Wszystko, byle nie nowy Nissan Qashqai. Oto jego najgroźniejsi konkurenci
Czekałeś na premierę nowego Qashqaia, ale gdy Nissan wreszcie pokazał wyczekiwany model, poczułeś rozczarowanie? Oto, co warto wybrać w zamian. Nowy Nissan Qashqai: konkurenci.
Sytuacja jest następująca: planujesz w niedalekiej przyszłości zakup średniej wielkości crossovera i wstrzymywałeś się z decyzją do czasu, aż nowy Nissan ujrzy światło dzienne. W końcu od lat Qashqai jest królem – albo przynajmniej jednym z członków rodziny królewskiej – w tej klasie. Gdyby nie on, być może kompaktowe crossovery nie stałyby teraz na każdym parkingu.
Przyjmijmy jednak, że nowy Nissan Qashqai ci się nie spodobał
Dlaczego? Skoro póki co pokazano tylko zdjęcia tego wozu i nie da się nim jeszcze pojeździć, musi chodzić o stylistykę. Co prawda uważam, że powiedzenie „o gustach się nie dyskutuje” jest drugim najgłupszym ze wszystkich, tuż po „tylko winny się tłumaczy” (naprawdę będę winny czegoś okropnego, gdy znowu to od kogoś usłyszę), ale rozumiem, że gusta są różne. Może nie podeszła ci stylizacja przodu? A może zbyt generyczny bok? Nieważne. Efektem jest skreślenie Nissana z listy potencjalnych, kolejnych aut.
„Jest tak?!” – jak pyta mój znajomy
Jeśli jest, to zapewne teraz się zastanawiasz, co kupić zamiast Qashqaia. „Pomożecie?” pytasz w myślach. Oczywiście, że tak. Wybieramy więc alternatywnego, kompaktowego crossovera. Kolejność? Losowa. Zestawienie pod tytułem Nissan Qashqai: konkurenci uznaję za rozpoczęte.
Kuga jest trochę większa od Nissana: japońsko-francuski wóz mierzy 4,42 m, a amerykański… niemiecki… bezpiecznie będzie napisać po prostu „Ford”: ponad 4,6 m. Będzie też zapewne nieco droższa, choć Nissan nie podał jeszcze cen nowego crossovera.
Pod maską Kugi, do wyboru: albo zupełnie zwyczajny diesel, albo istny festiwal hybryd. Na scenie głównej grają: mild hybrid (w wersji benzynowej i wysokoprężnej), klasyczna albo plug-in. Trochę szkoda, że benzynowego silnika 1.5 turbo o mocy 150 KM nie da się zestawić z automatyczną skrzynią. Zabiera to Kudze trochę punktów, choć z drugiej strony, zyskuje je za przestrzeń w środku i prowadzenie. Co z wyglądem? To już twoja decyzja!
Japoński pomysł na crossovera to nie tylko Nissan, o którym na forach internetowych skrótowo pisze się „QQ”. Lepsze to niż popełnianie błędów w jego nazwie. Widziałem już sto tysięcy wersji tej nazwy.
Zostawmy jednak Nissana Quashq… Qaqa… Kaszk… Qashqaia na boku i przejdźmy do Mazdy. Wymiary? Bardzo podobne, co w przypadku Nissana: 4,4 m długości. Wygląd? Zupełnie inny i dość ciekawy, choć nie tak kontrowersyjny, co w przypadku kompaktowej Mazdy 3 z jej garbatym tyłem. Wnętrze? Rewelacyjne. Świetnie wykończone i ładne.
Najciekawsze w CX-30 są silniki. Dwulitrowe, wolnossące benzyniaki dla niektórych są ważnym argumentem „za”, dla innych: głównym przeciw. Najmocniejszy, 180-konny Skyactiv-X z zapłonem samoczynnym, chyba nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje. Miał „uratować silniki spalinowe”, ale jest umiarkowanie dynamiczny i nieprzesadnie oszczędny. 150-konny Skyactiv-G powinien niemal równie dobrze zdać egzamin, a przy tym mniej kosztować. Co ciekawe, dostępna jest wersja z napędem AWD, a automatyczna skrzynia to klasyczny „hydrokinetyk”. Przed zakupem: obowiązkowa jazda próbna. Jeśli ktoś dotychczas jeździł autem z turbo, będzie musiał się przyzwyczaić na nowo do innej charakterystyki.
Ford był największy w porównaniu, a T-Roc jest najmniejszy: mierzy mniej niż 4,3 m. Do wymiarów Qashqaia nieźle pasowałby Tiguan (4,5 m), ale w przypadku tego modelu łatwo się już zapędzić w zupełnie inne rejony cenowe. Konkurentem Qashqaia jest raczej T-Roc.
Czym do siebie przekonuje? Niezłym prowadzeniem i szeroką gamą silników, choć trzycylindrowe 1.0 TSI to trochę przesada, a wersja R to już całkiem inny wóz. Do T-Roca nie dotarła jeszcze „hybrydyzacja”, którą stopniowo przechodzą inne wozy z grupy Volkswagena. Nie ma więc ani plug-inów, ani nawet miękkich hybryd. Zapewne do czasu liftingu. Póki co, najrozsądniejszym wyborem wydaje się 150-konne 1.5 TSI. Może być z siedmiobiegowym DSG. Tylko nie bierzcie zbyt dużych felg. Kiedyś testowałem takiego „bojowo” wyglądającego T-Roca i dowiedziałem się, ile dokładnie dziur znajduje się na mojej codziennej trasie. 246.
Co łączy Tucsona z Qashqaiem? Oprócz segmentu rynku, przede wszystkim efekt świeżości. Tucson dopiero co wszedł na rynek – i gdy Nissan też wejdzie, Hyundai nadal będzie nowy. Gdy jedzie się koreańskim crossoverem, naprawdę sporo osób mu się przygląda. To jedno z aut, które w wersji produkcyjnej może się kojarzyć z prototypem.
Gama silników: szeroka jak ulice w centrum Warszawy, ku rozpaczy aktywistów. Znajdzie się tam nawet diesel, hybryda plug-in na pewno będzie szybka, a najrozsądniejszym wyborem jest klasyczna hybryda, składająca się z silnika benzynowego 1.6 T-GDI i elektrycznego, które razem wytwarzają 230 KM. Niezłe spalanie, przyzwoite osiągi, przyjemna charakterystyka i… w miarę wysoka cena. Dlatego wielu klientów zapewne spojrzy przychylniej na silnik 1.6 T-GDI bez elektrycznego wsparcia. 150 KM też powinno wystarczyć. W wersji z automatyczną skrzynią, układ mild hybrid w cenie. Tylko czy to cokolwiek daje?
Teraz coś dla tych, których bardziej od ceny w cenniku interesuje rata miesięczna. Może się bowiem okazać, że choć kwota na fakturze za X1 pochodzi z innej galaktyki, to wysokość comiesięcznego obciążenia wyjdzie podobnie, co za Nissana.
Dlaczego akurat BMW X1? Ma niemal identyczne wymiary, co Qashqai i choć nie jest tak świeże i nie będzie zwracało na siebie uwagi w rodzaju „o, to ten nowy model?”, to jednak jest to klasa premium. Wiadomo: prestiż, aspiracje i tak dalej.
Oczywiście, w klasie premium czasami zdarzają się cenowo-leasingowe cuda, ale bez przesady. Konkurencją Qashqaia raczej nie będzie wersja ze 190-konnym dieslem i napędem na cztery koła. Pozostańmy przy napędzie na przód (czy kogoś to jeszcze dziwi w BMW?) i trzycylindrowym silniku benzynowym o oznaczeniu 18i. Kultura pracy? Przeciętna, podobnie jak wyniki spalania. Na szczęście osiągi 140-konnego wozu nie przynoszą wstydu. Powinno starczyć jeszcze na automatyczną skrzynię biegów (to dwusprzęgłowa przekładnia) i kilka szalonych dodatków w rodzaju… czujników parkowania, reflektorów LED czy może nawet nawigacji, ale z mniejszym ekranem. Przynajmniej będziemy mieć BMW. Prestiż czasami wymaga wyrzeczeń.
Mimo wszystko szkoda, że nowe X1 już nie ma tylnonapędowej platformy, jak poprzednie. Pierwsza generacja jeździła jak marzenie. Podobno ubolewa aż stu klientów, reszta nawet nie wie, co to znaczy oś napędzana, a słowo platforma wywołuje w nich już zupełnie dziwne skojarzenia.
Nissan Qashqai: konkurenci. Co jeszcze da się kupić?
Wśród aut, które nie zmieściły się w tym zestawieniu, na pewno warto się przyjrzeć jeszcze Toyocie C-HR. Nie jest tak świeża, jak Qashqai czy Tucson, ale narysowano ją na tyle odważnie i ciekawie, że nadal się broni. Mocnym konkurentem będzie nadchodząca – i również właśnie pokazana – Honda HR-V. Na szczęście na oficjalnych zdjęciach wygląda o wiele lepiej niż na wcześniej opublikowanych rysunkach patentowych. Co jeszcze można rozważyć? Na pewno Skodę Karoq i Seata Atecę. Czego nie warto? Renault Kadjara, bo to poprzedni Qashqai z innym opakowaniem. Lepiej poczekać trochę na kolejną generację.