Film z tragicznego wypadku na A2 każe się zastanowić nad równowagą ekologii i bezpieczeństwa
W internecie pojawił się film z tragicznego zdarzenia, do którego doszło na autostradzie A2 w sierpniu 2018 r. Do tej pory film był widziany tylko przez prokuraturę prowadzącą śledztwo.
Znane są tysiące przypadków, gdy z samochodu podczas jazdy zaczął wydobywać się dym, który przekształcił się w płomienie. Samochody płoną dość regularnie, ale przeważnie ogień rozwija się dość powoli – na tyle powoli, że można się zatrzymać i wysiąść z pojazdu, co najwyżej spłonie auto i trochę rzeczy w środku. Rzadko dochodzi z tego powodu do ofiar w ludziach. Niektóre samochody są znane ze szczególnej podatności na pożary – wadliwy moduł ABS w niektórych autach francuskich czy problemy z EGR w BMW kończyły się niejednokrotnie samozapłonem.
Tym razem jednak doszło do eksplozji
Eksplozja była tak silna, że z samochodu aż wypadł szyberdach. Kierująca zapewne straciła przytomność, a samochód zaczęły ogarniać płomienie. Początkowo jechał prosto, zapewne z tempomatem utrzymującym stałą prędkość i pas ruchu, potem jednak pojazd zaczął zjeżdżać na prawą stronę i trzeć o barierkę. Niestety nie spowodowało to jego zatrzymania, bo gdy tylko odbił się nieco od barierki, tempomat próbował przywrócić wcześniejszą prędkość i zaczął rozpędzać auto, które uderzyło w inny pojazd, zaparkowany w celu udzielenia pomocy. Kierująca zmarła. Nikt więcej już nie odniósł obrażeń.
Szokujący zbieg okoliczności
Jak w nowym aucie mogło dojść do eksplozji? Oczywiście nie wiadomo, a producent od długiego czasu bada przyczyny. Na razie niczego nie wybadał, zapewnia tylko że bezpieczeństwo jest jego priorytetem. Z pewnością jest, ale wtedy w jaki sposób wytłumaczyć używanie wyjątkowo niebezpiecznego czynnika do napełniania klimatyzacji o nazwie R1234yf? Wyobraźmy sobie, że w samochodzie z klimatyzacją dochodzi do iskrzenia, które przeradza się w pożar. Jeśli auto ma klimatyzację napełnioną starym czynnikiem R134a, nie dzieje się nic, bo R134a jest niepalny. Jeśli jest to R1234yf – jak w każdym nowym samochodzie – dzieją się rzeczy straszne. Wystarczy 400-405 stopni, żeby nastąpił zapłon tej substancji, co powoduje wydzielanie się śmiertelnie trujących oparów kwasu fluorowodorowego. Powodują one oparzenia, przenikając z łatwością przez skórę i niszcząc kości. Opary kwasu fluorowodorowego powstają w kontakcie czynnika klimatyzującego z wodą, więc polewanie płonącego auta, żeby zgasło może skończyć się śmiercią gaszącego.
Jak to mówią po amerykańsku, don't take my word for it – nie wierzcie mi na słowo, sprawdźcie co na ten temat piszą strażacy. Albo profesjonalne serwisy zajmujące się kwestiami gazów technicznych. Nie pozostawiają one suchej nitki na R1234yf – zarówno z uwagi na niebezpieczeństwo pożaru, jak i z powodu monopolu, jaki na produkcję tego gazu ma Dupont-Honeywell. Ironią jest, że to Mercedes najdłużej sprzeciwiał się stosowaniu R1234yf, pokazując realne zagrożenie, jakie wynika z użycia w samochodzie tak trującej substancji, nawet w zamkniętym układzie.
To oczywiście tylko przypuszczenia
Z tym że niestety dość prawdopodobne. Bo jak inaczej wytłumaczyć eksplozję nowego auta? Kierująca przewoziła w nim bombę, która eksplodowała? A może to był właśnie ten przypadek jeden na kilka milionów, gdzie zeszły się dwa pozornie nieprawdopodobne czynniki – iskrzenie i nieszczelność instalacji klimatyzacyjnej?
Stuprocentowo pewnych przyczyn wypadku nie znamy, ale jestem bardzo zdziwiony, jakim sposobem tak dbająca o ekologię i bezpieczeństwo Komisja Europejska nie tylko zezwoliła, a wręcz nakazała stosowanie w samochodach tak trującej substancji jak R1234yf. [wstaw emotkę z dolarem]