W Krakowie postawili nielegalny sygnalizator świetlny. Nikt go nie rozumiał, aż ktoś w końcu zrozumiał
Czy trzeba stosować się do sygnału świetlnego, który nie występuje w rozporządzeniu o znakach i sygnałach drogowych? Sprawa nie jest prosta, ale też Kraków poleciał sobie z kierowcami w kulki.

Rozporządzenie o znakach i sygnałach drogowych wymienia kilka rodzajów sygnalizatorów. Najpopularniejsze z nich to S-1, czyli zwykłe światła uliczne o barwie czerwonej, żółtej i zielonej patrząc od góry. Wariacją jest wersja S-2, czyli z zieloną strzałką kierunkową w lewo lub w prawo (to drugie częściej). Coraz powszechniej stosuje się S-3 – sygnalizator o trzech barwach ale tylko dla danego kierunku, na przykład wyświetlający strzałki w prawo lub w lewo. Są jeszcze sygnalizatory S-4 – nad pasem ruchu w tunelu oraz S-5 i S-6 dla pieszych i rowerzystów.
Co łączy sygnalizatory dla samochodów?
Obecność żółtego światła pośrodku. Jego brak może wystąpić tylko w dwóch przypadkach. Jeden to sygnalizator S-4 pokazujący znaczek V na zielono lub X na czerwono – pozwala lub nie pozwala wjechać do tunelu lub na pas ruchu nad którym się znajduje. Drugi przewidziano w rozporządzeniu w art. 95 ust. 3 dla ruchu wahadłowego. Tylko w takim przypadku sygnalizator dla samochodów może być pozbawiony żółtego światła. A teraz cały na czerwono-zielono wjeżdża Kraków z takim oto wynalazkiem (zdjęcie ze strony Roadsafe.pl).

Gdzie problem? Po co się czepiam? Przecież wszystko jest dobrze
No nie jest, bo jeśli od kierowców wymaga się stosowania się literalnie do każdego przepisu prawa o ruchu drogowym i do każdego znaku opisanego w rozporządzeniu, nawet jeśli nie ma to żadnego sensu i jest szkodliwe dla płynności i przewidywalności ruchu, to wypadałoby tak samo trzymać się zasad przy oznakowaniu dróg. Mamy tu jakąś przedziwną hybrydę sygnalizatora S-1, S-1a i S-3, w dodatku nieprzewidzianą przez przepisy i moim zdaniem w ogóle nielegalną. Nie może istnieć sygnalizator S-3 w obu kierunkach, i to jeszcze bez światła żółtego. Jeszcze dziwniejsze jest to, że w komentarzach do posta na Roadsafe.pl najwięcej polubień dostał ten, który to niezgodne z prawem rozwiązanie... chwali jako dobre i zrozumiałe.
Czy należało stosować się do tego sygnalizatora?
Sprawa nie jest prosta, ponieważ:
- nie wiadomo, czy strzałki wyświetlane pod sygnałem czerwonym są strzałkami warunkowymi jak przy S-1a, czy są to strzałki bezwarunkowe jak przy S-3, a światło czerwone świeci się błędnie
- nie wiadomo, czy środkowa strzałka ma być zielona, a może to powinno być światło żółte? Dlaczego jest zielone?
- nie da się stwierdzić, czy taka konfiguracja w ogóle pozwala na wjazd za sygnalizator
- nie wiadomo, czy to błąd, czy zamierzone działanie
- a może chodzi o zakaz jazdy na wprost, ale umożliwienie skręcania w lewo lub prawo, wtedy to zadziwiające połączenie S-1 z S-3 nabiera jakichś pozorów sensu
Z ostatniej chwili: sygnalizator został zmieniony na normalny
Obecnie mamy S-1a ze strzałkami warunkowymi w obie strony, co zasadniczo jest dopuszczalne. Czyli taką konfigurację:

Tyle że wcale nie zmienia to sytuacji, w której konfundowanie kierowców idzie w Polsce znakomicie. W samej mojej okolicy znam liczne przypadki znaków postawionych nielegalnie, albo nielegalnie skreślonych z powodu wprowadzenia tymczasowej, nijak niezatwierdzonej organizacji ruchu. Powstają wtedy dwa osobne systemy, tj. znaki oraz uzus pod tytułem „wszyscy tu tak jeżdżą”. W kontekście takich zdarzeń szczególnie bawią mnie rady „wystarczy jeździć zgodnie z przepisami” – czyli jak, tego już nie wie nikt.