nie emitują spalin, można je znacznie łatwiej przenosić i przewozić – wygląda na to, że mamy do czynienia z „pełzającą rewolucją”, której jeszcze parę lat temu w ogóle się nie spodziewaliśmy.
Przeciwnicy pojazdów elektrycznych wszelkiego typu regularnie podnoszą argument, że „co to za ekologia, skoro one są ładowane z prądu pozyskiwanego z węgla”. To tylko kawałek prawdy, zwłaszcza że we Francji większość energii uzyskuje się w elektrowniach jądrowych, więc żaden węgiel nie jest tu spalany – i akurat w takich krajach jak Francja czy Norwegia prąd jest najczystszym źródłem napędu.
Spalinowe generatory ekologii
Tyle że ci przeciwnicy właśnie dostali do ręki idealny film nakręcony przez jednego z użytkowników Twittera. Film pochodzi z Paryża.
Być może te hulajnogi są ładowane tylko awaryjnie, typu „musimy mieć choć trochę naładowanych pojazdów na mieście”, co nie zmienia faktu, że wykorzystuje się spalinowy generator prądu do ładowania hulajnóg elektrycznych. Filmik ten obejrzałem dzięki zamieszczeniu go na fanpage Stado Baranów, gdzie w komentarzach pojawiły się nawet lepsze kwiatki. Oto niemiecka stacja ładowania samochodów elektrycznych zasilana agregatem z silnikiem Diesla:
A jeśli się nie mylę, to i w Polsce nie jesteśmy gorsi, bo w Rzeszowie mamy punkt ładowania autobusów elektrycznych Solaris z wielkim generatorem prądu.
Dość dobrze pamiętam też, że Arkady Paweł Fiedler podczas swojej wyprawy przez Afrykę elektrycznym Nissanem Leaf kilka razy musiał korzystać z doładowania akumulatorów generatorem – przy czym to akurat wydaje mi się zrozumiałe, ponieważ w niektórych częściach Afryki po prostu nie było innego wyjścia. Natomiast stosowanie dieslowskich agregatów w celu stałego doładowywania pojazdów elektrycznych to zupełne zaprzeczenie idei bezemisyjnego transportu. Ale być może tak jest po prostu łatwiej i nadal taniej. Poszukałem informacji na temat norm emisji spalin dla agregatów prądotwórczych i dowiedziałem się ciekawej rzeczy – o ile wszelkie pojazdy, także poruszające się poza drogami publicznymi (ciągniki, kombajny, koparki) muszą spełniać już rygorystyczną normę emisji spalin Stage V, o tyle agregaty stacjonarne nadal są objęte mniej restrykcyjną normą Stage IIIA. W związku z tym mogą obywać się bez DPF czy SCR.
Im bardziej skomplikowane przepisy, tym ciekawsze metody ich obchodzenia
Silniki Diesla w pojazdach muszą spełniać skomplikowane normy emisji? Zastąpmy je silnikami elektrycznymi, a akumulatory ładujmy z agregatu, który takiej normy spełniać nie musi. Proste i genialne. Francuz potrafi, Polak potrafi, nawet Niemiec potrafi – a to, że powstaje sytuacja kuriozalna nie jest winą zmyślnych obchodzących, tylko tych, którzy takie przepisy ustalili.
Tymczasem idę naładować moją hulajnogę elektryczną, ale użyję do tego prądu z węgla, najprawdopodobniej importowanego. Bo tak było taniej.