Trzykołowy Can-Am Ryker to nie kabriolet, to miotła dla czarownic. Zamiotłem nim kilka zakrętów
Dzień z Can-am Ryker sprawił, że przejrzałem na oczy. Mimo że miałem w nich kurz i błoto.
W przeglądzie trójkołowców na kategorię B Can-Am Rykera zaliczyłem do pojazdów, które trudno kupić na trzeźwo. Adam ze sport-pasja.com miał inne zdanie na ten temat, więc napisał do nas i namówił mnie na testowanie tego pojazdu. Nie było wyjścia, pojechałem do Łodzi żeby sprawdzić, czy Can-Am Ryker w wersji Rally naprawdę łączy wszystkie wady samochodu i motocykla.
Okazało się, że owszem łączy, ale z dwóch minusów wychodzi mu plus. Tak samo jak motocykle łącząc wady samochodu i roweru stworzyły swoją kategorię, tak ten trzykołowiec nie napina się by wpasować się w którąś z istniejących szuflad. Nie jest alternatywą dla kabrioletu, jak to sugerował mi Adam. To alternatywa dla czarownic do jazdy na miotle, można tym naprawdę nieźle pozamiatać.
Can-Am Ryker tworzy własną kategorię zabawy.
Trzeba otworzyć na świat swoje zwoje mózgowe by odnaleźć w nim sens. A ma go bardzo wiele, gdy chcemy się zabawić. Ten trzykołowiec ma homologację motocyklową i można nim kierować posiadając kategorię B, mimo że w słabszej wersji ma już 600 ccm pojemności silnika. Wcześniejsze doświadczenia z motocyklami nie są konieczne, a może wręcz by przeszkadzały. Ja dosiadłem wersji z trzycylindrowym silnikiem Rotax (900 ccm) i mocy 77 koni. To był słuszny wybór.
Chłodzony cieczą Rotax, stosowany w skuterach wodnych, może po zmianie mapy pracować na etanolu. W Cam-Am Ryker mocy pozornie nie ma aż takie wiele, 77 koni musi ciągnąć 280 kilogramów masy. Żądni wrażeń motocykliści nie pospadają ze swoich maszyn z wrażenia, dopóki nie wyjadą Rykerem na szutrową drogę. Na takiej nawierzchni da się najlepiej zrozumieć po co powstał Can-Am Ryker.
Do chodzenia bokiem.
Żeby dojechać do szutru musieliśmy przebić się przez Łódź i Zgierz. W mieście bawiłem się średnio, bo na tylnym siedzeniu siedział Tomasz - fotograf i bałem się go zgubić. Miałem też wątpliwości co do precyzji jazdy. Patrząc na dwa koła z przodu bałem się, że Ryker będzie prowadził się jak quad, czyli jechał zupełnie gdzie indziej niż potrzebuję.
Niepotrzebnie, Ryker prowadzi się bardzo precyzyjnie. Napęd wyłącznie na tył i dwa skrętne koła z przodu zapewniają bardzo dobre prowadzenie. Motocyklistom zapewne zajmie chwilę przyzwyczajenie się do tego, że Ryker skręca… normalnie. Pociągniesz kierownicę w prawo to pojedzie w prawo, ale nie pochyli się w zakręcie. Do braku pochyleń też trzeba się przyzwyczaić, szczególnie z pasażerem z tyłu.
Tomasz ze swojego miejsca w drugim rzędzie był całkiem zadowolony. W porównaniu do jazdy w roli pasażera na jednośladowym motocyklu, tu miał zaskakująco dużo komfortu. Akcesoryjny fotel z oparciem i bocznymi uchwytami okazał się przyjaznym miejscem do robienia zdjęcia zza mojego ramienia.
Ryker nie przechyla się zakrętach.
Brak wychylenia to podstawowa różnica w zestawieniu z motocyklami. Na nich, w zakręcie obie osoby pochylają się do środka zakrętu równo z maszyną. Na Rykerze odruchowo dociska się kolana do środka, bo ciągnie na zewnątrz. Dlatego miałem wrażenie, że przy mocniejszym machnięciu ogonem w zakręcie pożegnam się Tomaszem. Pewnie mylne, bo nie narzekał mimo braku pasów.
I jeszcze ciągle macałem powietrze prawą ręką poszukując hamulca. A ten jest pod prawą nogą. Lewa ręka i lewa noga również nie ma nic do roboty, sprzęgła brak a skrzynia jest bezstopniowa. Przy tej masie nie obeszło się bez wstecznego biegu, który obsługujemy lewą nogą, niech ma coś do roboty.
Obsługa dźwigni służącej do zmiany kierunku jazdy wyjątkowo mi nie podeszła. Przy jednym z pierwszych przełączeń tak mi nie szło, że Tomasz powiedział: Przełącz ręką, nikomu nie powiem. Tak zrobiłem - teraz się wydało. Wolałbym jakiś magiczny przycisk przy kierownicy.
Trójkołowiec nie dla nieśmiałych.
Ryker budzi zdziwienie na drodze, nie ma szans na dyskretny przejazd przez miasto. Dyskretne były za to kierunkowskazy. Może to wina egzemplarza demonstracyjnego, ale praktycznie nie było ich słychać, a sygnalizowana zmiana pasa to ważna rzecz w nieosłoniętym toną blachy pojeździe. Niedyskretne były za to LED-owe światła. Jeden z jadących z przeciwka kierowców zatrzymał nas na polnej drodze i zwrócił uwagę, że włączone są światła długie. Błędnie, widocznie Tomasz zabrał ze sobą na tylną kanapę zbyt ciężki obiektyw.
Owiewka rasowo zebrała na siebie impet owadów. Nie ma problemu by Rykerem jeździć w krótkich spodenkach. Osłona przed pędem powietrza jest na dobrym poziomie, nie nałapiemy wiatru w nogawki. Przerażonym jazdą na zdrapkę przypominam, że trzykołowiec się łatwo nie przewróci. Nie załatwi go piach na zakręcie czy plama oleju. Może zarzucić tyłem, a nawet musi, bo w końcu dotarliśmy do bocznych dróg.
Can-Am Ryker to pojazd na nieutwardzone drogi.
I rozpoczęła się zabawa. Początkowa niepewność z jazdy w ruchu ulicznym z pasażerem zniknęła, gdy już w pojedynkę pokonywałem zakręty na nieuczęszczanej drodze. Najpierw coraz szybciej na asfalcie. Tam odkryłem, że precyzja prowadzenia Rykera pozwala by wchodzić w nie szybciej niż początkowo mi się wydawało. Potem sprawdziłem jak idzie mu na miękkiej nawierzchni.
Nie miałem wiele czasu by zaprzyjaźnić się z maszyną. Wystarczyło go jednak by odkryć, gdzie jest jej naturalne środowisko. Zapomniałem, że Ryker ma dostępne tryby jazdy, w których można osłabić działanie kontroli trakcji. W nich na pewno dużo łatwiej zarzucałbym Tomasza toną kurzu w zakrętach. Napięcie wstępnego tylnego amortyzatora również nie wyregulowałem. Nawet bez tych udogodnień zabawa była przednia, bo to pojazd stworzony by cieszyć się z napędu na tylne koło.
Ryker zaskakuje precyzją toru jazdy.
Na szutrowej drodze, tak jak na asfalcie, precyzji nie brakuje. Przednie zawieszenie nie jest szczególnie skomplikowane, to podwójne wahacze i amortyzatory KYB HPG o skoku 162 mm. Wystarczy by w zakrętach czuć się pewnie. Na tą pewność trzeba sobie zasłużyć solidną rozgrzewką. Wsiąść na Rykera z marszu i przemknąć przez winkiel może tylko samorodny talent. Ja musiałem z tymi możliwościami najpierw się oswoić. Ryker nie chodzi lekko jak piórko, to solidna maszyna, z którą trzeba się trochę posiłować. Ten rodzaj zmagań bardziej przypadł mi do gustu niż jazda quadem.
Rozmiar kół stanowczo odróżnia go od quadów, te szesnastki śmiało można założyć do Passata. Dzięki nim śmiało można wybrać się Rykerem w dłuższą podróż drogami szybkiego ruchu.
120 km/h osiąga bardzo sprawnie.
Autostradowe prędkości to nie problem dla Rykera, ale ja ich nie osiągałem. O ich prezentację poprosiłem Dawida ze sport-pasji. I ledwo mogliśmy go dogonić żeby zrobić mu zdjęcia na drodze ekspresowej.
Ryker to nie jest zwykły motocykl i nie kabriolet.
Kabriolet to na pewno nie jest, brak mu lekkości i uczucia odprężenia. Nie kładzie się też tak fajnie w zakrętach jak motocykl. Ale za to się nie przewraca i tak samo dostarcza wrażeń z przyspieszenia.
I to za jedyne 13 650 euro (to prawie 60 tys. zł), choć można też kupić dużo tańszą 47-konną wersję z dwucylindrowym silnikiem za niecałe 10 tys. euro. Na zachętę dodam, że większy model Spyder jest dwukrotnie droższy.
Nowe motocykle też bez problemu osiągają takie ceny, ale wybór między jednośladem a Rykerem nie wchodzi w grę. Decydując się na niego nie można liczyć na to, że połączy dla nas cechy różnych pojazdów. Lepiej kupić go ze świadomością, że mało kto może kilometry pokonywać w ten sposób. A jeszcze lepiej ten styl jazdy pokochać.
Tylko dla zakochanych.
Nie jest to motocykl do codziennych dojazdów do pracy, nie zachęca do brodzenia w błocie jak niejeden quad, deszcz pada w nim na głowę i nie zmieści tony walizek na weekendowy wyjazd. Nie ma sensu przyrównywać go jakiegokolwiek innego pojazdu. Ryker ustanawia swój własny kącik i jest to miejsce, które spodoba się osobom niebojącym się iść nieco pod prąd. Inni będą wybrzydzać, że to ni pies ni wydra, ale myśleć w ten sposób, to jak narzekać na sandały, że górą przepuszczają wodę.
Adamowi i Dawidowi dziękuję za zaproszenie. Can-Am Ryker pomógł mi zrozumieć, że jak najbardziej można go kupić będąc w pełni władz umysłowych. Oszaleć można dopiero w szutrowych zakrętach.